Początek okna transferowego w Niemczech w przypadku Bayeru Leverkusen oznaczał przede wszystkim solidne wzmocnienie ofensywy. O ile o siłę ognia fani Aptekarzy specjalnie martwić się nie muszą, o tyle stan posiadania w tyłach mógł wzbudzać pewne zaniepokojenie.
W Bayerze od jakiegoś czasu starano się o kolejnego środkowego obrońcę, który mógłby powalczyć z Emirem Spahiciem (pozycja Ömera Topraka po ostatnim sezonie jest już właściwie niepodważalna) o miejsce w wyjściowej jedenastce. W ostatnich dniach jednym z najpoważniejszych kandydatów był Austriak z Werderu Bremen, Sebastian Prödl, tymczasem jednak dość nieoczekiwanie w Leverkusen zdecydowano się na roczne wypożyczenie Kyriakosa Papadopoulosa z Schalke Gelsenkirchen.
Sprowadzenie Greka na BayArenę oznacza, że Roger Schmidt będzie miał do dyspozycji aż pięciu środkowych obrońców. To z kolei spowodowało całą masę spekulacji dotyczących tego, kto z pozostałej czwórki będzie musiał pożegnać się z koszulką Bayeru.
Z grupy kandydatów do odejścia prócz Topraka należy wykluczyć Tina Jedvaja, który w końcu nie po to został sprowadzony na dwuletnie wypożyczenie z Rzymu, by pozbywać się go jeszcze przed startem sezonu. A więc kto niebawem znajdzie się na wylocie: Emir Spahic czy Philipp Wollscheid?
Na niekorzyść Spahicia przemawiają: jego dość zaawansowany wiek (niebawem 34 lata), fakt, że już za rok wygasa mu kontrakt z klubem, a także fatalne występy na mundialu. Niemniej, w końcówce ostatnich rozgrywek Bundesligi kibice Bayeru mogli widzieć w reprezentancie Bośni i Hercegowiny godnego partnera Ömera Topraka na środku obrony. W każdym razie lepszego od Wollscheida, który przegrał z nim rywalizację o miejsce w składzie, przez co pod koniec sezonu żalił się w mediach na zbyt niewielką ilość boiskowych występów i wyrażał wolę odejścia z klubu, byleby tylko grać.
Wydaje się więc, że opuszczenie przez Wollscheida Bayeru wyjdzie mu na dobre. Klubowi również. Philipp przechodził z Nürnberg jako jeden z najbardziej utalentowanych obrońców ligi, kandydat do występów w reprezentacji Niemiec, człowiek z niebywałym potencjałem. Po obiecującym początku swego pierwszego sezonu w barwach Bayeru, obrońca spoczął jednak na laurach i zahamował swój rozwój. Powiedzmy sobie szczerze: Philipp zapowiadał się na gracza, jakim obecnie jest Toprak, czyli pewniaka, na którym można oprzeć całą defensywę, pozostawiającego pozostałym obrońcom walkę o miejsce obok siebie w wyjściowej jedenastce. Jednak gdy w poprzednim sezonie dostawał szansę, raczej nikogo do siebie nie przekonywał: ani kibiców, ani trenera.
Nie chcę przez to dać do zrozumienia, że Wollscheid to słaby piłkarz. Uważam go jednak za kogoś na miarę Daniela Schwaaba czy Jensa Hegelera: utalentowanego ligowca, nie potrafiącego się wzbić ponad raz osiągnięty, wcale nie najwyższy poziom. Może zmiana otoczenia w wypadku Philippa poskutkuje. Co nie musiałoby oznaczać, że Bayer w takim wypadku straciłby tego zawodnika na dobre.
Papadopoulos został wypożyczony z Schalke na rok, opcji pierwokupu nie stwierdzono. Za rok wygasa kontrakt Spahicia, który może zostanie przedłużony, może nie. Tymczasem obecna umowa Wollscheida z klubem obowiązuje aż do 2017 roku. Chętnych na jego zatrudnienie nie brakuje, mówi się o klubach z Niemiec i Anglii, a konkretne zainteresowanie wyraził już prezes zarządu Hamburger SV, Dietmar Beiersdorfer. Bayer z kolei planuje wypożyczyć Wollscheida na rok.
Wariant idealny? Całkiem możliwe. W innym klubie, w którym jego pozycja byłaby pewniejsza, zawodnik mógłby nabrać pewności siebie i postawić kolejny krok w kontekście swego rozwoju. Po powrocie, wobec braku Papadopoulosa i Spahicia, Philipp wskoczyłby do pierwszego składu, zadomawiając się tam na stałe. Na razie cała sprawa to jednak tylko czcze spekulacje.
Środek obrony to póki co spora niewiadoma. Sprawa prezentuje się klarownie na lewym boku defensywy. W poprzednim sezonie było aż czterech kandydatów na tę pozycję: chrapkę na nią mieli zarówno Sebastian Boenisch, grywający tam najczęściej, jak i Konstantinos Stafylidis oraz Andrés Guardado. Z konieczności swoje na lewej obronie odpracowywał również Emre Can, z wcale niezłym skutkiem. W nadchodzących miesiącach o to miejsce konkurować będą Wendell oraz Sebastian Boenisch, który znów musi walczyć o życie, czytaj: pozostanie w kadrze. Wedle dotychczas obowiązujących prawideł powinno oznaczać to, że Polak weźmie się za siebie i zaprezentuje nam przynajmniej kilka klasowych występów na lewej flance.
Tymczasem z prawej strony sytuacja wygląda nieco gorzej. Niby jest Giulio Donati, ale Włoch ciągle nie przekonuje do siebie na sto procent. W tym sezonie powinniśmy otrzymać odpowiedź na pytanie, czy to odpowiedni człowiek na swoje stanowisko w Leverkusen, czy też prawa strona obrony powinna być dla Aptekarzy nowym kierunkiem wzmocnień.
Jeśli zaś nie solidny, lecz tyłka nie urywający Donati, to kto? Roberto Hilbert ma za sobą marny rok, a w dotychczasowych sparingach potwierdził, że w jego przypadku to reguła i nie ma co liczyć na poprawę. Wobec tego szansy należy upatrywać w młodych. Tin Jedvaj, choć nominalnie jest środkowym obrońcą, oba swoje zeszłoroczne występy dla AS Roma zaliczył na prawej stronie defensywy. Chorwat dotąd wystawiany jest przez Schmidta na środku, niemniej z całą pewnością pozostaje opcją na prawe skrzydło. A jeśli nie on, to być może… Levin Öztunali? Gonzalo Castro? Akurat na tę pozycję na brak obsady nie sposób narzekać. A więc może by tak wreszcie podjąć męską decyzję i pożegnać się z panem Hilbertem?
Adrian Liput