Okres przerwy między rundami to tradycyjnie czas podsumowań. W dzisiejszym skupimy się na postawie poszczególnych zawodników die Werkself na boiskach Bundesligi w meczach rundy jesiennej sezonu 2014/15.
Bernd Leno – wciąż mocny punkt w bramce, choć nie uniknął wpadek (najbardziej żenującą była ta, która przyniosła SC Paderborn bramkę na 1-0; Leno wyszedł za pole karne, chcąc przeciąć zagranie do Süleymana Koca, nie trafił jednak w piłkę i podarował tym samym rywalowi strzał do pustej bramki). Przydomek Elfmeterkiller to też już chyba przeszłość, choć w serii rzutów karnych przeciwko FC Magdeburg w Pucharze Niemiec Bernd stanął na wysokości zadania i wybroniwszy trzy „jedenastki” dał Aptekarzom awans po okrutnych mękach z czwartoligowcem… Zdarzały mu się również spektakularne interwencje ratujące zespół, jak na przykład w końcówce meczu z Borussią Dortmund. Ogólnie jednak rundę jesienną Bernd miał (tylko) poprawną.
Dario Kresic – ani jednego występu, ale też chyba na zbyt wiele szans Chorwat nie liczył. Po Michaelu Rensingu i Andresie Palopie tym razem to golkiperowi pozyskanemu z Mainz przypadła rola etatowego zmiennika Leno. W sparingach sprawiał solidne wrażenie.
David Yelldell – kadrowa zapchajdziura. Już dawno powinien opuścić klub, tymczasem pod koniec zeszłego sezonu nieoczekiwanie przedłużono z nim kontrakt. Po co – nie wiadomo.
Niklas Lomb – jeśli miał jakiekolwiek nadzieje na występy w barwach Bayeru w Bundeslidze, po tej rundzie na pewno się z nimi rozstał. Niedawno przebywał na testach w Hallescher FC (3. Bundesliga). Niewykluczone, że odejdzie z Leverkusen jeszcze zimą.
Emir Spahic – początek rundy miał mieszany, dobre interwencje przeplatał szkolnymi błędami. Podobnie jak rok temu, dobra dyspozycja przyszła z czasem – „Spaha” to istotny element obecnej kadry i gra na 100% możliwości. Pytanie, czy te 100% zawsze wystarcza i czy jednak Bayer nie stać na kogoś lepszego na tę pozycję? Rundę Bośniak kończy z dorobkiem jednej bramki na koncie. Wciąż łapie nagminnie kartki, jesienią osłabił drużynę w spotkaniu z Freiburgiem.
Roberto Hilbert – latem miał być kandydatem do odstrzału, co potwierdzała jego nieobecność w składzie przez pierwsze cztery kolejki. Na boisku pojawił się z konieczności w piątej serii; w meczu z Augsburgiem pokazał się z dobrej strony, zaliczając niezły występ okraszony asystą przy jedynej bramce dla Aptekarzy. Ostatecznie rundę jesienną zakończył z dwiema asystami w ośmiu występach ligowych. Grał całkiem nieźle, niemniej jego wygasający po sezonie kontrakt niemal na pewno nie zostanie przedłużony.
Kyriakos Papadopoulos – człowiek-szkło. Wypożyczony do końca sezonu z Schalke, większość rundy spędził na rehabilitacjach po kolejnych urazach. Gdy jednak był zdrowy, zazwyczaj wnosił wartość dodatnią do drużyny. Dzięki rosłej postawie stanowił zagrożenie w pojedynkach powietrznych z obrońcami rywali. To on wyrównał stan rywalizacji z Magdeburgiem, dzięki temu chroniąc zespół od kompromitacji. Może występować zarówno w obronie, jak i na „szóstce”.
Tin Jedvaj – gdyby nie Hakan Calhanoglu, można by go uznać za najlepszy transfer ostatniego lata. Do Bayeru trafił z AS Roma na zasadzie dwuletniego wypożyczenia. Piłkarz wszechstronny, który jesienią występował zarówno na prawej, lewej, jak i w środku obrony, tudzież jako defensywny pomocnik. Gra bardzo ryzykownie: w meczu z Schalke obejrzał czerwoną kartkę, za którą musiał odpoczywać przez dwa kolejne spotkania. Jako jedyny zawodnik SVB jesienią zebrał komplet pięciu żółtych kartek, przez które pauzował w rywalizacji z Hoffenheim. Występami na prawej obronie na początku sezonu dał kibicom nadzieje na powtórzenie scenariusza z Danim Carvajalem. Jedvaj pokonał golkiperów Herthy Berlin (w tym samym meczu nie dał szans również Berndowi Leno) i Werderu Brema. W tym drugim spotkaniu zaliczył również asystę. Dodajmy, że gol strzelony Werderowi był dwutysięcznym trafieniem Bayeru w historii występów klubu w Bundeslidze. Po obiecującym początku Chorwat nieco zwolnił tempo, drugim Carvajalem nie został, ale i tak potencjał ma niesamowity. Nic dziwnego, że włodarze klubu z Leverkusen chcą go pozyskać na stałe.
Sebastian Boenisch – Polakowi ewidentnie nie służy taktyka Rogera Schmidta polegająca na wysokim ustawieniu linii obronnej. Dawniej, gdy Bayer przyjmował rywala na własnej połowie, mógł się rozpędzić, wbiec za linię obrony i posłać groźne dośrodkowanie na głowę/nogę Stefana Kiesslinga. Obecnie ginie gdzieś między obrońcami rywali, dośrodkowań w jego wykonaniu jak na lekarstwo, niezmiennie lideruje w statystykach niecelnych podań. Początek sezonu miał mocny, asysta w pucharowym meczu z Alemannią Waldalgesheim, następnie asystował przy rekordowej bramce Karima Bellarabiego… Potem popadł w przeciętność. Pod koniec rundy coraz częściej oddawał miejsce w składzie Wendellowi.
Wendell – niski, zwrotny, z nienaganną techniką, słowem: przeciwieństwo Boenischa. Z Polakiem łączy go zamiłowanie do gry ofensywnej i… błędy w kryciu. Katastrofalną pomyłkę Brazylijczyk zaliczył w meczu z Wolfsburgiem. Ogólnie z meczu na mecz forma Wendella wygląda coraz lepiej, niewykluczone, że okaże się pierwszym lewym obrońcą, który wygryzie na stałe Sebastiana ze składu.
Ömer Toprak – podobnie jak Leno: runda poprawna, ale nie prezentował się tak spektakularnie, jak w ostatnim sezonie. Pod koniec jesieni zaczynały mu się przytrafiać dość głupie wpadki, na szczęście bez konsekwencji. To wciąż lider defensywy Aptekarzy, środkowy obrońca numer jeden. Gdy jest zdrowy, nie musi drżeć o miejsce w pierwszym składzie.
Giulio Donati – fani pewnie nieprędko zapomną jego występ przeciwko Wolfsburgowi, gdy w początkowych minutach meczu sprokurował rzut karny i otrzymał czerwoną kartkę. Był to jeden z jego ledwie czterech jesiennych występów ligowych, jakie zaczynał w wyjściowym składzie. W końcówce rundy wyłączony z gry przez kontuzję ramienia, po której zaczyna wracać do treningów na zimowym zgrupowaniu w USA. Nieco lepiej od ligowego wygląda jego bilans w Lidze Mistrzów, gdzie strzelił nawet bramkę w meczu grupowym z Zenitem St. Petersburg.
Stefan Reinartz – jeden z kandydatów do opuszczenia drużyny latem (kończy mu się kontrakt). Sezon rozpoczął jako zmiennik, lecz od piątej kolejki, wobec urazów Gonzalo Castro i Simona Rolfesa, wskoczył do pierwszego składu. W 25. minucie spotkania z Schalke (dziewiąta seria gier) zderzył się z Marco Högerem, co poskutkowało złamaniem kości oczodołu. Wciąż walczy o powrót na boisko.
Simon Rolfes – na początku sezonu wraz z Gonzalo Castro tworzył podstawową parę środkowych pomocników. Niestety, już w spotkaniu drugiej kolejki z Herthą Berlin doznał urazu i wypadł na większość rundy. Podczas gdy wracał do zdrowia, spekulowano na temat przedłużenia jego wygasającego po sezonie kontraktu. Tymczasem zawodnik nieoczekiwanie wyznał, że wraz z końcem sezonu kresu dobiegnie również jego kariera zawodowego piłkarza.
Lars Bender – długo dochodził do siebie po kontuzji, która pozbawiła go udziału w mistrzostwach świata. Strzelił bramkę w meczu z Paderborn, zaliczył asystę w starciu z Eintrachtem Frankfurt. Na boisku wciąż jest człowiekiem od czarnej roboty; przecina zagrania rywali, odbiera piłki, biega za dwóch (albo i trzech). W przyszłym sezonie, po rezygnacji Rolfesa, będzie nominalnym pierwszym kapitanem Bayeru.
Hakan Calhanoglu – wniósł do drużyny świetnie egzekwowane rzuty wolne (nad rożnymi mógłby jeszcze sporo popracować), niezły przegląd pola przy grze na małej przestrzeni, a także… kilka skandali. Po aferze z Gökhanem Töre i zamieszaniu związanym z powrotem Turka na stadion swej byłej drużyny, Hamburger SV, nieoczekiwanie zarzuty pod adresem Calhanoglu wystosował Trabzonspor, domagający się od Hakana miliona euro odszkodowania w zamian za podpisany dawniej kontrakt. Summa summarum, Calhanoglu okazał się być wreszcie tym, kogo Bayer rozpaczliwie w ostatnich latach potrzebował: ofensywnym pomocnikiem z prawdziwego zdarzenia. Rekordowa kwota transferowa okazała się dobrze zainwestowanymi pieniędzmi: to najlepszy letni zakup Bayeru, a przy okazji jeden z bardziej trafionych transferów Aptekarzy w ostatnich latach. Bilans Turka po jesieni: siedemnaście występów (komplet), cztery bramki, trzy asysty. Kolejną bramkę dołożył w Pucharze Niemiec, w Lidze Mistrzów jego licznik zatrzymał się na dwóch trafieniach i czterech asystach. Po pół roku ciężko wyobrazić sobie skład Bayeru bez tego zawodnika.
Levin Öztunali – podobno wielki talent. Wypada wierzyć na słowo, bo w tym sezonie niczego wielkiego nie pokazał, a szanse na to dostawał. Ostatecznie został wypożyczony do Werderu Brema, gdzie będzie miał szansę przekuć ogromny potencjał na dobrą dyspozycję na boisku.
Julian Brandt – piłkarz w Leverkusen niedoceniany, znajdujący się w cieniu Heung-Min Sona i Karima Bellarabiego. Że nie do końca słusznie, pokazał choćby w meczach z Herthą, gdy zdobył bramkę, oraz z Hoffenheim, gdy wyłożył Kiesslingowi piłkę jak na tacy, by ten jedynie dopełnił formalności. Może imponować jego poruszanie się na boisku, pakiet zwodów, współpraca z innymi zawodnikami… Ale szans dostaje jak na lekarstwo. Oby nie zamarzyło mu się przez to odejście z klubu, bo to nieprzeciętny zawodnik, z którego kibice Bayeru mogą mieć jeszcze wiele pociechy.
Robbie Kruse – rok temu ciekawy, szybki zawodnik, który robił różnicę wchodząc z ławki. Obecnie cień samego siebie, wciąż dochodzący do formy po ciężkiej kontuzji. W Bundeslidze zaliczał głównie ogony, w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów z Benficą Lizbona dostał od Rogera Schmidta całą pierwszą połowę, ale to by było na tyle. Jesień bez bramek i asyst. Mimo wszystko wrócił do australijskiej kadry.
Gonzalo Castro – gdy jest zdrowy – gra. W rundzie jesiennej przez rozmaite urazy opuścił jednak aż osiem spotkań ligowych. Na przerwę zimową udał się z dorobkiem trzech asyst w Bundeslidze. Po jednej zaliczył w meczu Pucharu Niemiec z Alemannią Waldalgesheim i w rewanżowym meczu kwalifikacji do Ligi Mistrzów z FC Kopenhaga. Dobry duch zespołu, świetnie organizuje grę drużyny w środku pola. Przy zapędzaniu się do przodu potrafi błysnąć niekonwencjonalnym zagraniem. Czyli – jak zwykle. Pytanie tylko, czy „Gonzo” po sezonie zostanie w Leverkusen.
Vladlen Yurchenko – po sparingach, w których okazał się najlepszym strzelcem zespołu (cztery bramki w ośmiu meczach) zapowiadał się naprawdę obiecująco. Tym bardziej dziwi fakt, że w trakcie sezonu dostawał tak mało szans. A właściwie jedną szansę: drugie 45 minut meczu z FC Augsburg. Jedynym ratunkiem wydaje się być dla niego wypożyczenie…
Karim Bellarabi – największe odkrycie i najlepszy piłkarz rundy jesiennej. W tym sezonie to on póki co jest głównym żądłem zespołu, na koncie ma osiem bramek i cztery asysty. Mimo częstych „angielskich tygodni” nie pominął ani jednego występu w Bundeslidze. W Pucharze Niemiec zaliczył dwie asysty przeciwko Waldalgesheim, w Lidze Mistrzów jedną bramkę i dwie asysty. Bardzo często wdaje się w dryblingi, które zazwyczaj wygrywa. W styczniu mają ruszyć rozmowy na temat przedłużenia jego kontraktu z Bayerem.
Heung-Min Son – transfer, który wciąż spłaca się nie tylko na boisku, ale i poza nim. To dzięki niemu Bayer podpisał kontrakt sponsorski z LG, a z odległej Korei dochodzą słuchy, że kolejne tamtejsze firmy chcą inwestować w Aptekarzy… Jesienią Son dziurawił siatki ligowych rywali pięciokrotnie, do tego dwa razy asystował przy trafieniach kolegów. Naprawdę imponująco wyglądają jednak jego liczby z Ligi Mistrzów. Koreańczyk i tu zaliczył pięć goli, z czego dwa w trudnym i ważnym wyjazdowym pojedynku z Zenitem, wygranym przez Bayer 2-1. W meczu z Benficą asystował. Dodajmy do tego bramkę z Alemannią w DFB-Pokal i mamy kolejną udaną rundę Sona w Leverkusen. Choć trzeba nadmienić, że prócz świetnych występów kilkakrotnie zdarzało mu się przechodzić obok meczu, wszyscy pamiętamy też głupią czerwoną kartkę z Magdeburgiem, gdy na moment Heung-Min stracił nad sobą panowanie…
Josip Drmic – miał walczyć ze Stefanem Kiesslingiem o miejsce na szpicy, tymczasem bardzo szybko zmuszony został do pogodzenia się z rolą zmiennika. Wciąż jedynym jego występem dla Bayeru od pierwszych minut w lidze pozostaje przegrane spotkanie z Wolfsburgiem, w którym zdobył swą pierwszą bramkę dla nowego klubu. Błysnął występem w derbach z FC Köln, gdzie strzelił dwa gole, do których dołożył asystę. Poza tym marnował swe szanse (jak na przykład z Magdeburgiem), ale i nie dostawał ich zbyt wiele. Nic dziwnego, że niemieccy dziennikarze sportowi prześcigają się w spekulacjach o odejściu niezadowolonego Szwajcara.
Stefan Kiessling – komplet występów w Bundeslidze, trzy bramki, trzy asysty. Liczby nie rzucają na kolana, prawda? Ale gwoli sprawiedliwości, taktyka Bayeru od ostatniego sezonu uległa licznym przeobrażeniom, a jednym z nich jest zupełna zmiana w postrzeganiu roli napastnika. Dawniej partnerzy grali na „Kiessa”, obecnie zaś „Kiess” ma pomagać partnerom (Son, Bellarabi) w dochodzeniu przez nich do sytuacji strzeleckich. Zmiana zakresu jego obowiązków na boisku okrutnie odbiła się na statystykach Stefana, który w sezon wszedł wspaniale (pięć bramek w meczu pucharowym z Alemannią, trzy trafienia w dwumeczu z Kopenhagą w Lidze Mistrzów, kolejne w inaugurującym Bundesligę spotkaniu z BVB), by następnie zanotować najdłuższą w swej karierze serię bez gola. Abstrahując od jego zdobyczy strzeleckich, Kiessling to wciąż solidny zawodnik, który nigdy nie gra na pół gwizdka.