Tylko remis przywożą z Hoffenheim do Leverkusen podopieczni Juppa Heynckesa. Do wywalczenia trzech punktów zabrakło im dosłownie sekund, bowiem gospodarze rezultat spotkania na 2:2 ustalili w ostatniej akcji meczu. To pierwsze punkty w historii występów w Bundeslidze, wywalczone przez klub z Sinsheim w konfrontacji z Bayerem.
„Aptekarze” są jednak sami sobie winni, że nie potrafili dwubramkowego prowadzenia uzyskanego, w pierwszych 10 minutach, dowieźć do końca. Gracze z BayArena dobrze rozpoczęli ten mecz, bo już w 8 minucie fantastycznym uderzeniem zza pola karnego popisał się Sidney Sam. Po chwili, Renato Augusto w polu karnym próbował zakręcić defensywą na tyle skutecznie, że został sfaulowany, a „jedenastkę” bez problemu wykorzystał etatowy wykonawca rzutów karnych Arturo Vidal, dla którego był to już 6 gol w sezonie.
Choć pamiętamy z historii, że dwubramkowe prowadzenie nie gwarantuje nam pewnych zwycięstw, ostatnie mecze i postawa w nich defensywy Bayeru, mogła dawać nadzieje na spokojne wywalczenie trzech punktów. Nic bardziej mylnego. Gracze Hoffenheim przez większość meczu dłużej utrzymywali się przy piłce, próbując zdobyć gola kontaktowego.
Ta sztuka udała im się w 37 minucie, gdy po dośrodkowaniu Salihovicia, piłkę tuż przed zaskoczonym Adlerem tylko delikatnie dotknął Ibisevic, zdobywając bramkę na 2:1. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, jednak wiadome było, że w drugiej części meczu kibice będą świadkami wielkich emocji.
Emocje oczywiście były i to dosłownie do samego końca. W 92 minucie bezsensowną i niepotrzebną nakładką na Comperze „popisał się” Gonzalo Castro i sędzia Kinhöfer wskazał drugi raz w tym meczu na „wapno”. Intencje Sigurdssona dobrze wyczuł Adler, ale strzał Islandczyka był zbyt mocny i gospodarze mogli cieszyć się z punktu wywalczonego rzutem na taśmę. „Aptekarze” wracają do Leverkusen tylko z jednym punktem, co jest bolesne, szczególnie przy wynikach innych spotkań.