Ostatni raz rozmawialiśmy we wrześniu ubiegłego roku. Co od tamtego czasu zmieniło się u Tomasza Kucza, kto nadał mu ksywkę Ivan Drago, jak było na pierwszym zgrupowaniu z seniorską drużyną. O tym wszystkim 17-letni utalentowany bramkarz Bayeru opowiada w długiej rozmowie z naszym portalem.

– Sporo zmieniło się od naszej ostatniej rozmowy. Na pewno nabrałem więcej pewności siebie, poprawiłem umiejętność gry na linii, nogami, czy na przedpolu. Czuję, że mogę być naprawdę ważną postacią w klubie, jeśli tylko będę ciężko pracował i dobrze się rozwijał. W Bayerze wszystko jest niesamowicie dobrze i dokładnie rozplanowane. Miejsce, w którym się znalazłem nie jest przypadkowe, ale to wynik mojej ciężkiej pracy.

– Latem miałeś przyjemność trenować i być na obozie z seniorską drużyną Bayeru. Była trema? Z kim byłeś w pokoju na zgrupowaniu i spędzałeś najwięcej czasu?

– Treningi i obóz z pierwszą drużyną to było niesamowite przeżycie. Nie zatrzymuję się jednak w miejscu, idę do przodu, żeby w przyszłości móc zagościć w pierwszej drużynie na stałe. Trema owszem była na początku, ale szybko przeszła i robiłem po prostu swoją robotę. Na zgrupowaniu byłem w pokoju z Atakanem Akkaynakiem, także zawodnikiem z u19. Czas spędzałem z wieloma osobami, starałem się z wszystkimi nawiązać kontakt i byłem mega zaskoczony, że byli tak pozytywnie do mnie nastawieni.

– Jak dowiedziałeś się o tym, że pojedziesz do Zell am See z pierwszym zespołem? Do kogo najpierw zadzwoniłeś z tą informacją?

– Właściwie to z dnia na dzień, gdy trener mówił mi o planie na najbliższe dni. Pokazałem się z dobrej strony i zostałem „powołany” na obóz. Oczywiście na samym początku był telefon do rodziców. Bardzo się ucieszyli. Wierzyli od początku, że wszystko będzie dobrze, za co im jestem bardzo wdzięczny.

– Kto z dorosłej drużyny najbardziej zaimponował Ci umiejętnościami, charakterem? Kto jest największym żartownisiem w ekipie? Czy pomimo barier językowych wszyscy zawodnicy się ze sobą dobrze dogadują?

– Umiejętności wszyscy mają na naprawdę wysokim poziomie, ale jeśli miałbym kogoś wyróżnić to Hakana (Hakana Calhanoglu – przyp. red.) za jego strzały i niesamowite rzuty wolne. Kiedy on uderza, to nie leci piłka, tylko armata! Największym żartownisiem jeszcze wtedy był Papadopoulos ? mega pozytywnie zakręcony człowiek! Wszyscy są jednak zabawni, nawet dostałem ksywkę „Ivan Drago” od Ömera Topraka i Roberto Hilberta. Kiedyś bowiem szedłem bez koszulki i nagle oni do mnie rzucili: ?Hej Ivan!? I tak się zaczęło. Z dogadywaniem się nie ma najmniejszego problemu, ponieważ jeśli ktoś nie umie niemieckiego, to zwracamy się do niego po angielsku.

– Co zawodnicy Bayeru robią w wolnym czasie na takim obozie? Czy jest widoczny podział na młodszych i starszych? Miałeś jakieś obowiązki wynikające z tego, że byłeś jednym z najmłodszych?

– W wolnym czasie zazwyczaj graliśmy w ping-ponga, chodziliśmy na basen lub saunę, albo graliśmy na playstation. Ewentualnie po prostu siedzieliśmy w pokoju i relaksowaliśmy się przed następnym treningiem. Bardzo ciężko trenowaliśmy, dlatego każdy myślał o wypoczynku i odpowiedniej regeneracji przed kolejnymi zajęciami.

Podziału absolutnie nie widać. Wszyscy razem jemy, trenujemy, żartujemy, rozmawiamy. Do moich obowiązków zaś należało jedynie zabieranie piłek czy grzybków, ale było to dla mnie zupełnie normalne, gdyż już w Polsce najmłodszy zawsze brał sprzęt. Dlatego nie sprawiało mi to żadnego kłopotu.

– Jak wspominasz swój pierwszy trening z dorosłą drużyną i pierwsze wejście do szatni?

– Na moim pierwszym treningu wszyscy wyszliśmy w strojach meczowych Bayeru. Było sporo kamer, ludzi, byłem tym wszystkim mega zachwycony! Miejsce w szatni miałem już przed treningiem wyznaczone, dlatego nie musiałem się zastanawiać, gdzie usiąść. Trener mnie przedstawił przed całą drużyną, a i ja oczywiście każdemu z osobna podałem rękę mówiąc: „Tomek”.

– Dużo brakuje Ci jako golkiperowi do choćby Niklasa Lomba, czy na przykład Bernda Leno? Co chcesz najbardziej u siebie poprawić?

– Wiadomo, Bernd Leno jest bramkarzem najwyższej światowej klasy. Gdyby mi nic nie brakowało do niego, to mógłbym śmiało stać w Bayerze między słupkami. Brakuje mi jednak jeszcze sporo – zarówno do niego, jak i do Rambo czy Niklasa. Ciężko trenuję, żeby jak najszybciej móc im dorównać, by czuli mój oddech na plecach. Najbardziej zaś muszę popracować nad grą nogami, szybkością i wyskokiem.

– Masz okazję grać w juniorskiej Lidze Mistrzów. Czy w tych rozgrywkach jest znacznie wyższy poziom niż w silnych niemieckich ligach juniorskich, w których występujesz na co dzień?

– Poziom młodzieżowej Ligi Mistrzów jest niesamowicie wysoki. Każdy mecz jest dla nas niczym finał Ligi Mistrzów i jest to mega motywacja do dalszej pracy. Poziom jest wyższy w porównaniu do niemieckiej a-Jugend Bundesligi. W Youth League w każdym meczu jaki gramy jest super atmosfera i mega dobrzy rywale. Różnice bramkowe są niewielkie. Natomiast w młodzieżowej Bundeslidze zdarzają się spotkania, w których wygrywa się po 5:0. Choć są również takie jak z Borussią Dortmund, które już do najłatwiejszych nie należą.

– Miałeś okazję trenować i grać z Benjaminem Henrichsem, Kai Havertzem, Marlonem Freyem, którzy ? zwłaszcza pierwsi dwaj ? w ostatnich tygodniach robią niemałe zamieszanie w Leverkusen.

– Benny i Kay, jak i Marlon to bardzo dobrzy, pracowici i skromni zawodnicy, którzy mogą podbić światowy futbol. Szczególnie dwóch pierwszych, co pokazuje powołanie Benniego do pierwszej reprezentacji Niemiec oraz debiut Kaya w pierwszej jedenastce Bayeru.

– Kto z juniorskiej drużyny Bayeru może Twoim zdaniem szybko pojawić się w kadrze meczowej seniorskiej ekipy?

– Myśle, ze Atakan Akkaynak ma spore szanse na to by dostać się do pierwszej drużyny i zagościć tam na stałe. Oczywiście, tak jak wyżej napisałem, jeśli będę ciężko pracował, dopisze mi zdrowie i trochę szczęścia, to liczę, że i ja w przyszłości znajdę się między słupkami Bayeru Leverkusen.

– Jak od momentu przyjścia do Bayeru zmieniło się Twoje życie codzienne? Jak wygląda Twój plan dnia?

– Właściwie niewiele się zmieniło. Rano pobudka do szkoły, lekcje do godziny 13-15. Trzy razy w tygodniu chodzę do internatu, gdzie odrabiam prace domowe, czy uczę się niemieckiego, a następnie trening, kolacja i sen. Od wakacji zacząłem sobie gotować ? to właściwie jedyna zmiana, bo muszę trochę wcześniej wstawać z rana i robić sobie jedzenie na cały dzień.

– Poznałeś już Leverkusen na tyle, by stać się przewodnikiem znajomych po tym mieście? Jak radzisz sobie z językiem niemieckim?

Na pewno wszystkiego w Leverkusen jeszcze nie odkryłem, ale śmiało mogę oprowadzić oraz pokazać ciekawe miejsca, nawet w Düsseldorf lub Köln. Z językiem nie mam większych problemów. Na co dzień koleguję się tutaj tylko z Niemcami, a i moja dziewczyna mówi tylko po niemiecku. Choć oczywiście dostaje również ode mnie lekcje języka polskiego.

Rozmawiał Martin Huć

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!