Najpierw w niebie, później piekle, a ostatecznie skończyło się w czyśćcu. Tak można w skrócie podsumować spotkanie Bayeru Leverkusen z AS Romą. Aptekarze po szalonym meczu zremisowali na własnym boisku z włoską drużyną 4:4.

Pojedynku drużyn rozlosowanych z drugiego i trzeciego koszyka teoretycznie powinny być jednymi z najciekawszych, gdyż to właśnie te drużyny przeważnie rywalizują o wyjście z grupy do następnej fazy Ligi Mistrzów. Tego wieczoru nie było inaczej. Piłkarze Bayeru i Romy zaprezentowali nam prawdziwą goleadę. Śmiało możemy stwierdzić, że to starcie będzie zaliczane do najbardziej emocjonujących w tym sezonie.

Obie ekipy podeszły do tego spotkania szczególnie zmotywowane. Bayer ostatnio kiepsko spisuje się na ligowym podwórku i chcę jak najlepiej zrekompensować kibicom brak zwycięstw z ostatnich spotkań. Roma natomiast chciała się zrewanżować za wpadkę w poprzedniej kolejce Ligi Mistrzów, kiedy to przegrali z BATE Borysow 2:3.

Niemniej jednak początek należał zdecydowanie do gospodarzy. Na pierwsze trafienie Bayeru czekaliśmy zaledwie trzy minuty. Torosidis zagrał futbolówkę ręką we własnej szesnastce. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości i wskazał ręką na wapno. Do piłki podszedł Javier Hernandez, który pewnym strzałem pokonał Wojciecha Szczęsnego.

Na drugie trafienie Aptekarzy czekaliśmy kwadrans. Katastrofalnie zachował się Digne, który podarował piłkę Hernandezowi. Meksykanin podał do Calhanoglu, a ten fantastycznym podaniem z powrotem odegrał Chicharito, który na raty po raz drugi tego spotkania pokonał Szczęsnego.

Wydawało się, że spotkanie będzie odbywało się pod dyktando gospodarzy, lecz w 29 minucie sygnał do lepszej gry dał kapitan gości Daniele De Rossi. Po rzucie rożnym, Torosidis dograł główką do De Rossiego. Włoch przyjął piłkę na klatkę i uderzył obok interweniującego Bernda Leno.

Odpowiedź gospodarzy mogła być momentalna. Bellarabi znakomicie wrzucił piłkę z prawej flanki. Szczęsny minął się z piłką, a Hernandez zupełnie niepilnowany nie potrafił skierować piłki do pustej bramki.

Chicharito z pewnością później pluł sobie w brodę za zmarnowanie tej sytuacji, ponieważ gdyby trafił to Aptekarze z powrotem prowadziliby dwoma bramkami, a tak to pięć minut później byliśmy świadkami wyrównania stawki. De Rossi po raz drugi pokonał Bernda Leno. Włoch wykorzystał świetne dośrodkowanie Pjanića i nie miał najmniejszych problemów, żeby skierować futbolówkę do bramki.

Pierwsza połowa zakończyła się remisem 2:2 i sprawa wygranej w tym meczu wciąż pozostała otwarta. Niemniej jednak te dwie bramki najwidoczniej podłamały grę gospodarzy, gdyż od samego początku do natarcia ruszyli zawodnicy ze stolicy Włoch. Najpierw w 50 minucie bliski pokonania Bernda Leno był… Giulio Donati. Prawy obrońca Bayeru niefortunną interwencją skierował piłkę w światło swojej bramki, lecz Leno udało się sparować piłkę na poprzeczkę.

Cztery minuty później byliśmy świadkami, jak goście wychodzą na prowadzenie. Świetnie dysponowany dziś Pjanić przyćmił samego Hakana Calhanoglu i zrobił to, co Turek potrafi najlepiej. Fantastycznie uderzył z rzutu wolnego, zdzierając pajęczynę pod spojeniem bramki Leno.

W 73 minucie goście poszli za ciosem i dołożyli kolejne trafienie. Pjanić świetnie uruchomił na lewej flance Gervinho, który następnie minął rywala i wyłożył futbolówkę Iago Falque. Hiszpan dopełnił tylko formalności, podwyższając prowadzenie 4:2.

Ten, kto w tym momencie postawił u bukmacherów zakład na remis, musiał wzbogacić się o sporą sumkę. Nic nie wskazywało na to, żeby Bayer był w stanie jeszcze cokolwiek ugrać w tym spotkaniu. O ile w spotkaniu z Barceloną zabrakło nam koncentracji i szczęścia, o tyle w spotkaniu z Romą trudno się do tego przyczepić.

Sygnał do odrabiania strat dał w 84 minucie Kevin Kampl. Słowieniec przejął futbolówkę przed narożnikiem pola karnego i uderzył rewelacyjnie po długim rogu. Szczęsny wyciągnął się jak struna, ale nie był w stanie wybronić mocnego strzału.

Gospodarzy od razu poszli za ciosem. Zaledwie dwie minuty później zrobił się już remis 4:4. Fantastyczną akcją popisali się podopieczni Rogera Schimidta. Wendell przebojowo wdarł się z lewej strony w pole karne rywala i dograł do wchodzącego Mehmediego, który z łatwością pokonał golkipera gości.

Szansę na dobicie rywali miał jeszcze w końcówce Chicharito. Meksykanin minął rywala, wbiegł w pole karne i uderzył po długim rogu. Piłka niestety przeleciała tuż obok słupka.

Mimo to nie mamy prawa narzekać na końcowy rezultat. Ostatecznie nic się więcej nie zmieniło i spotkanie zakończyło się kosmicznym wynikiem 4:4. Sprawa awansu wciąż pozostaje otwarta. Sytuacja w grupie zrobiła się niezmiernie ciekawa i z niecierpliwością wyczekujemy rewanżu w Rzymie.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!