W meczu z Hoffenheim piłkarze Bayeru zawiedli, nie potrafiąc pokonać jednej z najsłabszych drużyn jesieni. Spotkanie zakończyło się remisem 1-1, a wcale nie jest to najgorszy obrót spraw dla gości z Leverkusen, którzy kilkakrotnie przyprawili swoich kibiców o rwanie włosów z głowy – zwłaszcza w drugiej połowie.
Strzelanie mogło zacząć się już w 3. minucie, ale po rzucie rożnym wykonanym przez Hakana Calhanoglu do piłki ostatecznie nie zdążył nabiegający na dalszy słupek Javier Hernandez. Po tej sytuacji Bayer rozpoczął okres dominacji, który jednak nie przełożył się na kolejne sytuacje. Gospodarze cofnęli się głęboko na własną połowę i jedynie sporadycznie długimi podaniami z pominięciem drugiej linii próbowali uruchamiać zawodników formacji ofensywnej. Za tą podwórkową taktyką przemawiał również fakt, że mnóstwo kłopotów Wieśniakom sprawiało precyzyjne podanie piłki do najbliżej ustawionego partnera – liczne były sytuacje, gdy w z pozoru banalnych sytuacjach piłkarze Huuba Stevensa posyłali futbolówkę w aut lub pod nogi Aptekarzy.
Okres stagnacji mógł uśpić nawet najbardziej wyposzczonego fana Bundesligi. Dopiero w 23. minucie jeden z piłkarzy gości, a konkretnie Calhanoglu, doszedł do wniosku, że po wielu nieudanych próbach wypuszczenia napastników na czystą sytuację strzelecką, równie dobrze można spróbować uderzenia z dystansu. Szkoda tylko, że Turek posłał piłkę zdecydowanie zbyt wysoko.
Pierwszą składną akcję podopiecznych Rogera Schmidta zakończoną strzałem na bramkę Baumanna mogliśmy zaobserwować w 26. minucie. Bardzo dobrze przy piłce w okolicach pola karnego Hoffenheim utrzymał się atakowany przez kilku rywali Kevin Kampl. Słoweniec zagrał do Calhanoglu, a ten podbił futbolówkę przed siebie, gdzie wysoki Stefan Kiessling miękkim strzałem głową o mało nie posłał jej do bramki gospodarzy – na wysokości zadania stanął Oliver Baumann, piąstkując piłkę na rzut rożny.
Choć obraz gry nie uległ zmianie, a Wieśniacy zupełnie odpuścili sobie jakąkolwiek kreatywność w ofensywie, to oni wyszli na prowadzenie. Na pięć minut przed przerwą z rzutu rożnego dośrodkowywał Jonathan Schmid. Piłkę wybili obrońcy Bayeru, doszedł do niej jednak Jiloan Hamad. Mający azerskie korzenie Szwed uderzył mocno z czternastu metrów przy dalszym słupku, zdobywając bramkę mimo próby interwencji w wykonaniu Bernda Leno.
Zaraz po stracie gola przyjezdni mogli wyrównać, jednak Chicharito z bliska uderzył wprawdzie celnie, ale mimo wszystko zbyt blisko dobrze dysponowanego Baumanna, który wybronił strzał. Na przerwę w o wiele lepszym humorze schodzili gospodarze, którzy zdecydowanie lepiej weszli w drugą połowę. W 49. minucie Aptekarzom dopisało szczęście, gdy Hamad zamiast dopełnić formalności i po ładnej akcji swej drużyny wpakować piłkę do bramki bezradnego Leno, posłał ją minimalnie ponad poprzeczką.
Zawodnicy Bayeru z trudem, lecz wreszcie odzyskali przewagę, choć rywale co jakiś czas wyprowadzali groźne, szybkie kontry. Dogodne okazje do wyrównania zmarnowali Calhanoglu (51.) i Chicharito (53.). W pierwszym z przypadków schodzący z lewego skrzydła do środka Hakan po odebraniu piłki Fabianowi Schärowi uderzył z ostrego kąta prosto w Baumanna, w drugim po bardzo dobrym dośrodkowaniu Bellarabiego z prawego skrzydła Hernandezowi pozostało dostawić głowę, nogę, cokolwiek… No, ale nie dostawił i z bramki nici.
Szczęścia z dystansu próbował wracający do składu po długiej przerwie Tin Jedvaj, jednak uderzył niecelnie (54.). W odpowiedzi gracze Hoffenheim o mały włos nie podwyższyli rezultatu, gdy w 59. minucie w zamieszaniu podbramkowym groźnie uderzał Eduardo Vargas. Piłka odbiła się od słupka i trafiła do Leno, który zmuszony został do kapitalnej interwencji, gdy Chilijczyk próbował dobitki. Ostatecznie skończyło się na strachu.
Czas uciekał, a Bayer mimo kolejnych akcji na połowie rywala wciąż przegrywał. W 65. minucie niezwykle aktywny i sporo wnoszący do gry drużyny Kampl zbiegł z prawej strony do środka, uderzając lewą nogą. Piłka minęła jednak dalszy słupek bramki Baumanna. Z kolei w 71. minucie reprezentant Słowenii zagrał genialne podanie do Chicharito, jednak strzał Meksykanina z ostrego kąta w ostatniej chwili został zablokowany przez obrońcę.
Wreszcie, gdy kibice z Leverkusen pomału zaczynali tracić nadzieję na trafienie ich ulubieńców, nadeszła 75. minuta i kolejne zamieszanie pod bramką – tym razem pod tą strzeżoną przez Olivera Baumanna. Z narożnika boiska dośrodkowywał wprowadzony w drugiej połowie na boisko kosztem Bellarabiego Julian Brandt, po czym w polu karnym Wieśniaków zapanował istny chaos, w którym ostatecznie najlepiej zorientował się stojący w okolicach piątego metra Ömer Toprak. Turek wyczekał na odpowiedni moment, wygrał pojedynek główkowy z obrońcą i wbił piłkę do pustej bramki, dając Aptekarzom upragnione wyrównanie!
W końcówce przyjezdni próbowali szukać kolejnego trafienia, świetnie jako inicjator kolejnych ataków zaprezentował się Brandt. Mimo okazji Kampla (80.) i Chicharito (84., 85.) i kolejnego szturmu na kilka minut przed doliczonym czasem, gdy na bramkę Hoffenheim najpierw uderzał Kampl, a następnie główką Baumanna bezskutecznie usiłował pokonać Stefan Kiessling, rozstrzygnięcie nie zapadło. Inauguracja drugiej połowy sezonu w wykonaniu Aptekarzy wyglądała… tak sobie. Choć rywal grał u siebie i miał nóż na gardle jako ekipa broniąca się przed spadkiem, dla podopiecznych Schmidta nie powinien stanowić żadnej przeszkody. Niestety, znów zawodzi skuteczność, tym razem współpraca w ataku między Kiesslingiem a Hernandezem nie wyglądała tak, jak w ostatnich kolejkach rundy jesiennej. Z ciężko wywalczonego dziś punktu z pewnością o wiele bardziej cieszą się gospodarze.