Prywatnie to kibic Bundesligi i Bayernu Monachium. Coraz częściej jednak, ze świetnym skutkiem, bierze się za tłumaczenie książek. Najpierw „Drobna różnica” Philippa Lahma, później „FIFA Mafia”, a teraz „Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk”. Kolejne ma w planach. A o tej najnowszej, w krótkiej rozmowie opowiada naszemu portalowi.
Książka o Robercie Enke nie była z pewnością najłatwiejsza do przetłumaczenia. Opisz, jak wyglądała Twoja praca nad jej polską wersją?
Książkę zacząłem tłumaczyć w sierpniu, a zakończyłem w październiku. W trakcie prac trafiały się sytuacje, w których musiałem przerywać tłumaczenie. Dla czytelnika ?Życie wypuszczone z rąk” będzie przytłaczającą lekturą, więc wyobraźcie sobie, że czytacie ją analizując każde zdanie, a wchłaniając jej treść poniekąd żyjecie obok opisanych wydarzeń.
Tłumaczyłem około pięć godzin dziennie, ale prawdziwe wyzwanie czekało na mnie pod koniec grudnia, gdy zaczęły się prace redakcyjne. Jeśli w przyszłości weźmiecie w rękę jakąkolwiek książkę, zwróćcie uwagę na redaktorów i korektorów – są oni utajonymi aniołami, czuwającymi nad całością. Kiedyś słyszałem, że tłumaczenie jest jak kobieta – albo piękne, albo wierne. Mogę szczerze napisać, że jestem wierny, a to Pani redaktor uczyniła je pięknym.
Który z fragmentów zrobił na Tobie największe wrażenie?
Jeśli miałbym wybrać jeden, to bezwzględnie byłby to ten, opisujący czwartą operację Lary. Sam jestem ojcem dwuletniej Marysi, więc dla mnie cały opis problemów zdrowotnych dziecka był poruszający. Gdy moja żona była w ciąży, ani razu nie pomyślałem i nie powiedziałem szczerze – ?nie ważne czy syn, czy córka, ważne, żeby dziecko było zdrowe”. Po tej książce jest mi wstyd, że nie brałem tych słów na poważnie.
Czy są takie momenty w książce, po których na moment człowiek będzie potrzebował czasu na chwilę zadumy?
Bezwzględnie. Dla mnie po raz pierwszy był to fragment opowiadający o tym, jak Robert prosi rodziców o kurtkę, dzięki której uniknie prześladowań rówieśników. Znam to z czasów, gdy byłem nastolatkiem. Jako chłopak w długich włosach musiałem unikać tych, którzy włosów nie mieli wcale. Takie problemy były obecne również za zachodnią granicą.
?FIFA Mafia”, autobiografie Hannawalda i Lahma, a teraz biografia Roberta Enke – to książki, które przełożyłeś z języka niemieckiego na język polski. Czym cechuje się niemiecki styl pisania książek?Z czym masz zawsze największe problemy?
Hannawaldowi towarzyszyłem podczas promocji, jednak sam przekład książki wykonała pani Renata Pol.
Problemem jest nie tyle styl, a konfrontacja gramatyczna tych języków. Przykładem niech będzie podmiot w zdaniu – w języku niemieckim nie ma podmiotu domyślnego, więc po kilku godzinach pisania automatycznie wpisujemy w języku polskim podmiot na siłę. Szyk również potrafi wprowadzać w błąd, szczególny, jeśli zdanie jest kilkukrotnie złożone.
Jednak istnieje podstawowa zasada – nigdy nie ufaj sobie samemu. Zawsze starałem się czytać zdanie dwa, a nawet trzy razy, aby nie pomylić fonetycznie podobnie brzmiących słów. Jeśli z kolei nie jestem czegoś pewien, to sprawdzam to gdzie się da.
Którą z zagranicznych książek, które już się ukazały, chciałbyś najbardziej spróbować przetłumaczyć na język polski?
Mam dwa marzenia – ?FC Bayern und seine Juden” oraz ?Das Prinzip Uli Hoeneß”. Często słyszę podczas meczów niemieckich drużyn: ?czemu kibicujesz tym hitlerowcom?”. Jak na ironię piłka nożna trafiła do Niemiec z Anglii za sprawą Żydów. O tym opowiada pierwsza książka (koncentruje się na Bayernie, ale opisuje całość), a jako kibic chciałbym to przekazać wszystkim. Walczmy ze stereotypami i obalajmy mity.
Jeśli jednak mowa o drugiej książce, to powiem jak Lahm w swojej autobiografii – Uli Hoeneß to dla mnie w pewnym sensie wzór. Kibice Bundesligi znają go głównie jako faceta z czerwoną twarzą na ławce Bayernu, który nie boi się utarczek słownych. Z kolei fani Bayeru z konfliktu z Christophem Daumem. Jest on jednak wielkim człowiekiem, który własną głupotą zniszczył swoją legendę, a mimo to jest ubóstwiany przez każdego kibica FCBM. Przetłumaczyłem już dwie książki o Bayernie (druga jeszcze nie została wydana) i z chęcią dodałbym do kolekcji kolejne. Biografia Enke pokazuje, że niesamowite historie kryją się tuż za rogiem. Z chęcią wziąłbym w swoje ręce autobiografię Reinera Calmunda.
Rozmawiał: Martin Huć