Simon Rolfes porusza w wywiadzie trzy kwestie: nieoczekiwanej zmiany systemu w reprezentacji Niemiec, dominacji i trenera Bayeru Leverkusen Robina Dutta.
Simon Rolfes to jedyny piłkarz z debiutantów pod wodzą Lowa, który pamięta mecz z Danią z marca 2007 roku, przegrany 0:1. Wszyscy inni jak Alexander Madlung, Roberto Hilbert, Jan Schlaudraff czy Patrick Helmes nie utrzymali w niej miejsca. 29 – latek był niezbędny w latach 2008 – 2009 i stanowił siłę w pomocy. Strzelił przeciw Ukrainie swą 2 bramkę w 25 występie w reprezentacji. Ma nadzieję, że dziś wystąpi w meczu z Holandią.
Panie Rolfes, czy wyobraża Pan sobie występ jako lewy obrońca?
Rolfes: Lewy obrońca????
Tak, miejsce zwolniło się po Philippie Lahmie.
Rolfes: Grałem w młodości na tej pozycji, ale obecnie nie jest to najlepsze rozwiązanie.
Na pozycji defensywnego pomocnika jest duża konkurencja.
Rolfes: Będę walczył, jestem pomocnikiem.
Ostatnio nawet było dostępne jedno miejsce więcej w środkowej linii. Jak Pan ocenia eksperyment selekcjonera z grą na trzech obrońców?
Rolfes: Powiedział nam o tym popołudniu. Pomyślałem i przypomniałem sobie, że tak kiedyś graliśmy w Werderze Brema.
Rozpoczął Pan swoją karierę, kiedy taki system jeszcze obowiązywał. Dziś wielu młodych graczy nawet nie zna takiego systemu?
Rolfes: To prawda, jestem jednym z ostatnich, który taki system pamięta.
Jak można poradzić sobie w takim systemie?
Rolfes: To tylko niuanse. z systemu 3 – 5 – 2 można szybko przejść na 4 – 5 – 1, a potem równie szybko na 4 – 4 – 2 lub 4 – 3 – 3.
Ale czy nie chciałby być Pan graczem nie zaskakiwanym przez trenera?
Rolfes: Na Ukrainie testowaliśmy. Na pewno w eliminacjach Mistrzostw Europy każdy niedopracowany system nie byłby dobrym rozwiązaniem.
Tak rzeczywiście było. Wyglądało na bałagan?
Rolfes: Trzeba takie rzeczy akceptować jako zawodnik i dalej się uczyć. Nie ma problemu.
Czy na tak radykalny eksperyment może pozwolić sobie tylko trener, którego pozycja jest niepodważalna?
Rolfes: Na pewno trener mógł się zdecydować na coś takiego. Ma siłę, a jednocześnie czuwa nad wszystkim.
Tak jak na Euro 2008. W ćwierćfinale, w którym Niemcy z systemu 4 – 4 – 2 po wejściu Thomasa Hitzlspergera zmienili system na 4 – 5 – 1 z samotnym Miro Klose w ataku?
Rolfes: Rzeczywiście, przez 4 lata graliśmy systemem 4 – 4 – 2. A potem musieliśmy zmienić system w tak ważnym meczu. To wymaga odwagi, ale zadziałało bardzo dobrze.
Zagrałeś ostatni mecz eliminacji Mistrzostw Świata, w październiku 2009 w Moskwie z Rosją tuż obok Michaela Ballacka, na bardzo wysokim poziomie. Potem miałeś operację kolana. Jak widzisz swoją pozycję teraz?
Rolfes: Nie było mnie prawie dwa lata w reprezentacji. Pojawili się bardzo dobrzy gracze. Nie było łatwo znaleźć się w niej ponownie. Jestem z tego bardzo dumny. To może nie wiele, ale muszę sobie coś udowodnić. Na Ukrainie zagrałem bardzo dobrze. Strzeliłem gola.
Typowy gol Rolfesa. Rzut rożny, przedłużenie głową i strzał?
Rolfes: Dokładnie. Strzeliłem wiele takich goli w lidze. Da mi nowy impuls do walki.
Czy nie bał się Pan, że problemy z kolanem mogą zakończyć Pana karierę?
Rolfes: Gdyby to było 15 lat temu prawdopodobnie tak się mogłoby stać. Ale teraz jest wielu fachowców, którzy mogą w pełni odtworzyć sytuację z przed operacji. Wiedziałem, że muszę być cierpliwy.
Wydaje się jednak, że Bayer Leverkusen nie uważa Pana za pacjenta, którym tak bardzo warto się opiekować. Dyrektor Generalny Wolfgang Holzhauser w ubiegłym tygodniu mówił, że Pan, Kiessling i Castro mogą niedługo opuścić drużynę?
Rolfes: Na razie jestem w trakcie długoterminowej współpracy z klubem. Mam kontrakt do połowy 2013 roku.
Można odnieść wrażenie, że Rolfes nie jest obecnie szczęśliwy w Leverkusen?
Rolfes: Oczywiście martwi mnie sytuacja w tabeli i fakt, że nie widzę jakości w zespole. Taką ekipą powinniśmy bez problemów zakwalifikować się do Ligi Mistrzów.
Czy chce Pan, aby zespół bardziej dominował?
Rolfes: Hmmm (śmiech)
Pewnie obecnie musi się Pan wypowiadać bardziej dyplomatycznie?
Rolfes: Musimy dłużej dominować niż do tej pory. Nie wystarcza 15 czy 30 minut.
Wydaje się, że Pan i trener Robin Dutt nie pasujecie do siebie?
Rolfes: Skoro tak już usłyszeliście. Osobiście myślę, że jest to normalny proces poznawania nowych metod szkoleniowych.
Słowa Wolfganga Holzhausera pokazywały jednak coś innego?
Rolfes: Myślę, że było to raczej nakreślenie strategii na przyszłość. Za jakiś czas nie będzie w Bayerze Rolfesa czy Kiesslinga i zastąpią nas juniorzy. Myślę, że klub zdaje sobie sprawę ze swoich dążeń, tak jak i ja.
A czego Pan oczekuje?
Rolfes: Wyjaśnienia wszystkiego w osobistej rozmowie. A najbardziej chce osiągnąć sukces.
I zapewne ważna jest komfortowa atmosfera pracy?
Rolfes: Tak, oczywiście.
Ostatnio komfort był zaburzony podczas kadencji trenera Bruno Labbadii?
Rolfes: Można to nazwać, jak chcesz. Ale to nie znaczy, że siedzisz na kanapie i nic nie robisz. Nawet tortury można wytrzymać w miłej atmosferze. Wytrzymanie wielkich obciążeń jest gwarantem sukcesu. Oprócz tego potrzebny jest właściwy duch zespołu. Jeśli tego nie ma, gracz daje z siebie tylko 80%.
Czy przykład drużyny narodowej jest godny do naśladowania?
Rolfes: Tutaj pracujemy bardzo mocno przed wielkimi turniejami. Jest dobra atmosfera. Nikt się na nic nie ogląda.
Czy selekcjoner Low jest zawsze taki zrelaksowany?
Rolfes: Tak, zwykle jest przyjazny i zrelaksowany. A przede wszystkim jest skoncentrowany na celach i wymaga wysokiego poziomu wydajności. Jeżeli osoby tutaj nie byłyby tak zaangażowanie i nie dokładały odpowiedniej jakości, zespół nie osiągnąłby takich sukcesów w ostatnich latach.
A jednak Low po głupiej stracie piłki w ostatniej minucie meczu z Ukrainą krzyczał do Pana: „Czy jesteś całkowicie szalony”?
Rolfes: Czytałem, ale nie słyszałem na boisku. Myślę, że jest to w porządku, to część piłki nożnej.