Piłkarze, oraz sztab szkoleniowy Bayeru Leverkusen nie wyciągneli wniosków ze spotkania poprzedniej kolejki, w którym to drużyna Schalke niemal że w identycznych okolicznościach zremisowała z HSV, jak dzisiejszego wieczoru z drużyną „Aspiryn”. Można rzec iż stracone dwa punkty w samej końcówce były efektem nietrafionych zmian trenera Bayeru, Juppa Heynckesa.
Spotkanie na wypełnionej po brzegi Veltins-Arenie, wydawało się iż dobrze rozpoczęli gospodarze. Już w pierwszych minutach Daniel Schwaab za faul na Lewisie Holtby, który swego czasu był przymierzany do Bayeru, obejrzał pierwszą w tym spotkaniu żółtą kartkę. Kilka minut później, pierwszy raz dobrze zaatakował Bayer. Barnetta, który otrzymał podanie ze środka pola, pognał prawą stroną boiska i dobrze wrzucił piłkę w pole karne. Tylko dobra interwencja młodego Benedikta Howedesa sprawiła iż Kiessling nie zdołał wyprowadzić Bayeru na prowadzenie. Kolejną akcję godną uwagi gospodarze przeprowadzili w 26. minucie, kiedy to Westermann zagrał bardzo dobrą, prostopadłą piłkę do Lewisa Holtby, który w akcji „3 na 3” postanowił podać do Kuranyiego, a ten, mimo blokady Samiego Hyypii, zdołał oddać strzał w sam środek bramki. To co wydarzyło się po 31 minutach gry, zapewne oglądać będą kibice w całej europie. Po dośrodkowaniu Tranquillo Barnetty z rzutu rożnego, obrońcy „królewsko niebieskich” zdołali wybić piłkę przed pole karne, gdzie niepilnowany czyhał, wypożyczony z monachijskiego Bayernu, Toni Kroos. Ten mimo tego, że miał ułamki sekundy na odpowiednie ustawienie się i przymierzenie, huknął z powietrza- niczym z armaty, i golkiper Schalke- Manuel Neuer nawet nie zareagował. Wydawać by się mogło iż nie spodziewał się, że z tego uderzenia w ogóle paść może bramka. „Aptekarze” nie zwalniali tempa gry i cały czas dominowali na boisku, czego efektem był strzał w słupek Erena Derdiyoka w 43. minucie. I tym razem potwierdziło się stare przysłowie- „co się odwlecze, to nie uciecze”. Minutę po „słupku” Derdiyoka, sędzia podyktował rzut wolny w znacznej odległości od bramki Neuera. Stały fragment po raz kolejny był egzekwowany przez Barnettę, i zacentrował on prosto na głowę Kiesslinga, który wyskoczył najwyżej, i po raz drugi w tym meczu dał powody do radości licznej grupie kibiców z Leverkusen. Na kilkanaście sekund przed zejściem zawodników do szatni, po raz kolejny już, na piąty metr zagrał wysoką piłkę Tranquillo Barnetta. Bliski zdobycia drugiej bramki w tej sytuacji był Steffan Kiessling, lecz tym razem kapitalnym instyktem popisał się Neuer.
Po przerwie, czego można było się spodziewać, przypominając sobie mecz sprzed tygodnia, w którym to HSV również na tym stadionie, do przerwy prowadziło również 2:0, to Schalke przejęło inicjatywę i to głównie oni dominowali na boisku. Jak grał Bayer? skoro to Rene Adler był najlepszym zawodnikiem „Aspiryn” w drugiej części gry, to niech każdy sam sobie sobie na to pytanie. Pierwszy raz w drugiej połowie, kibicom zajmującym „czerwony sektor”, ciśnienie podniósł Sami Hyypia- zbyt lekko podał on do Adlera. Wtedy to zza pleców fińskiego obrońcy wybiegł Jefferson Farfan i mimo tego, iż po tej akcji cały stadion oszalał, ciesząc się z kontaktowej bramki, sędzia zinterpretował wejście Peruwiańczyka jako zbyt ostry atak na Rene Adlera i bramki nie uznał. 20 minut po rozpoczęciu drugiej połowy, kolejną groźną okazje w stworzyło sobie Schalke 04. Po podaniu ze środka boiska, Kuranyi wychodził na pozycje sam na sam, lecz pierwszy bramkarz niemieckiej reprezentacji nie dał się zaskoczyć i uprzedził napastnika miejscowych, wybijając piłkę w głąb boiska. Kiedy wydawało się że spotkanie na szczycie 11. kolejki Bundesligi zakończy się pewnym zwycięstwem gości, trener Bayeru (jak się później okazało, całkiem niepotrzebnie) zaczął robić roszady w składzie. Boisko opuszczali kolejno Hyypia i Castro, a pojawili się na nim Sinkiewicz i Sarpei, dzięki czemu o emocje w tym spotkaniu, cały czas mogliśmy być pewni. W 85. minucie, Schalke wykonywało rzut wolny z prawego narożnika pola karnego. Po dośrodkowaniu Rakiticia, w polu karnym zrobiło się olbrzymie zamieszanie. Kiedy to pod nogami futbolówkę miał Lukas Sinkiewicz, odebrał mu ją Kuranyi i niemal wszedł z nią do bramki, ożywiając trybuny na Veltins Arena. Po tej bramce, piłkarze w niebiesko-białych strojach grali jak z nut. Schalke nie miało już nic do stracenia i cały czas atakowało, co przyniosło zamierzony efekt dwie minuty później. Niemal że z połowy boiska piłkę „na zamieszanie” wrzucił obrońca Schalke- Rafinha, głową w pole karne przedłużył ją Kevin Kuranyi, a dzieła zniszczenia Bayeru dokonał Vicente Sanchez, którego nie upilnował Sinkiewicz. Błąd popełnił również Adler, który minął się z piłką podczas próby piąstkowania i piłka po raz drugi w okresie trzech minut ugrzęzła w bramce Bayeru. Sędzia po upływie doliczonych, do regulaminowego czasu gry, trzech minut, zakończył spotkanie i gospodarze po raz drugi z rzędu cieszyli się z wywalczonego punktu w ostatnich minutach meczu.
Mimo zdobyczy punktowej na trudnym terenie, w obozie Bayeru, po tym dramatycznym spotkaniu, pozostaje olbrzymi niedosyt. Wydawać by się mogło, że gdyby nie zmiany w defensywie Bayeru przed końcem spotkania, to Bayer zgarnął by całą pulę i odskoczył Werderowi Brema na trzy punkty. Na chwile obecną Bayer pozostał liderem Bundesligi z przewagą jednego punktu nad bremeńczykami, a w następnej kolejce spotkają się na BayArenie z Eintrachtem Frankfurt, którego trenerem jest Michael Skibbe- Szkoleniowiec ten powróci do Leverkusen pierwszy raz, po tym jak został zwolniony z tego klubu po fatalnej końcówce sezonu 2007/08.
Schalke 04 Gelsenkirschen – Bayer 04 Leverkusen 2:2
Bramki: Kroos (0:1), Kiessling (0:2), Kuranyi (1:2), Sanchez (2:2)