Wyjazd do Leverkusen na spotkanie z Borussią M’Gladbach był pierwszym celem, jaki postawił sobie nasz Fanclub w nowym sezonie. Inauguracyjny mecz na Bayarenie, atrakcyjny (derbowy) rywal i wakacyjna pora napawały nadzieją, że może tym razem uda się pojechać nad Ren w liczniejszej niż zazwyczaj grupie. Niestety zainteresowanie tym wyjazdem było tak wielkie jak dorobek punktowy FC Koeln w dwóch pierwszych kolejkach tegorocznych rozgrywek Bundesligi. Nie zniechęciło nas to jednak i ostatecznie w liczbie trzech osób: Mati (Mathino), Konrad (Konradthfc) i ja (Aptekarz) udaliśmy się do Leverkusen dopingować nasz wspaniały zespół.

Podróż rozpoczęła się w piątek rano, około godziny 8.45. Wtedy to Konrad i ja wyruszyliśmy z osady Katowice w kierunku Wrocławia, gdzie byliśmy umówieni z Matim. Na miejsce dotarliśmy o 10.30. W centrum handlowym Bielany zakupiliśmy jeszcze drobny prezent dla Marcela (u którego zawsze nocujemy), oraz trochę napoi bogatych w chmiel. Udekorowaliśmy samochód w szaliki oraz flagę Bayeru i w dobrych nastrojach wyruszyliśmy do Niemiec.
Główną atrakcją podróży było eksponowanie naszych barw klubowych wszystkim autom na rejestracjach: Leverkusen albo K*ln. Na szczęście nikt w związku z tym nie zepchnął nas z autostrady i nie obrzucił śliwkami 😉

 

Czas płynął szybko, w największym stopniu za sprawą fantastycznej, muzyki serwowanej przez niemiecką rozgłośnie radiową. Bawiliśmy się przy niej znakomicie i nawet kot Dzordz ? (pseudo)maskotka Fanclubu, wydawał się być zadowolony (co zdarza mu się niezwykle rzadko). O 19.30 dotarliśmy do dzielnicy K*ln ? Mulheim, gdzie zamieszkuje wyżej wspomniany kolega Marcel. Wypiliśmy wspólnie po piwku, obejrzeliśmy bramki, które padły tego dnia w Bundeslidze, skomentowaliśmy absurdalne wyniki 2 kolejki i postanowiliśmy wybrać się na krótką wycieczkę po K*ln. Wsiedliśmy w metro i dojechaliśmy do dworca głównego. Widok jaki tam zastaliśmy, upewnił nas, że wybraliśmy dobry środek lokomocji i znajdujemy się w samym centrum Koloni. Ilość osób tej samej płci, okazujących sobie miłość i trzymających się za ręce utwierdziła nas w przekonaniu, że stereotypy dotyczące tego miasta mają bardzo wiele wspólnego z rzeczywistością. Mijając pana w koszulce Henessa (kult tej kozy jest tu porównywalny z kultem Lukasza Podolskiego) wyszliśmy na plac, na którym znajduje się słynna, kolońska katedra. Po chwili Konrad wyciągnął szalik Leverkusen i tak rozpoczęła się najbardziej chuligańska sesja fotograficzna w dziejach naszego Fanclubu.

Po zrobieniu kilku zdjęć, kupiliśmy piwa i poszliśmy nad Ren. Tam bawiliśmy się równie dobrze, głównie obserwując ludzi na imprezowym statku. Około północy wróciliśmy do Mulheim. Nasz gospodarz jeszcze nie spał, więc zaproponowaliśmy po jeszcze jednym złotym trunku. Rozmowy o piłce nożnej zeszły na dalszy plan w momencie, w którym Marcel włączył w tv kolejny (po ?Tańcu z wampirami? Polańskiego), kultowy w Niemczech film, a mianowicie ?Potwór z Czarnej Laguny?. Przerażające efekty specjalne wbiły nas w fotel, a jednocześnie skłoniły do kolejnej, dyskretnej dyskusji na temat gustu naszych zachodnich sąsiadów. O godzinie 1 udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. Mimo strachu przed potworem z Czarnej Laguny usnęliśmy szybko, a noc minęła nam bardzo spokojnie.

Sobota przywitała nas w miarę słoneczną pogodą. Wstaliśmy około 10 i w bojowych nastrojach zaczęliśmy przygotowywać się do meczu. Zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy koszulki+szaliki i udaliśmy się do Leverkusen. W pociągu spotkaliśmy zarówno kibiców Bayeru jak i Borussi, którzy w kulturalnej atmosferze zmierzali wspólnie na stadion. Doszliśmy wtedy do wniosku, że prędzej moherowe babcie oddadzą krzyż, niż zobaczymy w Polsce taki obrazek. O godzinie 13.30 dojechaliśmy do Ziemie Świętej. Od razu wyruszyliśmy na poszukiwanie knajpy Stadionecke, w której to miał rozpocząć się przemarsz fanów na Bayarenę. Po małych zawirowaniach udało nam się trafić na miejsce i uczestniczyć w końcówce owego marszu.

video z marszu, oraz z dopingiem:

Nie trwał on zbyt długo, dlatego już parę minut po 14 poszliśmy pod słynny kamień na spotkanie z Fanclubem Schwarz-Rot Silesia. Tam czekała już Gabi, która wręczyła nam bilety, a także upominki związane z Bayerem. Za chwilę zaczęli schodzić się pozostali członkowie fanklubu i po krótkim czasie w sporej grupie dyskutowaliśmy na temat zbliżającego się meczu, racząc się przy okazji zimnym piwkiem. 0 15 stwierdziliśmy, że najwyższa pora wejść na najpiękniejszy stadion świata. Tu pojawił się mały problem związany z biletami. Nasze wejściówki były na sektor A, a my chcieliśmy stać z najbardziej zagorzałą częścią sympatyków Bayeru, czyli w bloku C. Najpierw spróbowaliśmy swoich sił na dolnej trybunie, jednak po nieudanej próbie pokonania ogrodzenia, weszliśmy na górną część stadionu i tam przemierzając wzdłuż sektory A i B dostaliśmy się na pożądane miejsce. Bayarena prezentowała się jak zwykle wspaniale. Kibice od samego początku zadbali o doping, głośne śpiewy i choreografia uświadamiały, że już tylko minuty dzielą nas od pierwszego meczu Aptekarzy na własnym obiekcie.

Spotkanie zaczęło się punktualnie, jednak już kilka chwil po pierwszym gwizdku sędziego podszedł do nas ochroniarz i poinformował, że nie możemy stać w tym miejscu. Rozpoczęłam więc negocjacje, które niestety nie przynosiły zamierzonego efektu. Po kilku minutach zmieniłam taktykę i stwierdziłam, że właściwie ja nic nie rozumiem, bo jestem z Polski. Pan porządkowy mówił coś jeszcze przez chwilę po czym zrezygnowany stwierdził ? A stójcie tu już? i poszedł. Radość z obronionej pozycji w sektorze C nie trwała jednak długo, gdyż w tym momencie Bayer stracił bramkę nr 1. Jak potoczył się ten mecz, każdy wie. Kibicom na stadionie trudno było ogarnąć co się dzieje, zastanawialiśmy się momentami czy to przypadkiem nie hokej. Mimo wyniku doping był stosunkowo niezły, nasza trójka jak zwykle dawała z siebie wszystko, a Mati wyskoczył z koszulki. Niestety nawet ponętne ciało naszego pana Prezesa nie pomogło i Bayer przegrał spotkanie z Borussią M’Gladbach 3:6. Lekko zdezorientowani i zniesmaczeni opuściliśmy stadion, gdzie czekało już na nas kilka osób z Fanclubu Schwarz-rot Silesia. Norbert zaproponował, żebyśmy pojechali do jego baru i wspólnie zapili smutki związane z blamażem naszej drużyny. Wsiedliśmy w autobus i pół godziny później byliśmy na miejscu.

Po raz kolejny zostaliśmy wspaniale przyjęci przez naszych rodaków na co dzień mieszkających w Leverkusen. Piwko, dobry gulasz autorstwa pani Ewy, śmiechy i tańce pozwoliły nam częściowo zapomnieć o postawie Bayeru tego dnia. Jedną z atrakcji było również zwiedzanie, znajdującej się w budynku, bazy treningowej dla kajakarzy. Konrad i Mati spróbowali nawet swoich sił na przyrządzie do wiosłowania, jednak ich starania zostały dobitnie podsumowane przez trenującego tam pana, który spytał mnie czy koledzy nie są przypadkiem pod wpływem alkoholu 🙂 Wróciliśmy więc na górę i topiliśmy w chmielu kolejne, sportowe niepowodzenie. Około godziny 23 pożegnaliśmy się z Fanclubem Schwarz-rot Silesia. Herman i Norbert odwieźli nas autem do K*ln, jednak to nie był koniec naszej działalności tego dnia. Postanowiliśmy upiększyć dzielnicę Mulheim i zaczęliśmy rozklejać vlepki Bayer 04 Leverkusen Fanclub Poland gdzie tylko się dało. Słupy, skrzynki, witryny sklepowe, drzwi…nic nie umknęło naszej uwadze. Po skończonej akcji odwiedziliśmy jeszcze sklep w celu zakupienia piwa i o 24 wróciliśmy do mieszkania. Pożegnaliśmy Marcela, porobiliśmy kilka pamiątkowych zdjęć i mocno zmęczeni poszliśmy spać.

Poniedziałek był już niestety dniem powrotu do Polski. Po śniadaniu spakowaliśmy rzeczy i nie bez żalu wyruszyliśmy w drogę. Pogoda nie dopisywała, a na dodatek wpadliśmy w dziurę czasoprzestrzenną. Co kilka godzin pytałam Konrada jak daleko jest do granicy, o dziwo za każdym razem dostawałam taką samą odpowiedź: 300 km. Teraz już wiem… nieważne gdzie jesteś w Niemczech, granica i tak jest za 300 km! Około 23 dobiliśmy do pierwszej stacji ? Wrocławia. Pożegnaliśmy Matiego i udaliśmy się do Katowic, gdzie o godzinie 1 zakończyła się nasza wspaniała podróż.

Mimo wyniku wyjazd jak zwykle był baaardzo udany. W tym miejscu chciałabym podziękować wszystkim z Fanclubu Schwarz-rot Silesia za ciepłe przyjęcie, Marcelowi za gościnę, oraz wszystkim, którzy umilili nam pobyt w Leverkusen. Zachęcam również do wzięcia udziału w następnym wyjeździe na mecz Bayeru, który odbędzie się prawdopodobnie w październiku, kiedy to (miejmy nadzieję) w większej grupie, udamy się do Wolfburga.

Nur der SVB!

autor relacji: Aptekarz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!