Historia pojedynków pomiędzy Bayerem a Eintrachtem Frankfurt nie zna bezbramkowych remisów. Nie inaczej było tym razem: walczący o odzyskanie zaufania własnych kibiców zespół z Leverkusen wreszcie zaprezentował się na miarę ambitnych przedsezonowych deklaracji, po dobrym meczu pokonując rywali 3-1 na ich terenie.
Początek spotkania stał pod znakiem dominacji gości, którzy częściej utrzymywali się przy piłce, przekładając to na całkiem niezłą liczbę sytuacji strzeleckich. Cofnięty głęboko Eintracht przyjmował ataki, starając się bardziej przeszkadzać rywalom, niż liczyć na jakąś szybką kontrę. Z dystansu bramkę próbowali zdobyć Kevin Kampl (2.), Giulio Donati (11.) czy Hakan Calhanoglu (16.), brakowało jednak precyzji, a ponadto między słupkami dobrze spisywał się fiński golkiper zespołu Armina Veh, Lukas Hradecky. W 6. minucie przytomne wyjście bramkarza zapobiegło bardzo groźnej sytuacji, gdy na czystą pozycję strzelecką po kapitalnym prostopadłym podaniu Kampla wychodził Admir Mehmedi. Gospodarzom dopisywało również szczęście; gdy w 23. minucie Calhanoglu wykonał dośrodkowanie z rzutu rożnego, przedłużone na krótkim słupku przez Christopha Kramera, piłka przetoczyła się wzdłuż linii bramkowej Eintrachtu. Zabrakło piłkarza Bayeru, który mógłby dostawieniem nogi wykończyć sytuację.
Limit szczęścia wyczerpał się jednak właśnie na tej akcji. Wściekły pressing Aptekarzy przyniósł skutek, zawodnicy z Leverkusen odzyskali piłkę już pod polem karnym rywala, kompletnie zagubieni obrońcy statystowali przy dynamicznej akcji przyjezdnych – Kampl będąc już w polu karnym podał do Chicharito, miękko zagranej piłki nie zdołał przechwycić ani bramkarz, ani rozpaczliwie próbujący interweniować obrońca, a Meksykanin po prostu skierował futbolówkę do pustej bramki (24.).
Obraz gry nie zmienił się, piłkarze Eintrachtu nadal mieli ogromne problemy z przedarciem się pod pole karne Bernda Leno. W 29. minucie znów z dystansu uderzał Kampl, po raz kolejny górą był Hradecky. Upłynęło dziesięć minut gry bez klarownej szansy z obu stron, gdy nagle geniuszem błysnął Hakan Calhanoglu, zagrywając w tempo do Chicharito, który wybiegł zza obrońców i spokojnie, z dużym luzem posłał piłkę po ziemi między nogami Fina. 2-0 dla Bayeru! Trybuny we Frankfurcie protestowały zażarcie, dopatrując się w całej akcji pozycji spalonej snajpera pozyskanego latem z Manchesteru United. Sędziowie podobnych wątpliwości nie mieli.
Gdy wydawało się, że Aptekarze dowiozą do przerwy dwubramkowe prowadzenie, nagle do głosu doszli zawodnicy Eintrachtu. Po rzucie rożnym głową niecelnie uderzał Slobodan Medojevic (43.). Dwie minuty później gospodarze otrzymali kolejny ofensywny stały fragment gry. Marc Stendera dośrodkował z rzutu wolnego i tym razem Serb po mocnym strzale głową zmieścił piłkę w bramce, uderzając z bliskiej odległości. Futbolówka efektownie odbiła się jeszcze od poprzeczki. Tuż po tym wydarzeniu sędzia zakończył pierwszą połowę, za co posypały się na jego głowę gromy ze strony kibiców i piłkarzy, wierzących, że kontaktowe trafienie mogłoby stać się dla gospodarzy impulsem do kolejnych ataków.
W drugiej połowie piłkarze Armina Veh mieli wprawdzie swoje okazje (dwukrotnie, w 59. i 90. minucie fatalnie w dogodnej sytuacji pudłował Stefan Aigner), ale ciężko stwierdzić, by usiedli na gościach, rzucając wszystko na jedną kartę. Bayer z kolei nie cofnął się, lecz konsekwentnie atakował. Szansę na strzelenie gola miał zarówno Karim Bellarabi, uderzający niecelnie z dystansu kilka minut po wznowieniu gry, jak i Stefan Kiessling (zmienił po godzinie Chicharito, oszczędzanego najwyraźniej na mecz Ligi Mistrzów przeciwko BATE), który w ekwilibrystycznej pozycji próbował strzału głową, mimo agresywnie interweniującego obrońcy. W 64. minucie mocnym strzałem z dość ostrego kąta popisał się Kramer, na wysokości zadania stanął jednak Hradecky.
Chwilę po tej próbie z dystansu uderzał Calhanoglu, nie trafił jednak czysto w piłkę, posyłając ją obok bramki. Kolejna próba Turka w tym spotkaniu (72.), zakończyła się spektakularnym golem. Akcję z własnej połowy wyprowadził Kampl, zagrał do Hakana, a ten nabiegając z lewej strony pod pole karne Eintrachtu uderzył tak precyzyjnie przy dalszym słupku, że fiński golkiper nie miał niczego do powiedzenia.
Bayer wrócił do bezpiecznego, dwubramkowego prowadzenia, którego nie oddał do ostatniego gwizdka. Kryzys został przezwyciężony, pozostaje mieć tylko nadzieję, że dobra dyspozycja Aptekarzy nie ograniczy się tylko do tego pojedynku; już niedługo niezwykle ważne mecze w Lidze Mistrzów, które zadecydują o tym, czy na wiosnę emocjonować się będziemy spotkaniami w Lidze Europy, czy na tym najwyższym szczeblu… czy też pozostaną nam jedynie rozgrywki na krajowym podwórku, czego podopiecznym Rogera Schmidta absolutnie nie życzymy.