Jeśli zapytać kibica Bayeru, którego z piłkarzy obecnego składu można by określić mianem Identifikationsfigur, czyli zawodnika silnie identyfikującego się z klubem, niewielu miałoby kłopoty z wyborem. Stefan Kiessling to napastnik, za którym w Niemczech niespecjalnie przepadają ? wystarczy wspomnieć o jego przydomku Fiesling, czyli w wolnym tłumaczeniu: „obrzydliwiec”. Zupełnie inaczej wygląda sprawa w Leverkusen, gdzie popularnego Kiessa wymienia się jednym tchem we wcale nie tak krótkim szeregu klubowych legend.

Nie był nigdy typem zawodnika podatnego na kontuzje. W sezonie 2012/13, kiedy sięgał po armatę króla strzelców Bundesligi (25 goli), zaliczył komplet 34 występów, potem również grywał regularnie, nie mając większych problemów ze zdrowiem. Niestety, sielanka nie trwała w nieskończoność: organizm zawodnika, który słynął między innymi z tego, że był jednym z najczęściej faulowanych piłkarzy ligi ? oj, procentowało to przy rzutach wolnych, zwłaszcza w szczytowym okresie formy Hakana Calhanoglu ? wreszcie zaprotestował. Odezwały się biodra i plecy. Prześladowały go przez zdecydowaną większość poprzedniego sezonu, gdy zresztą od jakiegoś czasu nie miał już pozycji tego najważniejszego napastnika w klubie. W tej roli zastąpił go Chicharito.

Stefan w wywiadach mówił o bólu, jaki odczuwał każdego ranka. Zanosiło się na to, że zakończy karierę piłkarską wraz z końcem sezonu 2016/17. Napastnik trzymał kibiców die Werkself w napięciu do ostatniej chwili. Poprzednie rozgrywki zakończyły się meczem z Herthą, w którym Bayer na własnym boisku triumfował z rezultatem 6-2, a Kiess zdobył bramkę z rzutu karnego ? wówczas wielu uważało, że to jego ostatni występ. Ile było napięcia po ostatnim gwizdku, kiedy gracz z jedenastką na plecach podszedł do sektora kibiców… Żegna się czy nie żegna? Każdy gest Stefana rozpatrywany był pod tym kątem.

Nie pożegnał się, ale początek kolejnego sezonu znów stał pod znakiem problemów zdrowotnych. Co więcej, w kadrze zrobiło się dla 33-letniego weterana główkowych pojedynków dość ciasno. Wprawdzie odszedł Chicharito, ale pierwsze skrzypce w bieżącym sezonie gra w Bayerze Kevin Volland, który wreszcie pokazuje potencjał na miarę oczekiwań. Skutecznością, gdy wreszcie dostaje te swoje nieliczne szanse, wciąż popisuje się Joel Pohjanpalo. Napastnikiem numer jeden, żądłem zespołu, ma być sprowadzony z Argentyny Lucas Alario. Jakoś brakuje tu miejsca dla Kiesslinga, który coraz częściej zmuszony jest oglądać poczynania kolegów już nawet nie z ławki rezerwowych, a z trybun…

Czy jednak forma byłego króla strzelców Bundesligi jakoś znacząco spadła, w każdym razie na tyle, by nie wnosił wartości do gry Bayeru? Czwartkowe spotkanie towarzyskie z MSV Duisburg, rozgrywane na stadionie imienia Ulricha Haberlanda, pokazało, że niekoniecznie. Gdy jest zdrowy, Stefan Kiessling wciąż potrafi być wzmocnieniem dla zespołu. Robi wiatr z przodu, umiejętnie się zastawia, by wywalczyć rzut wolny lub gdy trzeba poczekać na partnerów podłączających się do ataku, wygrywa pojedynki główkowe… Mecz z MSV zakończył się remisem 3-3. Stefan rozegrał pełne 90 minut, strzelił pierwszego gola dla Bayeru, brał czynny udział w akcji bramkowej przy trafieniu Karima Bellarabiego na 2-2, a pod koniec spotkania w swoim stylu złożył się do strzału głową po dośrodkowaniu, niczym w klasycznej akcji z dawnych podręczników piłkarskich. Zabrakło niewiele ? piłka trafiła w słupek. Niby tylko sparing z drugoligowcem, ale Kiess z pewnością dał trenerowi sygnał, że jeszcze nie jest skończony.

A przecież pamiętamy, że karierę miał zakończyć już tej zimy ? czy raczej rozważał taką opcję. Opinie fanów w mediach społecznościowych coraz częściej od czarnej rozpaczy przechylały się w stronę stwierdzenia, że takiej figury jak Kiess będzie mocno brakować, niemniej zdrowie jest najważniejsze. Sam zawodnik, który jeszcze do niedawna wyznawał w wywiadach, że nie ma konkretnego pomysłu na to, co będzie robił po zawieszeniu butów na kołku, od kilku miesięcy czyni przygotowania do podjęcia pracy menedżera sportowego. Wcześniej dowcipkowano, że mógłby zostać w klubie… kucharzem (to akurat aluzja do wydanej kilka lat temu książki kucharskiej). Tak czy inaczej, nikt nie wyobraża sobie, by Kiess miał szukać kolejnego zajęcia poza klubem.

Okazuje się, że pozaboiskowe wyzwania będą musiały jeszcze trochę poczekać. Na łamach „kickera” można było przeczytać, że Stefan chce dobić do liczby czterystu występów w Bundeslidze. Aktualnie ma ich na koncie 397. Zostało więc niewiele do osiągnięcia upragnionego celu, ale Heiko Herrlich, całkiem zresztą słusznie, stawia na pierwszym miejscu dobro zespołu: Kiessa docenia, owszem, ale ma w kadrze mnóstwo młodszych, perspektywicznych zawodników, którzy codzienną pracą na treningach i dotychczasową postawą niewątpliwie zasługują na pierwszą jedenastkę. Można się jednak spodziewać, że chwalący swojego najstarszego zawodnika z obecnej kadry Herrlich zacznie wiosną dawać szanse Kiessowi, choćby wpuszczając go na ogony.

Czy podczas swojego pożegnalnego tournee po boiskach Bundesligi będzie miał okazję zaprezentować się z dobrej strony? Przekonamy się niebawem. Do tej pory w ligowych meczach Stefan 143 razy posyłał piłkę za linię bramkową rywala, do tego raz bokiem siatki w pamiętnym spotkaniu z Hoffenheim, po którym nieźle mu się dostało od fanów piłki nożnej w całych Niemczech (poza Leverkusen, ma się rozumieć). Czy uda mu się kolejny raz, czy trafienie w meczu z Herthą będzie ostatnim w jego karierze?

Niespełniony w reprezentacji Niemiec ? w szczytowym okresie swej kariery, gdy był najskuteczniejszym snajperem na niemieckich boiskach, był kompletnie ignorowany przez Joachima Löwa, choć wszyscy zgadzali się z tym, że brakuje mu w kadrze typowego napastnika. Znienawidzony przez sympatyków ligowych rywali. Typowy fighter, braki w technice nadrabiający zaangażowaniem i ambicją. Potrafił wykorzystywać swoje mocne strony, jak na przykład grę głową, przez co niedociągnięcia w innych aspektach schodziły na dalszy plan. Niektórzy kibice chcą postawić mu pomnik przed stadionem: w tym celu zbierano podpisy pod internetową petycją po zakończeniu poprzednich rozgrywek Bundesligi. Niezależnie, czy odegra jeszcze jakąś rolę w tym sezonie, czy nie, na BayArenie na zawsze pozostanie legendą.

Adrian Liput

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!