Przed meczem w piątkowy wieczór skrzydłowy Bayeru Leverkusen opowiada o zmianach w Nadrenii, minionym sezonie i grze na wzgórzu Betzenberg.
Cześć Sidney. Grasz swój drugi sezon w Leverkusen, ale mimo dużej konkurencji masz pewne miejsce w składzie. Jaki jest Twój klucz do sukcesu?
Sam: Myślę, że nie jest to tajemnica. Staram się zawsze dawać z siebie wszystko, nieważne na meczu czy na treningu.
W ostatnim sezonie byliście wicemistrzami. Jaki jest cel na ten sezon?
Sam: Naszym celem jest Liga Mistrzów. Mimo nie najlepszego początku, nic się w tym względzie nie zmieniło.
Początek sezonu nieprzekonywujący. Ostatnio 2:2 z Hamburgiem. Jakie są różnice w stosunku do ubiegłorocznych rozgrywek?
Sam: Brak nam utrzymania stałej formy. Dobre mecze przeplatamy słabymi. Musimy pracować, aby ponownie wykorzystać w pełni nasz potencjał. Potem przyjdą także efekty w Bundeslidze.
Gracie w Lidze Mistrzów z czołowymi ekipami kontynentu jak Chelsea i Valencia. Jakie to uczucie?
Sam: To moje marzenie z dzieciństwa. Zawsze w niej chciałem grać. W poprzednim sezonie graliśmy już w Lidze Europejskiej. Ale Liga Mistrzów to coś zupełnie innego, tu radość trwa od pierwszej do ostatniej minuty.
Jakie masz cele na przyszłość?
Sam: Moim celem jest, aby zespół ponownie grał lepiej. Jeśli tak się stanie, dla mnie też będzie dobrze. Więcej niczym się nie martwię. Najważniejszy jest Bayer Leverkusen.
Grałeś bardzo udanie w Lautern. Zwiększyłeś swoją pozycję w Bundeslidze. Czy interesujesz się jeszcze co się dzieje w Twoim poprzednim klubie?
Sam: Oczywiście. Miałem tu wspaniały okres. To wielki klub z rewelacyjnymi fanami. Cieszę się, gdy idzie im dobrze.
Czy istnieją specjalne hasła, w których opisujesz, że najbardziej nie możesz doczekać się meczu na „Betze”?
Sam: Bardzo się cieszę z tej możliwości. Na stadionie jest wspaniała atmosfera. Zobaczę byłych kolegów z zespołu. To dla mnie jedno z najważniejszych wydarzeń w sezonie.
Sidney Sam strzelił 3 bramki w meczach z Lautern w poprzednim sezonie, w tym decydującym o zwycięstwie na stadionie przy wzgórzu „Betze” (1:0). Miejmy nadzieję, że w dalszych potyczkach z „Diabłami” będzie dalej tak skuteczny.