Plan minimum wykonany. Operacja ?Berlin” zakończona sukcesem. Ze stolicy Niemiec i areny beniaminka Bundesligi wracamy z trzema punktami i awansem na pozycję wicelidera.

Choć Bayer prezentował się piłkarsko lepiej od swojego rywala i kontrolował mecz przez większą jego część, to w samej końcówce mógł stracić cenne zwycięstwo. Raz fenomenalnie ratował nas Leno, kilka razy nieporadność i niedokładność zagrań graczy gospodarzy.

Jeśli dziś jednak na chłodno wspomnimy sobie ten mecz, to przede wszystkim myślimy o stracie Sidneya Sama, który na początku spotkania opuścił boisko z kontuzją. Na szczęście jego zmiennik – Jens Hegeler, zagrał naprawdę dobre zawody. To zresztą piłkarz, któremu niebawem poświęcimy więcej miejsca, w osobnym tekście. W sobotę Hegeler zanotował asystę (choć sam znajdował się w tej sytuacji chyba na pozycji spalonej). Poza tym przez cały mecz tyrał, odbierał piłkę, walczył, wyróżniał się, był widoczny. I gdy już kibic pomyśli, że na United w przypadku absencji Sama mamy kim go zastąpić, dobiegają do nas niepokojące głosy o bólu w łydce u Jensa, który także nie dokończył tego meczu.

Bohaterem mógł zostać jeszcze inny rezerwowy, Robbie Kruse, któremu jednak w dwóch sytuacjach sam na sam zabrakło zimnej krwi, by podwyższyć rezultat i postawić kropkę nad ?i”.

Pochwały należą się oczywiście strzelcowi ósmej bramki w sezonie – Stefanowi Kiesslingowi, który poza zdobyciem gola, podobnie jak Hegeler skończył ten mecz pewnie mocno poobijany. Bo to właśnie takie spotkanie było – pełne walki, wślizgów. Choć Bayer starał się mieć wynik pod kontrolą, to o tę kontrolę na boisku musiał mocno zawalczyć.

Sami Hyypia, pomimo kontuzji, ma po pojedynku z Herthą na pewno jedno zmartwienie mniej. Chodzi o lewą obronę. Kontuzja wyklucza raczej udział Sebastiana Boenischa w meczu Ligi Mistrzów, jednak z dobrej strony pokazał się na tej pozycji Emre Can. Choć młody zawodnik, nominalny pomocnik, nie potrafi w pełnym biegu dośrodkować piłki z lewej nogi, bo jednak zawsze szuka swojej prawej, silniejszej nogi i zamiast dośrodkowań szuka często dryblingu i wejścia w pole karne rywala, to – co ważne – zagrał więcej niż w przyzwoicie w defensywie.

Zadowoleni możemy być ciągle z formy Simona Rolfesa, który pokazał między innymi Larsowi Benderowi, czy Gonzalo Castro, co znaczy doświadczenie i opanowanie w pojedynku, w którym w kilka sekund można stracić to, na co pracowało się przez dwie połowy.

Był to mecz, jakich wiele oglądaliśmy już w wykonaniu naszych piłkarzy. Często jednak schodziliśmy pokonani z boiska, a w Berlinie na szczęście zaprocentowało ogranie na wyższym poziomie i doświadczenie.

Jest wicelider, są dobre nastroje przed meczem Manchesterem United, choć martwią na pewno kontuzje. No i jeszcze gdzieś tam siedzi w głowie to, że podobnie należało zagrać ze słabiutkim Braunschweigiem.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!