Czy jest coś tak fantastycznego dla kibica zagranicznej drużyny (oczywiście prócz wyjazdu na mecz) niż spotkanie się w grupie kibiców tego samego klubu by się porządnie zintegrować oraz wspólnie obejrzeć najlepszy mecz sezonu? Polski Fanclub Bayeru Leverkusen ma to już za sobą. Pierwszy zlot kibiców Bayeru Leverkusen odbywał się w drugi weekend kwietnia (10-11.04.09) w Krakowie.
Pomysł na zorganizowanie takiego zlotu, pojawił się, gdy właśnie w Krakowie miało miejsce spotkanie trójki kibiców Bayeru przy okazji meczu pierwszej kolejki sezonu 08/09 z Borussią Dortmund, lecz różne trudności sprawiły że zorganizowanie zlotu było możliwe dopiero teraz.
Na miejsce naszego spotkania wybraliśmy jedno z najładniejszych polskich miast- stolicę Małopolski- Kraków, a konkretniej Sport-Bar, który to był już przez nas sprawdzony, przy okazji wyżej wymienionego meczu z BVB, oraz ubiegłorocznego finału Pucharu Niemiec. Praktycznie jedynym zadaniem było zebranie jak najliczniejszej ekipy, co również- jak się okazało, nie było zbyt trudne.
Co do liczby sympatyków Bayeru tego dnia, to jeszcze na 24 godziny przed planowanym początkiem spotkania, wynosiła ona 7 osób- ostatecznie zebraliśmy się w dziewiątkę.
Dla mnie zlot rozpoczął się najwcześniej. Już o godzinie 7:39 wyruszyłem z Dworca Głównego we Wrocławiu w kierunku Krakowa. Zaledwie kilkanaście minut później, w Oławie- dosiadł się do mnie Jarek, który o tym że jedzie napisał mi w dniu poprzedzającym zlot, po godzinie.. 23. Podróż leciała nam dosyć szybko, standardowo już na rozmowach na temat spotkania kibiców, samego meczu, czy choćby następnych wyjazdów. Humory wszystkim podróżującym w naszym przedziale popsuła informacja o katastrofie ?polskiego? samolotu pod Smoleńskiem. Do Krakowa dotarliśmy kwadrans po dwunastej i mieliśmy trochę czasu na zobaczenie miasta.
Galeria Krakowska, Rynek, Wawel.. Mniej więcej w tych miejscach spędzaliśmy czas w oczekiwaniu na Grześka- forumowego Vahana. Gdy zbliżała się 14:30, ruszyliśmy z powrotem na dworzec, właśnie po Grześka, z którym już wspólnie udaliśmy się coś zjeść (w końcu mieliśmy jeszcze ok. godzinkę czasu). Następnie, gdy dostaliśmy informacje od Martina, że wraz z Beatą, Łukaszem (Bayerfan), oraz z Konradem (konradthfc) przemieszczają się już w kierunku Baru- uczyniliśmy to samo. Po paru chwilach, mogliśmy po raz kolejny (w niektórych przypadkach- po raz pierwszy) się ze sobą przywitać. Brakowało jeszcze Eli (forumowej Pandy), która zajadała się pierożkami w okolicznym barze, oraz Katarzyny (forumowego Aptekarza), która miała zjawić się za pół godziny. Po wejściu do Baru- pierwsze co zobaczyliśmy:
-O, Hannover gra z Schalke!
-
ile jest?
-
Dobrze jest! 2:0!
W oczekiwaniu na spotkanie Bayeru Leverkusen, z Bayernem Monachium, oraz na Elę i Kasię, oglądaliśmy zwycięstwo Hannoveru. Po informacji o zwycięstwie FSV Mainz nad Borussią Dortmund, spontanicznie wybuchła radość. Niektórzy mieli nadzieję, że tego dnia może być kolejka cudów…
W końcu dołączyła do naszego grona Ela, a kilka minut później Katarzyna. Do meczu pozostawało co raz mniej czasu, a my racząc się złotym trunkiem, intonowaliśmy pierwsze tego dnia przyśpiewki. Doping tak naprawdę rozpoczęliśmy na kilka minut przed tym, jak sędzia wyprowadził obie jedenastki na boisko. Odśpiewaliśmy piosenkę Maverick- Leverkusen, oraz hymn Naszej drużyny- Bayer 04- Wir stehen zu Dir!
W naszym skromnym repertuarze nie zabrakło oczywiście takich przyśpiewek jak ?Schalalalala Bayer Leverkusen? ?Lalalala Leverkusen!?, pozdrowień dla niektórych zawodników, czy typu ?anty?, na ekipy z Koln oraz Monachium, co ciekawe wprowadziliśmy znaną polską przyśpiewkę- ?Jesteśmy zawsze tam? :). Naturalnie to nie wszystko co tego wieczora zaprezentowaliśmy, lecz w związku z żałobą narodową nie mogliśmy pokazać naszego pełnego potencjału wokalnego.
Mecz na boisku wyglądał naprawdę dobrze. Bayer stworzył kilka naprawdę dobrych akcji, ostrzelił kilka razy słupek bramki Butta, lecz to Monachium po strzale Robbena (z rzutu karnego) wyszło na prowadzenie. Ta bramka podrażniła piłkarzy Bayeru, którzy doprowadzili do wyrównania kilka minut później po bramce Vidala. Mecz zakończył się wynikiem 1:1, lecz niedosyt pozostał, bo to Bayer tego dnia był lepszy..
Po spotkaniu spędziliśmy w barze jeszcze ok. pół godziny. Został powołany zarząd Fanclubu, a gdy musieliśmy już opuścić lokal, zgromadzeni kibice Barcelony i Realu mogli usłyszeć prawdziwy doping. Pożegnaliśmy ich głośnym ?Schalalala Leverkusen!?, po czym ruszyliśmy podbijać miasto.
Szczerze mówiąc- w tym momencie myślałem, że za parę chwil, wraz z Jarkiem udamy się na dworzec by ruszyć w kierunku Wrocławia. Krótka narada- szybka decyzja. Zostajemy, a co tam! Niestety już pod dworcem opuścił nas Grzesiek, który musiał wrócić do Rzeszowa. Minęło kilka sekund i Jarek udowodnił co to znaczy być stanowczym. W rozmowie z dziewczyną jego ostatnie słowa brzmiały mniej-więcej tak:
?Zostaję! I nie zadawaj więcej pytań!? po czym się rozłączył i roześmiani ruszyliśmy w kierunku rynku.
Oczywiście po drodze- Fanclubowy Paparazzi- Ela, cały czas pstrykała jakieś fotki. Po kilku minutach znaleźliśmy lokal, który to zaszczyciliśmy swoją obecnością. W związku z tym, że piwo w tym lokalu do tanich nie należało (nazwy lokalu nie podajemy- nie pamiętamy, lub po prostu nie chcemy robić reklamy), nowo wybrany prezes Fanclubu- czyli ja, zdecydował się na sfinansowaniu 7 rurek. Lecz ostatecznie nikt nie skusił się na tak kuszącą ofertę. Od czasu opuszczenia baru rozmowy zeszły na temat.. no właśnie temat wskazać jest trudno- niektórzy znali się od zaledwie paru godzin, a rozmawiali ze sobą jak starzy kumple. Dosłownie o wszystkim i o niczym. Wśród nas nie brakowało poczucia humoru, oraz- co było bardzo fajne- każdy miał do siebie spory dystans.
Minutkę później dołączyła do Nas koleżanka Kasi- Natalia (na forum szukać pod 'ŻonaPrezesa’. p.s. ciekawy nick, nieprawdaż?), z którą to po paru minutach ponoć byłem zaręczony. Muszę po prostu wspomnieć o geście, który w naszą stronę wykonała wspomniana przed chwilą Natalia. Zaproponowała nam abyśmy przenocowali w jej akademickim pokoju. Na początek było lekkie niedowierzanie, że znalazła się osoba która zdecydowała się by przyjąć taką ekipę pod swój dach.. Zanim jeszcze przeszliśmy do akademika, zdecydowaliśmy, że po skończeniu piwa idziemy zobaczyć drugą połowę Gran Derbi. Oczywiście prawie nigdzie nie było miejsc. Udało nam się coś znaleźć na 15 minut przed końcem. Mecz był nudny, przez co zawzięta dyskusja cały czas trwała
Fragment rozmowy Eli z Konradem:
…….
Konrad odpowiada Eli- Nie zgadzam się z Tobą!
Ela na to: Ja też nie!
Po zakończeniu meczu, decyzja była taka: nabywamy prowiant i idziemy do Natalii.
No to wszyscy ruszyli za Natalią i Kasią, które na co dzień mieszkają właśnie w Krakowie. Po kilkunastu minutach marszu, Natalia wraz z Kasią niepewnie się odwróciły-po czym otrzymaliśmy od nich ciekawy komunikat- idziemy nie w tą stronę. Nie ma to jak orientacja w terenie :). Teraz mieliśmy nadzieję że w końcu podążamy w dobrym kierunku. Gdy przechodziliśmy pod kościołem mariackim, Beatka się zorientowała że to właśnie ten kościół, a Łukasz zobaczył coś ciekawego, na miejscu w którym układano znicze, o czym wolał bym tutaj nie pisać.
Pół godziny zajęło nam dotarcie w okolice akademiku. Przed wejściem do niego, musieliśmy zakupić małe co nieco. Co prawda nie wszyscy chcieli bawić się z alkoholem. Do takich należał Jarek, któremu wystarczyły markizy (jak się okazało już po zlocie, połowa została u Natalii).
Ciężko mi powiedzieć o której godzinie weszliśmy do tego słynnego pokoju, ale integracja trwała w najlepsze. Udało nam się zagrać nawet w kalambury. Co prawda nie każdemu wychodziło to dobrze, ale zabawa tak czy tak była udana. Były momenty że żartowaliśmy na każdy temat. Mnie przypomina się zaledwie kilka: m.in. żarty na temat artykułów spożywczych znajdujących się w lodówce Natalii. Bardzo fajne było to, że nie było sytuacji by wszyscy spali, dzięki czemu Natalia, która w jednej pozycji przesiedziała całą noc, nie zanudziła się na śmierć. Jak dla mnie- fenomen! W międzyczasie pożegnaliśmy Kasię, oraz Elę, która miała pecha co do taksówek. Nawet Radio Taxi Gdańsk nie pomogło.
Niestety- w pewnym momencie mój organizm nie wytrzymał i zapadłem w bodajże dwugodzinną drzemkę. Po przebudzeniu widok ten sam- Natalia na krześle, a po chwili rozmowy nominowano mnie na króla- hmm- bardzo ciekawe. W momencie gdy sobie przypomniałem o zawartości lodówki, postanowiłem ogłosić przetarg na przygotowanie jajecznicy. Mimo tego że mieszkańcy akademika walili drzwiami i oknami, nie znalazł się odpowiedni kandydat na Naszego kucharza. Nie zabrakło również rozmów na temat mojego rzekomego poślubienia Natalii, oraz… pewnej słynnej już- drabiny 🙂 Nawet nie zauważyłem w którym momencie zasnął Konrad oraz Beata i 15 minut przed godziną 9. Wraz z Jarkiem pożegnaliśmy się ze wszystkimi i ruszyliśmy w kierunku krakowskiego dworca, gdzie tuż przed 11:00 pożegnaliśmy Kraków i ruszyliśmy w stronę stolicy Dolnego Śląska- Wrocławia..
Nie wiem jak dla innych uczestników zlotu ale- spotkanie to, było dla mnie wyjątkowe. Spotkaliśmy się w Krakowie przez miłość do tego jednego jedynego klubu jakim jest Bayer Leverkusen i zaledwie po paru chwilach rozmawialiśmy jak starzy, dobrzy znajomi. Po takich spotkaniach jak to, jestem naprawdę dumny, z tego że jestem kibicem Bayeru. Już teraz chcę zaprosić wszystkich kibiców ?Aptekarzy?, na następny zlot kibiców, który odbędzie się w sierpniu, a na jego miejsce wybraliśmy Wrocław!
P.S.
Chciałbym podziękować Wam za to że stawiliśmy się naprawdę fajnej liczbie i mimo tragedii , która wydarzyła się tego dnia, udało nam się stworzyć naprawdę fajną atmosferę, oraz oczywiście wielkie podziękowania dla Królowej Natalii- za to że przygarnęłaś nas do siebie 🙂
Pozdrawiam i jeszcze raz wielkie dzięki za mega-weekend 🙂
Matinho
Galerię zdjęć możecie zobaczyć klikając TUTAJ