Początek przygody Kyriakosa Papadopoulosa jako piłkarza Bayeru Leverkusen można określić mianem falstartu. Obrońca, który przez cały poprzedni rok starał się przezwyciężyć kłopoty z kolanem, już na wstępie sezonu z powodu właśnie urazu kolana zmuszony był do przymusowej pauzy. Skorzystał z tego Emir Spahic, który – przynajmniej jak na razie – obronił swoją pozycję środkowego obrońcy numer dwa w zespole, co daje mu przywilej regularnych występów u boku Ömera Topraka. Papadopoulos musiał się w ostatnim czasie zadowolić pozycją rezerwowego, a na domiar złego znów odniósł kontuzję.
Tym razem sprawa nie dotyczy kolana, tylko prawego ramienia wypożyczonego z Gelsenkirchen defensora. 22-letni Grek zwichnął sobie staw barkowy na treningu Aptekarzy i wypada z akcji na bliżej nieokreślony czas. W Niemczech mówi się, że pauza zawodnika potrwa przynajmniej kilka tygodni – czyli tyle samo, co w wypadku Simona Rolfesa i Juliana Brandta.
Tak więc Bayer – w obliczu niedawnego wypożyczenia Philippa Wollscheida do FSV Mainz – zostaje z dwójką środkowych obrońców, podczas gdy w ciągu najbliższego miesiąca będzie najczęściej grał po dwa spotkania na tydzień. Gdyby Spahic lub Toprak – odpukać! – odnieśli kontuzje, na środek przesunięty zostałby prawdopodobnie Tin Jedvaj. Jak jednak pokazały dwa ostatnie mecze ligowe, w których Chorwat zdobył po golu, prezentując pełną dynamiki i werwy grę ofensywną, byłoby to marnotrawienie jego potencjału do gry na skraju defensywy.
Na szczęście to wciąż sfera gdybania, jednak nie da się ukryć, że póki co Papadopoulos potwierdza swą opinię piłkarza szczególnie podatnego na urazy. Oczywiście daje to podstawę do zastanowienia się, czy aby na pewno jego sprowadzenie na BayArenę było do końca przemyślane, szczególnie wobec wypożyczenia Wollscheida. Bayer będzie toczył walkę na trzech frontach, zatem każda kontuzja jednego ze środkowych obrońców powinna stanowić powód do zapalenia lampki alarmowej. Szczególnie zważywszy na to, jak słabą po wczorajszym meczu z Werderem Bremen wydaje się ta pozycja.