Były nerwy, stracony gol i rozpaczliwe próby wyrównania. Przebojowy Julian Brandt, schowany Admir Mehmedi i, naturalnie, ukarany żółtą kartką Wendell (legendy głoszą, że kiedyś rozegrał mecz bez podobnego upomnienia). Aktywny Chicharito, nie zawsze dokładny Kevin Kampl, spóźniony Benjamin Henrichs. Ofiarny Bernd Leno. Gdzieś na trybunach był też snujący się za grubym szkłem, ubrany na czarno ponury typ, w którym po bliższym przyjrzeniu się można było rozpoznać Rogera Schmidta. Nieważne, jak niekorzystnie się prezentował, wyłapywany przez realizatora w trakcie meczu, najważniejsze, że na koniec Schmidt miał wreszcie powody do zadowolenia: trzy punkty powędrowały na konto Aptekarzy. Po trafieniach Mehmediego i Jedvaja wygraliśmy 2-1 i oddalamy się od strefy spadkowej ? jakkolwiek to brzmi.
Jak zwykle w tym sezonie, na początku nieco lepiej prezentowali się zawodnicy prowadzeni przez Schmidta Markusa Krösche. I jak zwykle, ich częstsza obecność na połowie rywala niż na własnej zdała się psu na budę. Po kilku niewykorzystanych sytuacjach (sygnalizowany strzał w środek bramki Kevina Kampla z 10. minuty, słupek po ładnie podkręconym uderzeniu Wendella dziewięć minut później, liczne rajdy i sztuczki techniczne Juliana Brandta, na których można było zawiesić oko), mecz wyrównał się i Wolfsburg zaczynał coraz śmielej poczynać sobie w pobliżu bramki Bernda Leno.
Pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy pojawił się po 28 minutach od pierwszego gwizdka. Mario Gomez z łatwością przedarł się przez obronę Aptekarzy, startując do prostopadłego podania przepuszczony przez Tina Jedvaja, który nawet i mądrze zrobił, bo przy jego ustawieniu każdy kontakt fizyczny ze snajperem Wilków zakończyłby się faulem i rzutem karnym. Gomez w pełnym pędzie minął Leno i na wślizgu uderzył z ostrego kąta na bramkę. Na szczęście trafił jedynie w boczną siatkę.
W 37. minucie spotkania los był dla przyjezdnych znacznie mniej łaskawy. Długie podanie Ricardo Rodrigueza z formacji obronnej uruchomiło na prawym skrzydle Daniela Caligiuriego. Zawodnik VfL dopadł do piłki i dośrodkował na wbiegającego o dwa kroki przed Benjaminem Henrichsem na pozycję strzelecką Maximiliana Arnolda. Arnold dopełnił formalności mocnym strzałem i tym samym gospodarze wykorzystali fatalną postawę obrony Bayeru. Leno był bez szans.
Odpowiedzi Aptekarzy w dalszej części pierwszej połowy okazały się niemrawe. Najpierw po ładnym przyjęciu długiej piłki mimo asysty dwóch obrońców, do strzału doszedł Chicharito (39.). Uderzenie było jednak zbyt łatwe do obrony dla Diego Benaglio. W 44. minucie Meksykanin był bliżej szczęścia. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Charles Aranguiz, piłkę na bliższym słupku przedłużył głową Lars Bender. Na dalszym zaatakował ją właśnie Chicharito, jednak upadając nie trafił czysto i futbolówka po główce pomknęła wzdłuż linii wychodząc ostatecznie na aut bramkowy.
W drugiej połowie gospodarze skupili się na kontrolowaniu przebiegu gry i utrzymaniu skromnego prowadzenia ? to Bayer częściej przeprowadzał coraz ciekawsze ataki. Próby doprowadzenia do wyrównania zaczął Kampl, mocnym, podkręconym, ale i niecelnym strzałem zza pola karnego (55.). W jego ślady poszedł Jedvaj, który uderzył równie mocno, lecz także ponad bramką, choć z nieco większej odległości (59.).
Swoje z przodu robił Brandt, jednak w 62. minucie, gdy wystartował do prostopadłego podania Larsa Bendera, zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby próbował dogrywać do względnie nieobstawionego Chicharito, zamiast uderzać z ostrego kąta. Tym bardziej, że zapomniał podkręcić piłkę.
Na dwadzieścia minut przed końcem meczu z podobnej pozycji fatalnie przestrzelił Admir Mehmedi ?napastnik, który na boisku w pierwszej połowie przebywał tylko teoretycznie, ponieważ snuł się po murawie i unikał gry. Po przerwie jego wysiłki nie przynosiły drużynie zbyt wiele pożytku. A jednak to właśnie on w 79. minucie spotkania, gdy kibice Bayeru zaczynali pomału godzić się z kolejną porażką, dał sygnał do walki, wpisując się na listę strzelców.
A było tak: Chicharito zagrał sprzed pola karnego Wolfsburga do tyłu, znajdując Juliana Baumgartlingera, Austriak wykonał krótkie podanie po ziemi do Kampla, a ten dostrzegł wbiegającego prawą stroną na pozycję do dośrodkowania Henrichsa. Henrichs zgodnie z zamysłem zagrał futbolówkę do środka, gdzie już czekał na nią Mehmedi, mocnym strzałem prawą nogą dając Aptekarzom upragnione wyrównanie!
Ale to nie był koniec. Już po stracie gola mowa ciała zawodników Wolfsburga nie przekonywała specjalnie, by mieli ochotę ruszyć ze zmasowanym atakiem i odzyskać utracone prowadzenie. I faktycznie, więcej motywacji w końcówce wykazali goście. A chęci poszły w parze ze skutecznością.
Była 83. minuta, gdy po nieudanym stałym fragmencie gry na bramkę Wilków uderzał Baumgartlinger. Jeden z defensorów zablokował strzał, jednak w zamieszaniu największą przytomność umysłu zachował Aleksandar Dragovic. Znajdujący się w polu karnym rywali Austriak zagrał do Tina Jedvaja, którego obrońcy VfL zupełnie odpuścili. Reprezentant Chorwacji spokojnym strzałem z najbliższej odległości posłał piłkę prosto do siatki, obok próbującego interweniować Benaglio.
Silniejszych emocji związanych ze spodziewanym szturmem Wolfsburga w ostatnich minutach nie odnotowano. W zasadzie sam szturm też wyglądał na naciągany i przeprowadzony tylko dla zasady, „żeby nie było”. Ale w końcówce i tak zdołał zabłysnąć jeszcze raz Bernd Leno, który ofiarnie rzucił się, by zatrzymać uderzenie z najbliższej odległości. Summa summarum, chyba niewielu z fanów drużyny spodziewało się po przebiegu drugiej połowy, kiedy obserwowaliśmy aktywnych ale i zarazem bezradnych w ofensywie Aptekarzy, że nasi zawodnicy zdołają wywieźć z terytorium rywala choćby punkt. Tymczasem wywozimy komplet. Brawo, Bayer.
W końcu.