Bayer przegrywa pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt 2:4. Przegrywa na własnym stadionie, czym mocno ogranicza swoje szanse na awans do kolejnej rundy. Co tu zresztą dużo mówić – będzie bardzo trudno. Choć ten wynik wcale nie musiał tak wyglądać, gdyby nie nierozważna gra naszej drużyny.

Bayer rozpoczął ten mecz z Kai Havertzem w podstawowym składzie, który stał się tym samym drugim najmłodszym Niemcem – po Juliana Draxlerze – który zagrał w Lidze Mistrzów.

Zabrakło w kadrze meczowej niestety kontuzjowanego Larsa Bendera i jego brak często był widoczny, zwłaszcza w pierwszej połowie.

Zaczęli co prawda lepiej zawodnicy Rogera Schmidta i przez to chyba za bardzo uwierzyli w swoje możliwości. Atletico zaczęło grać agresywniej, już na naszej połowie i co trochę ruszało z kontrami. W pierwszej akcji groźnie dośrodkował Carrasco. Za moment oko w oko z Leno stanął Griezmann, ale górą w tym pojedynku był nasz bramkarz. Kolejne dośrodkowanie rywali próbował wybijać Wendell, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że niemal strzelił samobója, trafiając w poprzeczkę. W odpowiedzi ruszył Brandt, którego strzał został zablokowany, a dobitkę Kampla wyblokowano na rzut rożny.

Mecz nie toczył się niestety w atmosferze wielkiego piłkarskiego święta. Ultrasi Bayeru w niepokojąco rosnącym konflikcie z zarządem zdecydowali się nie prowadzić dopingu we wtorkowy wieczór.

Już w pierwszej połowie z gry w rewanżu wyeliminował się za to Benjamin Henrichs, który złapał żółtą kartkę i w Madrycie będzie pauzował.

W 17 minucie niestety kolejna kontra zakończyła się trafieniem dla podopiecznych Diego Simeone. Saul Niguez idealnie przymierzył zza pola karnego i trafił w okienko, nie dając szans Leno na skuteczną interwencją.

Bayer niestety po tej bramce nadal grał tak, jakby jeszcze w tej połowie miały rozstrzygnąć się losy całej rywalizacji. Nierozważnie, z dziurami w ustawieniu. Brakowało właśnie Larsa Bendera, który uspokoiłby grę w środku pola.

Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że tak szybko zrobi się 0:2. Koszmarny błąd w środku pola popełnił Dragović, który ?podarował” piłkę Gameiro. Ten pognał w pole karne, odegrał ją do niepilnowanego Griezmanna, który bez problemu podwyższył rezultat.

Bayer szukał gola kontaktowego i dwukrotnie bliski szczęścia był Kampl. Do przerwy wynik nie uległ już jednak zmianie.

Aptekarze szybko jednak wzięli się za odrabianie strat po zmianie połów. Świetnie Kampl uruchomił na skrzydle Henrichsa, ten po ziemi dośrodkował w pole karne, gdzie Bellarabi przytomnie umieścił piłkę w siatce.

Gdy wydawało się, że pójdziemy za ciosem, kolejny piłkarski kryminał popełnił Dragović, któremu Gameiro założył siatkę, po czym Austriak sfaulował napastnika gości i sędzia wskazał na jedenasty metr. Inna sprawa, że faul chyba był popełniony przed polem karnym. Do piłki za moment podszedł sam poszkodowany i przywrócił Atletico dwubramkowe prowadzenie.

Ekipa Rogera Schmidta jednak na szczęście nie spuściła głów. Po akcji i dośrodkowaniu Brandta błąd popełnił Moya, który przy próbie wybicia piłki nabił Savicia i padł gol samobójczy.

Gospodarze jeszcze bardziej złapali ochotę na doprowadzenie do remisu. Szansę miał Chicharito, ale piłkę zmierzającą do pustej bramki wybił Filipe Luis. Za moment ponownie uderzał Meksykanin, ale tym razem nad bramką.

Bayer ryzykował, otworzył się i niestety ponownie nadział kontrę rywali. Dośrodkował Vrsaljko, krycie zgubił Omer Toprak i strzałem głową wprowadzony w drugiej połowie Fernando Torres ustalił wynik meczu na 4:2 dla Atletico.

Mecz ten można ocenić bardzo różnie. Można Bayer krytykować, a i można przyznać, że przy odrobinie szczęścia do Madrytu moglibyśmy jechać w lepszych nastrojach. Inna sprawa, że też kilka razy tyłek ratował nam Leno. Działo się bardzo dużo, głównie za sprawą naszej bardzo otwartej gry. To zdecydowanie rzecz do poprawki.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!