Nawet remis w meczu z Romą w ostatecznym rozrachunku na koniec fazy grupowej może okazać się bezcenny dla Bayeru. Ale nie ma co gdybać, trzeba walczyć o pełną pulę, bo minimalizm bywa zgubny. Przed nami być może kluczowe spotkanie tej rundy Champions League.
Roma, podobnie jak Bayer, na nudę ostatnio nie narzeka. W weekend grała (przegrany 0:1) ważny mecz ligowy z Interem, a w weekend czeka ją derbowy pojedynek z Lazio. Podobnie i Aptekarze – w weekend przegrali z Wolfsburgiem, a w kolejnej ligowej kolejce zmierzą się w derbach z 1. FC Koln.
Poprzedni, niezwykle emocjonujący pojedynek obu ekip sprzed dwóch tygodni, dostarczył kibicom na BayArenie wiele emocji. Zdaje się, że i dziś nie powinno ich zabraknąć. Dla Romy to mecz o sześć punktów. Każdy inny rezultat niż zwycięstwo sprawia, że Rzymianie już do końca fazy grupowej będą musieli solidnie trzymać kciuki za wyniki innych spotkań grupy E, jeśli będą chcieli w ogóle myśleć o awansie.
To już jednak nie nasz problem. Naszym zmartwieniem pozostaje gra obronna. Kuleje środek pola bez Larsa Bendera, błędy popełniają boczni obrońcy, ciągle nie jest w najwyższej formie Omer Toprak.
Roma ma za to kłopot z … własnym stadionem, na którym w europejskich pucharach nie wygrała aż od pięciu spotkań. Zresztą w tym sezonie ciągle czeka na premierowy komplet punktów.
Aptekarze do tej pory tylko raz mieli okazję zagrać z tym klubem na Stadio Olimpico. W listopadzie 2004 roku po trafieniu Dimitara Berbatova zremisowali tam 1:1. Czy ten wynik ekipa Rogera Schmidta wzięłaby tym razem w ciemno? Trudno przypuszczać by tak było, pomimo perspektywy jeszcze jednego meczu z BATE Borysów. Jest to jednak wyjazd na Białorusię, gdzie jak trudno zwyciężyć, przekonały się już i Barcelona, i zwłaszcza Roma.