Wygraną 2:1 nad Herthą Berlin Bayer zagwarantował sobie trzecie miejsce na koniec sezonu 2015/2016 Bundesligi i udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a także – a może przede wszystkim – pozostanie wielu (wszystkich?) kluczowych zawodników na kolejny sezon.
Liga Mistrzów to niezwykły magnes. Przyciąga piłkarzy, gwiazdy, kibiców na trybuny. A, gdy nagle zaczyna jej brakować, powoduje, że Ci sami zawodnicy z klubu odchodzą.
To nam groziło w tym sezonie. W lutym, jeszcze na początku marca – przerażeni formą i licznymi kontuzjami w drużynie, a także prognozami zmiany szkoleniowca, zastanawialiśmy się, czy Bayer aby w ogóle zagra w europejskich pucharach.
Tymczasem nagle, jak za dotknięciem Aspiryny czarodziejskiej różdżki, Bayer wygrał siedem kolejnych spotkań w Bundeslidze i wygodnie usadowił się na najniższym, ale jakże cennym stopniu podium. I tego podium w tym sezonie już nie odda.
Dla Bayeru było to wczoraj czwarte kolejne zwycięstwo na BayArenie. Zaczęło się idealnie. Julian Brandt wykorzystał koszmarny błąd obrońcy Herthy i w łatwy sposób wyprowadził nas w 2. min na prowadzenie. Julek zdobył bramkę w szóstym kolejnym meczu. Idealny prezent na 20. urodziny, które obchodzi już jutro, 2 maja.
Ledwo minął kwadrans, a Aptekarze prowadzili już 2:0. Ogromne zamieszanie w polu karnym Herthy, w którym najlepiej odnalazł się Lars Bender i wepchnął piłkę do siatki. Dla kapitana było to pierwsze trafienie w obecnych rozgrywkach.
Bayer kontrolował sytuację, lecz z czasem coraz groźniejsze kontry wyprowadzała Hertha. W 21. min po świetnej akcji, dośrodkowaniu Pekarika w pole karne, kapitalną główką popisał się Ibisevic i dał nadzieje i gol kontaktowy ekipie ze stolicy Niemiec.
Do końca meczu jeszcze kilka razy groźnie było pod bramką Bernda Leno. Ale, o ile dziś nasz golkiper – który zapewnił o pozostanie w klubie – nie miał zbyt wielu interwencji, o tyle niską skuteczność mieli rywale. I więcej goli nie zdobyli.
Szanse miał także Bayer. Po strzale z dystansu jeszcze w pierwszej połowie Charlesa Aranguiza, fenomenalną paradą popisał Rune Jarstein. W drugiej połowie za to wybornie wygrał pojedynek sam na sam z Karimem Bellarabim, który w końcówce meczu za oddanie strzału po gwizdku sędziego otrzymał piątą żółtą kartkę w sezonie i nie zagra za tydzień w prestiżowym meczu z Borussią M’gladbach.
Ostatecznie po końcowym gwizdku sędziego triumfalnie ręce w górze unieśli podopieczni Rogera Schmidta.
Fenomenalna, zwycięska passa trwa. I niech trwa jak najdłużej.
Jesteśmy pod wrażeniem coraz lepszej gry Aranguiza, który przecież miał już w tym sezonie w ogóle nie grać. Strach pomyśleć, jak dobry może być latem, po przepracowaniu całego okresu przygotowawczego.
Podobać się musi wielka determinacja Chicharito. Zwróćcie uwagę na jego radość po golach, na to jak mobilizował wczoraj partnerów, gdy już opuszczał boisko. Niesamowicie mu zależy. No i młodziutki Henrichs. Ten defensywny pomocnik ponownie zagrał na boku obrony, tym razem z lewej strony i ponownie nie zawiódł, a przez Bild został wybrany najlepszym graczem Bayeru, z notą „2”.
I na koniec statystyki. W ostatnich sześciu meczach Bayer zawsze zdobywał co najmniej dwa gole. Łącznie 15 goli. Od czterech sezonów Aptekarze są zawsze w pierwszej czwórce tabeli, a w ostatnich siedmiu sezonach sześciokrotnie plasowali się w pierwszej czwórce Bundesligi. Poza tym, to trzecie podium Bayeru w ostatnich sześciu sezonach.
Jest pięknie… Przyznajcie – nikt z Was się tego nie spodziewał.