Rozwodzenie się nad meczem nie ma w zasadzie większego sensu. W obliczu wyniku, jaki piłkarze Bayeru osiągnęli w Bremie, wydarzenia boiskowe schodzą na dalszy plan. Po porażce w wyjazdowym meczu z okupującą ogony tabeli drużyną Robina Dutta (0-1, 72. Santiago Garcia) możemy jedynie cieszyć się, że to ostatnia kolejka rundy jesiennej.
Bez pomysłu, bez polotu, bez stuprocentowych szans. Bayer w pełni zasłużył na porażkę, choć przez większość czasu kontrolował grę. W pierwszej połowie mogliśmy nawet wyjść na prowadzenie. W 24. minucie po dośrodkowaniu Donatiego z prawego skrzydła na dalszy słupek z bliska uderzał nasz kapitan, Simon Rolfes. Strzał skutecznie obronił Raphael Wolf. Próbujący dobijać Philipp Wollscheid był na spalonym.
To by było na tyle, jeśli chodzi o nasze klarowne szanse. Werder zamurował własne pole karne, podwajał krycie, wyłączył z gry naszych skrzydłowych. Bayerowi nie wychodziła ani gra skrzydłami, ani ścinanie do środka, ani prostopadłe podania od środkowych pomocników do Stefana Kiesslinga. Jako tako wyglądało to jeszcze, gdy Aptekarze przeważali, ale od momentu, gdy straciliśmy gola, nasza gra przypominała sytuację w burdelu, w którym wybuchł pożar. Żal było oglądać próby odrobienia wyniku.
Znów okazało się, że mamy za krótką ławkę. Eren Derdiyok nie jest żadnym wzmocnieniem, zatem przydałby się dobry zmiennik Stefana Kiesslinga. Nie jest to jedyne zmartwienie Samiego Hyypii. Wygląda na to, że nie jest już żadną sztuką przejrzeć grę Bayeru: wystarczy wysoki, agresywny pressing, głęboko cofnięta defensywa i umiejętność wyprowadzania szybkich kontrataków.
Pozostaje mieć nadzieję, że piłkarzom posłuży przerwa przed rundą wiosenną, Rudi Völler sięgnie głębiej do portfela i wzmocni kadrę, a Sami Hyypiä zdoła opracować jakikolwiek wariant do zastosowania w momencie, gdy tracimy gola. Warto byłoby wtedy zorganizować się i przejść do spokojnej ofensywy, a nie ganiać po boisku na zasadzie ?byle do przodu”, jak stado kurczaków z poucinanymi głowami.
Miał być prezent pod choinkę w postaci trzech punktów, tymczasem sami postawiliśmy się w roli św. Mikołaja. I to podwójnie. Obdarowaliśmy dziś Werder i Bayern Monachium, któremu właśnie oficjalnie ubył kolejny rywal do walki o tytuł mistrzowski.