Katastrofa to chyba idealne słowo opisujące przebieg środowego spotkania pomiędzy Bayerem Leverkusen i Werderem Brema. Aptekarze mieli wziąc odwet za porażkę w Pucharze Niemiec, kiedy to przegrali z Werderem 3:1. Tym razem wyszło jednak jeszcze gorzej. Podopieczni Viktiora Skripnika pewnie i zasłużenie rozgromili Bayer 4:1.
To nie miało tak być. Bayer gra nierówno, Bayer gra w kratke. Dlatego po ostatniej porażce z Mainz miało przypaść nam zwycięstwo. Przyszła jednak kolej na kolejną porażkę, prawdopodobnie najbardziej dotkliwą w obecnym sezonie. Jednakże statystyki nie mają żadnego znaczenia. Bayer jest ekipą, która ma walczyć o najwyższe cele. Zwycięstwo z takimi rywalami jak Mainz czy Werder powinno być formalnością. Niestety ekipa Rogera Schmidta gra fatalnie. Skutki zaczynamy odczuwać, a jak tak dalej pójdzie to pod koniec sezonu piłkarze nie zakwalifikują się nawet do europejskich pucharów.
Przejdźmy jednak do samego spotkania. Możemy się nawet zaśmiać przez łzy, że nadziei na korzystny wynik nie było nawet przez dziesięć minut. Werdero objął prowadzenie bardzo szybko, bo już w 5 minucie. Fin Bartels wykorzystał dość niekonwencjolane zagranie Djilobodjiego i mocnym uderzeniem założył siatkę zarówno Jedvajowi i Lenowi. Piłka ostatecznie zatrzepotała w siatce.
W pierwszej części spotkanie doczekaliśmy się więcej trafień. Niemniej jednak mogło do tego dojść, ponieważ Werder raz po raz stwarzał sobie kolejne sytuacje podbramkowę, głównie dzięki beznadziejnej postawie obrońców Leverkusen. Werderowi brakowało zimnej krwi i skuteczności.
Iskierka nadziei pojawiła się na początku drugiej połowy, kiedy to w dogodnej sytuacji znalazł się Chicharito, który wyszedł w sytuacji sam na sam z golkiperem gości, któremu udało się wyjść z obronną ręką.
Odpowiedź Werderu była błyskawiczna. Claudio Pizarro pokazał Meksykaninowi jak wykorzystywać sytuacje sam na sam, lobując w efektowny sposób Bernda Leno. Werder Brema prowadziła już 0:2.
Niespełna dziesięć minut później było już 3:0. Wendell w bardzo głupi sposób dopuścił się przewinienia w polu karnym na Junuzovicu, a sędzia nie miał żadnych wątpliwości i wskazał na wapno. Do piłki podszedł nie kto inny, jak Pizarro. Peruwiańczyk pewnie pokonał Leno i strzelił drugą bramkę w tym spotkaniu.
Honorowe trafienie dla Bayeru zaliczył… Djilobodji, który najwidoczniej chciał zagrać głową do swojego bramkarza, lecz zagranie okazało sie na tyle silne i ?dokładne?, że Wiedwald musiał wyjmować piłkę z siatki.
Niestety jednak wtedy znowu z dobrej strony pokazał się Pizarro, który naprawił błąd młodszego kolegi. Napastnik Werderu najwyżej wyskoczył do wrzutki z rzutu rożnego i po raz trzeci pokonał Leno, kompletując hat-tricka.
Do końca meczu zostało jeszcze dziesięć minut, a mimo to Werder spokojnie mógł strzelić jeszcze ze dwie bramki. Końcowy rezultat zakończył się na ?zaledwie? 1:4.