Myśliciel, technokrata. Nie zawsze dobrze odbierany społecznie. Zawsze mówi to co myśli. Często inaczej niż główny nurt.
W wywiadzie dyrektor generalny Bayeru Leverkusen Wolfgang Holzhauser mówi o swojej sytuacji otwarcie i emocjonalnie.
Ma pan wizerunek technokraty. Będącego często w złym humorze. Czy przejmuje to Pana?
Holzhauser: Tak, czasem bardzo. Nie jestem przecież zimnym technokratą. Wystarczy zapytać moich współpracowników w biurze. Jestem emocjonalnym pragmatykiem, który potrafi pokazać swoje uczucia. Może wydaje się, że nie mam dobrego humoru. Ciężko mi jednak coś zmienić w swojej fizjonomii.
Rudi Voller wręcz odmiennie. Jest uważany za promienną twarz Bayeru Leverkusen?
Holzhauser: Tak musi być. Potwierdzam, że Rudi ma wielką wiedzę i charyzmę. Rudi jest autorytetem. To była jedna z najlepszych naszych decyzji, że sprowadziliśmy go do klubu. Rzeczywiście, aura go otacza.
Nie zazdrości mu Pan tego?
Holzhauser: Oczywiście, kto by tak nie chciał. Ale to ma też wady. Rudi musi podróżować na Mauritius, aby spędzić wakacje. Mnie we Włoszech nikt nie zna. Rudi jest postrzegany inaczej. Ale mimo różnic dobrze się porozumiewamy. Wiemy gdzie są granice postawione.
Ma Pan swoje kolumny w czasopismach, pisze komentarze. Być może jest tego za dużo? Czy walczy Pan o uznanie?
Holzhauser: Tak. Jestem jak wielu ludzi człowiekiem, który lubi uznanie innych. Uznanie wpływa na mnie, działa mobilizująco.
Jak przedstawia Pan tak wiele swoich stanowisk?
Holzhauser: Są dwaj ludzie, którzy piszą dla mnie. Obecnie zastanawiam się, czy nie publikować cotygodniowego bloga w internecie. Utrzymuję trochę mój obraz indywidualisty.
Czy pisanie komentarzy powoduje wpadanie w pułapki?
Holzhauser: Powiedziałem wiele razy rzeczy, które nie są na miejscu w danej chwili i musiałem ponosić konsekwencje.
Którego oświadczenia najbardziej żal?
Holzhauser: Jest takie podczas odejścia Reinera Calmunda z Bayeru. Napisałem: „Jestem tutaj, a on wyciągnął krótszą słomkę”. To nigdy nie powinno się pojawić.
Miał Pan problemy zdrowotne w ostatnich latach. Czy zechce Pan o nich opowiedzieć?
Holzhauser: Skończę 62 lata w dniu 13 stycznia. Mam sztuczny staw biodrowy. W 2004 roku zachorowałem na raka, którego na szczęście wcześnie udało się zdiagnozować. Operacja nogi w ubiegłym roku również nie przebiegła bardzo pomyślnie. Ale czuję się stosunkowo dobrze. A praca w Bayerze sprawia mi dużo satysfakcji.
Jakie plany na przyszłość?
Holzhauser: Mam zamiar zakończyć pracę po sezonie 2013/2014. Odejdę na emeryturę z działalności gospodarczej. Zauważyłem, że praca pod presją jest dla mnie z wiekiem coraz trudniejsza.
Znany jest już Pana następca?
Holzhauser: Będzie to wymagało przejęcia większości moich obowiązków. Nie wiemy jeszcze, czy będzie to ktoś z klubu czy z zewnątrz. Zadecydują akcjonariusze. Chciałbym wdrożyć swojego następcę – a następnie odejdę.
Tak po prostu, z dnia na dzień?
Holzhauser: Tak, spokojnie bez żadnych imprez pożegnalnych. Ale oczywiście osobiście pożegnam się z każdym pracownikiem. Bo mamy tutaj super zespół.
A co potem? Jakieś marzenia?
Holzhauser: Myślę o jakieś działalności non profit. Może otworzę Enoteca – taki mały interes z włoskimi winami. To wszystko.