3,5 – to nie kurs na Bayer w meczu przeciwko Bayernowi, a liczba lat, które w więzieniu za oszustwa podatkowe spędzić ma Uli Hoeness. Tym tematem od tygodnia żyją całe Niemcy i w spotkaniu, które rozegrane zostanie na Allianz-Arenie, same wydarzenia boiskowe mogą być w cieniu wyroku sądu.
Inna sprawa, że z powodu słabych wyników Bayeru w rundzie wiosennej, ten mecz aż tak nie elektryzuje kibiców Bundesligi. Jeszcze w grudniu Aptekarze byli jedynym zespołem, który teoretycznie mógł zagrozić dominacji Monachijczyków. Dziś już wiadomo, że Bawarczycy na pewno zostaną mistrzami Niemiec. Tymczasem gracze z Leverkusen drżą przed tym, by zagwarantować sobie miejsce dające prawo gry w Lidze Mistrzów.
Z tych rozgrywek odpadli w ciągu tygodnia, rozgrywając jednak niezłe spotkanie na Parc des Princes w Paryżu, przegrywając ostatecznie z PSG 1:2.
Po ostatnich, nie bójmy się tego słowa, kompromitacjach Bayeru, aż z trudem cisną się na klawiaturę słowa, że już drugi sezon nasza drużyna całkiem nieźle poczyna sobie w starciach z faworyzowanym rywalem. Przypomnijmy, że w poprzednim sezonie Aspiryny odniosły swoje pierwsze w historii zwycięstwo na Allianz-Arenie, wygrywając 2:1. Zresztą, w ostatnich czterech meczach to Bayer wygrywał dwukrotnie, doznając jednej porażki. Jesienią zaś obie ekipy, mimo dominacji Monachijczyków, podzieliły się punktami.
To jednak tylko liczby, statystyki. Obecna forma nawet nie pozwala wierzyć w zwycięstwo. Wydaje się, że remis wzięlibyśmy w ciemno przed meczem. Bayern jest w niesamowitym gazie, Bayer zaś nie może wyjechać z pit-stopu. Utknął w kanale, na dodatek Sami Hyypia nie próbuje go nawet mądrze reperować. Jego drużyna jest powtarzalna, przewidywalna, gubi się, gdy przeciwnik zaryzykuje grę wysokim pressingiem, a ten niestety Bayernowi wychodzi świetnie.
O 18.30 jednak jak zawsze siądziemy przed ekranem i będziemy wspierać ten zespół. W Paryżu przez moment prowadziliśmy, mogliśmy prowadzić nawet dwukrotnie, bardzo nieoczekiwanie. Momentami była agresja, był pomysł, było ryzyko zawodników i wiara w przenoszenie gór. Czy w Monachium znów będzie nas stać na postraszenie rywala?