Jego nazwiska próżno było szukać wśród najbardziej wymarzonych kandydatów kibiców Bayeru na nowego trenera ich ulubionej drużyny po zwolnieniu Tayfuna Korkuta. A jednak. Heiko Herrlich, który jeszcze niedawno świętował awans do 2. Bundesligi z Jahn Regensburg, przeskoczył o jeszcze jeden poziom wyżej i od przyszłego sezonu rozpocznie pracę nad odbudową pozycji Bayeru Leverkusen w niemieckim klubowym futbolu.

Pierwsze reakcje kibiców? Niedowierzanie, gniew i gdzieś tam między nimi ponure potwierdzenie tezy, że Bayer to ? mimo świetnej kadry, infrastruktury na najwyższym poziomie oraz względnie dużych pieniędzy ? klub skazany na brak sukcesów. Gdy tylko wychodzimy na ostatnią prostą długiego biegu, kiedy już widać metę, udane zwieńczenie wszelkich wysiłków, kiedy już wydaje się, że wszystko będzie dobrze… przewracamy się z impetem, najczęściej potykając się o własne nogi.

W porządku, dosyć z czarnowidztwem. Nastroje wśród fanów Aptekarzy szybko zaczęły się uspokajać, w czym lwia zasługa klubowych specjalistów od komunikacji. Skoro kibice mają wątpliwości co do trenerskiego warsztatu Heiko Herrlicha, skoro powszechnie panowało twierdzenie, że nowy opiekun drużyny wskoczył w buty o kilka rozmiarów za duże, jakby na przekór panującej wśród klubów Bundesligi modzie na wynajdywanie przez młodych trenerów futbolu na nowo, w Leverkusen nowego szkoleniowca zaczęto przedstawiać jako solidnego fachowca, który nie tylko lubi ofensywną piłkę, ale od swoich zawodników oczekuje przede wszystkim zaangażowania, determinacji, walki do ostatnich minut. Jeśli chodzi o walkę i determinację, trudno o kogoś bardziej wiarygodnego: czterdziestopięcioletni Herrlich na początku lat dwutysięcznych wygrał batalię o życie z rakiem mózgu.

Ponadto na każdym kroku, w każdej wypowiedzi trenera i członków zarządu dla mediów podkreśla się jego swojskość, wynikającą z gry dla Leverkusen w latach 1989-93. Przykład pierwszy z brzegu: niedawno osiemnaste urodziny obchodził Kai Havertz. Na oficjalnym profilu die Werkself na Twitterze pojawił się cytat z wypowiedzi Herrlicha, który prócz życzeń dla jubilata zdołał wtrącić spostrzeżenie, że i on swoją osiemnastkę spędził w Leverkusen.

Wizerunek swojego chłopa to jednak nie wszystko. Rozczarowanie po niedoszłym zatrudnieniu Thomasa Tuchela, w którym niektórzy upatrywali Rogera Schmidta 2.0, takiego, który wreszcie wyniesie nas o jeden poziom wyżej, było ogromne. Czym ma się bronić Herrlich?

Mógłby na przykład podkreślić, że w dwa sezony awansował z Jahn Regensburg z Regionalligi na samo zaplecze Bundesligi, zsyłając w niedawnych barażach zasłużone dla niemieckiej piłki TSV 1860 Monachium na trzeci poziom rozgrywek. Kibiców Bayeru nie trzeba długo przekonywać o tym, że zapewne lepszy trener z wynikami z niższych lig niż partacz z doświadczeniem w Bundeslidze. (To Herrlich akurat ma, choć nikłe: w sezonie 2009/10 w 22 spotkaniach dowodził z ławki zespołem VfL Bochum i nie szło mu, delikatnie mówiąc, najlepiej.)

Zatrudnienie Heiko w momencie, kiedy zdaniem większości niemieckich mediów parających się tematyką piłkarską groził nam powrót Tayfuna Korkuta, było dla wielu powodem do głębokiego oddechu ulgi. Jak głosiły plotki, partacz, który miał gasić pożar po Rogerze Schmidcie (jego angaż rzeczywiście przypominał gaszenie ognia… za pomocą benzyny), a o mały włos nie spuścił klubu z ogromnym potencjałem z ligi, miałby powrócić na ławkę SVB, gdyby Rudiemu Völlerowi odmówili dosłownie wszyscy trenerzy, jakich miał na oku. Nie wiadomo, na ile było to prawdą, w końcu ekstremalnie trudno wyobrazić sobie powrót Tayfuna do klubu, którego prezes zwolnił go po jednym ze spotkań ligowych w wywiadzie dla stacji telewizyjnej, niemniej całkiem miło ze strony Herrlicha, że swoim przybyciem nad Ren jednoznacznie ukrócił plotki o kuriozalnej sytuacji, w której następcą Korkuta miałby zostać… Korkut.

Na razie możemy tylko zgadywać, jak będzie grał Bayer pod wodzą Heiko Herrlicha. Z lekką dozą optymizmu ośmielę się zaryzykować, że drugi taki sezon jak poprzedni nam nie grozi. Europejskie puchary… Cóż, widoki na czołowe lokaty też nie wyglądają obecnie obiecująco. Herrlich może nam jednak przynieść stabilizację po zwariowanym sezonie. Przygotować grunt pod trenera, który mógłby objąć drużynę za rok. Może i nie będzie kreował nowych trendów w futbolu, ale lubi futbol ofensywny i pełen zaangażowania ze strony zawodników. Od piłkarzy wymaga nie tylko technicznych popisów i taktycznej dyscypliny, ale walki, determinacji. Na pewno wypada dać mu szansę, zamiast z góry przekreślać i wzdychać do nieosiągalnych na ten moment Tuchela czy Bosza.

W osiągnięciu wysokich celów w lidze (Völler tuż po przedstawieniu nowego szkoleniowca mówił o jak najszybszym powrocie do rozgrywek w Europie) pomoże Herrlichowi zawodnik, który wypisz-wymaluj pasuje do jego stylu gry. Stefan Kiessling ogłosił niedawno, że wypełni kontrakt i tym samym pozostanie w Bayerze do końca sezonu. Potem zawiesi buty na kołku. Jak będzie wyglądał jego pożegnalny sezon – przekonamy się niebawem.

Adrian Liput

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!