12 milionów euro – za taką kwotę latem odejść z Bayeru może Gonzalo Castro. Urodzony w Wuppertalu piłkarz mający na koncie występy w reprezentacji Niemiec, wychowanek Aptekarzy, utalentowany, wszechstronny, z wyrobioną marką. Gdyby rzeczywiście zdecydował się na rozstanie z klubem, z którym był związany przez całą swą dotychczasową zawodniczą karierę, nie narzekałby na brak zainteresowania.

Runda wiosenna sezonu 2013/14: Bayer Leverkusen cierpi okrutne męki na boiskach Bundesligi, oddając punkty niemal każdemu. Sami Hyypiä, trenerski wynalazek duetu Schade-Völler, znajduje się na wylocie z klubu. Jednak nie tylko fiński szkoleniowiec spotkał się z falą krytyki. Dyrektor sportowy Bayeru nie krył rozżalenia; w wypowiedziach dla mediów Rudi Völler obsmarował Gonzalo Castro, czyniąc z niego poniekąd kozła ofiarnego, odpowiedzialnego za kiepskie wyniki drużyny. Do tego doszły zapowiedzi ze strony zarządu, który już po zwolnieniu Hyypii zaczął wysyłać w świat sygnały o konieczności radykalnej przebudowy drużyny. Kilku dotychczasowych pewniaków miało opuścić Leverkusen.

„Gonzo” nie godził się z krytyką zarządu i słusznie; nie on jeden był odpowiedzialny za tragiczną wiosnę zeszłego sezonu. Latem, już po zakończeniu ligowych zmagań, zawodnik udzielił wywiadu, w którym zapowiedział, że być może opuści Bayer, by szukać nowych wyzwań. Początkowo twierdził, że chce nadal grać w Bundeslidze, chwaląc atmosferę na niemieckich boiskach, szybko jednak zmienił front, optując za klubem zagranicznym. Najlepiej hiszpańskim – trudno się dziwić akurat takiemu kierunkowi, zważywszy na jego korzenie.

Bayerowi ostatecznie oszczędzono czystki, zamiast rewolucji nastąpiła „pokojowa” ewolucja. Tymczasowego trenera, Saschę Lewandowskiego, zastąpił Roger Schmidt. Człowiek z wizją, w której było miejsce dla operującego piłką w środku pola, na tak zwanej „szóstce”, Castro. Sezon rozpoczął się dla Aptekarzy wspaniale, Gonzalo zbierał pochwały za wyborną formę. Do dziś uciułał dziewięć asyst w lidze. Niezależnie, czy grał na prawej obronie, środku pomocy, czy jako „dziesiątka” za plecami napastnika, spisywał się nienagannie. I wciąż powtarzał, że wcale nie jest przekonany, czy pozostanie w Bayerze, jeśli jednak nie zmieni barw w trakcie majaczącego już coraz wyraźniej na horyzoncie letniego okna transferowego, zakończy swą karierę jako Aptekarz.

Faktycznie, to dla Castro ostatni dzwonek na zmianę klubowych barw. Zawodnik zbliża się pomału do trzydziestki, a trójka z przodu w piłkarskiej metryce potrafi odstraszyć niejednego atrakcyjnego pracodawcę. Jeszcze do niedawna media oszczędzały nerwówki kibicom SVB, którzy stworzyli nawet facebookową stronę o nazwie „Bitte Gonzo bleib bei Bayer” („Proszę, Gonzo, zostań w Bayerze”), wraz z towarzyszącym jej hashtagiem „wirbrauchendich” („potrzebujemy cię”).

Wszystko pięknie, jednak chęć ściągnięcia utalentowanego zawodnika zgłosił naprawdę poważny gracz i to z krajowego podwórka. Pep Guardiola doszedł do wniosku, że Castro przydałby mu się w Bayernie. Zresztą nie jest to zdanie wyłącznie hiszpańskiego trenera. Michael Reschke, menedżer sportowy, który w zeszłym roku zmienił wieloletniego pracodawcę, jakim był Bayer Leverkusen, na futbolowego giganta z Monachium, znany jest między innymi jako wielki fan talentu Castro; określił go jako najbardziej kompletnego piłkarza ligi.

Jeśli wierzyć niektórym źródłom, Bayern miał „Gonzo” na oku już rok temu, ale ostatecznie pozyskał wówczas Xabiego Alonso. Teraz ma chrapkę na Castro w roli, którą ten jeszcze do niedawna odrzucał – prawego obrońcy.

Co na to sam piłkarz? To zainteresowanie naturalnie bardzo mi pochlebia. FC Bayern należy do największych klubów na świecie.

Zwolenników pozostania Castro w Bayerze czekają trudne dni, wypełnione licznymi spekulacjami. Niewykluczone, że w Bayerze, dokąd budujący swą wymarzoną drużynę Schade ściągnął nie byle jakiego konkurenta do walki o miejsce w środku pola – mowa o Christophie Kramerze – może być bohaterowi artykułu ciężko o występy z taką regularnością, jak w obecnym sezonie. Bender, Kramer, Calhanoglu… A Roger Schmidt rotować składem nie lubi, co już pokazał w obecnym sezonie. Z drugiej strony i w Bayernie nikt Castro miejsca w jedenastce nie podaruje, pozycja pewniaka do występów raczej mu nie grozi.

Ale to Bayern. Klub, który regularnie skupuje talenty z innych drużyn, a ci pchają się do niego z wyciągniętymi ramionami. Pytanie, jak na takie posunięcie zareagowaliby fani die Werkself. „Judaszy”, czyli zawodników wyklętych przez kibiców ich dawnych klubów, w stolicy Bawarii nie brakuje.

Bayerowi, który w tym sezonie zainwestował naprawdę sporo w budowę drużyny na miarę ambicji zarządu, przydałyby się z kolei pieniądze, tym bardziej, że Rudi Völler podobno zaczyna rozglądać się za następcą dla zwolnionego Emira Spahica. Philipp Wollscheid dobrze czuje się w Stoke, gdzie pomału dochodzi do siebie po kilku ostrych zakrętach kariery, zaś Andre Ramalho budzi najwyraźniej wątpliwości nie tylko w kibicach; trener raczej planuje dla niego rolę zmiennika, a nie kogoś, kto mógłby regularnie wychodzić na boisko w ligowych potyczkach. 12 milionów euro na pewno wystarczyłoby na porządnego stopera…

Adrian Liput

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!