Spotkanie inaugurujące 12. serię gier Bundesligi, pomiędzy zawodnikami Bayeru Leverkusen a Eintrachtu Frankfurt, tak naprawdę zakończyło się zanim na dobre się rozpoczęło. Po 11 minutach gry „Aspiryny” prowadziły już 3:0, a w samej końcówce meczu dorzuciły jeszcze jedną bramkę. Po pewnej wygranej przeciwko Eintrachtowi, Bayer ma na swoim koncie już 12 mecz z rzędu bez porażki, oraz w dalszym ciągu pozostał na pozycji lidera.
Mecz Bayeru z Eintrachtem nie dla wszystkich był meczem jednym z wielu. Były dwie osoby, dla których pojedynek ten był wyjątkowy. Obecnie znajdują się one szeregach ekipy z Frankfurtu nad Menem, a nie tak dawno reprezentowały barwy dzisiejszych gospodarzy. Są to trener- Michael Skibbe, oraz nieźle zapowiadający się Szwajcar- Pirmin Schwegler, który opuścił BayArenę gdyż był pewien, że w obecnym sezonie miejsca w składzie Bayeru sobie nie wywalczy.
Spotkanie dla nich zaczęło się koszmarnie. Kibice jeszcze wygodnie nie rozsiedli się na trybunach, a już byli świadkami pierwszej bramki. Kiessling strzałem z prawej nogi, z bliskiej odległości pokonał Fahrmanna już w drugiej minucie.
Nie minęły cztery minuty od czasu zdobycia pierwszej bramki, a stadion za sprawą Stefana Reinartza, który wykorzystał bardzo dobre dośrodkowanie Barnetty, oszalał po raz drugi dzisiejszego wieczora.
Była jedenasta minuta, a kibice Bayeru już do końca meczu mogli być spokojni o wynik w dzisiejszym pojedynku. Eren Derdiyok wystawił piłkę, znajdującemu się obecnie w bardzo wysokiej formie, Toniemu Kroosowi, a ten strzałem z szesnastego metra, dopełnił dzieła zniszczenia Eintrachtu.
Mimo trzy-bramkowego prowadzeniu, gracze w czerwono-czarnych strojach cały czas dominowali na boisku, i szczególnie po stałych fragmentach gry potrafili stwarzać sobie kolejne sytuacje. O wyraźnym pechu w tym sezonie może mówić Sami Hyypia, stwarzając sobie niemal w każdym spotkaniu sytuacje, jeszcze dla klubu z Leverkusen bramki nie zdobył. Podobnie było i dzisiejszego wieczoru, kiedy to po jego główce, piłkę z linii bramkowej wybił jeden z defensorów Eintrachtu Frankfurt.
Jak można w skrócie podsumować drugą część dzisiejszego pojedynku? Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Wyglądało to jak typowe piłkarskie szachy. Bayer z przewagą trzech bramek nie atakował już z taką siłą jak w pierwszej połowie, ba- nie atakował już praktycznie wcale i bardziej starał się bronić wyniku, przez co zdarzały się nie raz drobne, indywidualne błędy poszczególnych zawodników w defensywie. Przez właśnie jeden z takich błędów, autorstwa debiutującego dziś w zespole „Aptekarzy”-Fabiana Giefera, który wybijając piłkę, zrobił to tak nieudolnie, iż ta wylądowała pod nogami napastnika Frankfurtu. Fakt że Bayer w tej sytuacji nie stracił gola mógł zawdzięczać tylko i wyłącznie szczęściu.
W 83. minucie trener miejscowych- Jupp Heynckes zdecydował ściągnąć z placu gry Derdiyoka, a wpuścił za niego młodziutkiego Larsa Bendera. Ten jakby chciał się mu za to odwdzięczyć, trzy minuty później zdobył, podobnie jak Reinartz, pierwszą bramkę w barwach „Aptekarzy”, podwyższając wynik na 4:0.
Po ostatnim gwizdku sędziego, na trybunach, wypełnionej dziś po brzegi, BayAreny, piłkarze wraz z kibicami świętowali to wysokie zwycięstwo. Następna kolejka odbędzie się dopiero za dwa tygodnie. W hicie kolejki, Bayer zmierzy się na monachijskiej Allianz-Arenie z Bayernem, a Eintracht Frankfurt czeka mecz w roli gospodarza przeciwko Borussii z Monchengladbach.