Dziś, 18. lutego na rynku książek sportowych pojawiła się bardzo ciekawa pozycja Ronalda Renga „Robert Enke. Życie wypuszczone z rąk”.
Prezentujemy Państwu kolejny fragment tej książki, jednocześnie podajemy specjalny kod rabatowy, dzięki któremu otrzymacie 25% zniżki na zakup jej na stronie www.labotiga.pl/enke
Kod rabatowy: BAYERENKE
Fragment:
Ronald Reng o powrocie Roberta Enke do Bundesligi i przyjęciu bramkarza Hannoveru 96 w Leverkusen:
Robert Enke nauczył się opowiadać publicznie o swojej depresji, jednak nikt nie zauważał, o czym tak naprawdę mówił. ?Było to negatywnym doświadczeniem, które nie miało niczego wspólnego z piłką nożną, a jedynie moim samopoczuciem”, mówił podczas swego pierwszego od dawna wywiadu, udzielonego ?Neue Presse” z Hanoweru, gdy zapytano go o Stambuł.
Gdy myślał o swojej depresji, był w stanie odnieść się do problemu z dystansem i autoironią. Samego siebie nazywał ?Robbim z zepsutą głową”. ?Wiem, że wszystko mogło się ułożyć zupełnie inaczej. Zniknąłem z pola widzenia. Oprócz Lienena chyba nikt nie wpadłby na pomysł, aby ponownie ściągnąć mnie do Bundesligi. Jestem mu za to bardzo wdzięczny”.
Jego koledzy z drużyny mieli trudne do nazwania odczucie: Robert był otwarty i bezpośredni, wręcz emanował naturalnością. Sprawiał wrażenie, jakby było dla niego oczywiste, że sport wymaga od niego pewnych poświęceń. Na zdjęciu drużynowym, wykonanym jeszcze przed sezonem, jako pierwszy bramkarz zajął miejsce w pierwszym rzędzie, na samym środku, otoczony swoimi zmiennikami. Wyglądał niczym tronujący władca, po którego prawicy i lewicy zasiadali podwładni. Zanim fotograf nacisnął spust migawki, wraz ze swoim zmiennikiem Frankiem Juricem zdecydowali, że pośrodku zasiądzie jednak trzeci bramkarz drużyny, 21-letni Daniel Haas. Gest ten był wielce symboliczny i odnosił się do całej kariery Roberta Enke w Hannoverze.
Gdy sędzia oficjalnym gwizdkiem ogłosił rozpoczęcie nowego sezonu, cały luz i cała radość nie potrafiły oddalić od niego jednej myśli: czy jest wystarczająco dobry na ten poziom? W końcu od czasu, gdy grał regularnie w pierwszej lidze, minęło dwa i pół roku.
Hannover 96 miał zagrać z Bayerem. Fani Leverkusen wiedzieli dokładnie, kim jest nowy bramkarz rywali – sześć lat wcześniej to właśnie jemu, gdy grał w Mönchengladbach, wpakowali osiem goli. Na melodię Panie Janie zaśpiewali mu:
– Panie Enke, Panie Enke, w bramce stań, w bramce stań. Sobie przypominaj, sobie przypominaj – 8:2, 8:2.
Nie zdołał powstrzymać śmiechu. Aż zaczął bić brawo.
Wyłapywał dośrodkowania, jakby było to czymś oczywistym. Kibice wiwatowali, gdy obronił dwa soczyste strzały Dimityra Berbatowa. W drugiej z tych sytuacji znalazł się z Berbatowem sam na sam. Przyjął jednak swoją charakterystyczną pozycję: rozstawił ramiona, wyprostował tułów, kolano skierował do środka. Sprawił wrażenie giganta. Hannover 96 przegrał 1:2, tracąc gola w ostatniej minucie, ale mimo to ?Kicker” wybrał Roberta Enke graczem kolejki. Dziennikarze sportowi, którzy zdecydowanymi słowami obwieścili jego koniec po meczu w Stambule, teraz zastanawiali się, czy nie rozważa gry w reprezentacji.