Z teoretycznie najsłabszą drużyną naszej grupy CSKA Moskwa Bayer zdobył w dwóch meczach tylko dwa punkty. W każdym z tych meczów prowadząc, będąc lepszą drużyną, nagle zupełnie niespodziewanie podopieczni Rogera Schmidta oddali inicjatywę. Awans byłby już przyklepany, a tak trzeba się martwić.
Inne zmartwienia chyba będzie miał nasz coach, bo po tak słabej drugiej połowie jak dzisiejsza, chyba znów i to porządnie, zacznie mu się walić grunt pod nogami. Ale po kolei…
Bayer rozpoczął ten mecz w ofensywnym zestawieniu. Na ławce zasiadł bowiem Julian Baumgartlinger, a w składzie znalazł się m.in. Kevin Volland. Roger Schmidt dokonał także zmiany po bokach obrony, które tworzyli dziś Tin Jedvaj i Benjamin Henrichs.
Faworyzowany Bayer dobrze rozpoczął ten mecz. Agresywnie, jak na faworyta przystało. Kilka razy groźnie nasi zawodnicy wpadli w pole karne, jednak bez efektu bramkowego.
Po niespełna 10. minutach przebudzili się goście, którzy dwukrotnie świetnie skontrowali. Doskonałą okazję miał zwłaszcza Fedor Chalov, który wpadł w pole karne, ale jego strzał z ostrego kąta wybronił Bernd Leno.
Wydawać się mogło, że gospodarze pójdą za ciosem, ale szybko napoczął ich Bayer. Przytomnie rzut wolny rozegrał Hakan Calhanoglu podając do Kevina Kampla, a ten zaliczył świetną asystę do Kevina Vollanda, Który uniknął spalonego i w sytuacji sam na sam dał swojej drużynie prowadzenie. To jego premierowe trafienie w karierze w Lidze Mistrzów.
Po chwili po przejęciu piłki z kontrą ruszył Chicharito, ale jego strzał został zablokowany. W kolejnej akcji na indywidualny piękny rajd zdecydował się Benjamin Henrichs, ale jego dośrodkowanie już z pola karnego zostało wybite na rzut rożny.
W odpowiedzi tym razem ruszyli Rosjanie i po akcji prawą stroną piłka trafiła w polu karnym do Dzagoeva, a ten strzałem z pół obrotu przeniósł ją minimalnie nad poprzeczką.
Mecz ciągle toczył się w dobrym tempie, a obie strony nie kalkulowały, tylko szukały kolejnych okazji do zdobycia bramki. Ta sztuka udała się po raz kolejny Bayerowi, gdy Omer Toprak dobił obroniony strzał Chicharito, jednak arbiter odgwizdał słusznie pozycję spaloną Meksykanina.
Wydawało się, że w drugiej połowie szybko obejrzymy drugą bramkę dla zespołu Rogera Schmidta. Nic bardziej mylnego. Najpierw CSKA wpakowało piłkę do siatki, ale arbiter słusznie dojrzał faul w polu karnym. W kolejnej sytuacji Leno wyłapał piłkę na linii bramkowej. Bayer kompletnie stłamszony, przyciśnięty i zamknięty na własnej połowie znów ? który to już raz ? nie przypominał drużyny z pierwszej częściej gry.
I katastrofa w końcu przyjść musiała. Beznadziejne zachowanie Henrichsa, który niepotrzebnie faulował we własnym polu karnym i za moment Natcho wyrównał z rzutu karnego. CSKA poszło za ciosem i po chwili Dzagoev dwukrotnie miał idealne szanse, by dać moskiewskiej ekipie prowadzenie.
Dopiero w 78. min po raz pierwszy w tej części gry poważnie bramce Akinfeeva zagrozili Aptekarze, a konkretnie Volland, który po minięciu rywala w polu karnym trafił w słupek.
Do końca to jednak przede wszystkim my drżeliśmy o wynik. Po dramatycznie słabej, nijakiej, bezbarwnej drugiej połowie nasi zawodnicy wracają do Leverkusen z jednym punktem. I ciągle w nierównej, zagadkowej formie.