Podczas weekendu trener Robin Dutt chcąc dać przykład innym graczom zdecydował się na odsunięcie od składu Hanno Balitscha, co spowodowało dodatkowy wzrost napięcia w Leverkusen.
Słychać głosy, że trener nie odważył się wytoczyć wojny przeciwko mającym silną pozycję w zespole Ballackowi i Rolfesowi i zdecydował się odstawić na boczny tor Balitscha, który w ostatnim czasie był kontuzjowany. Kontrakt wszechstronnego gracza obowiązuje do końca obecnego sezonu, ale usłyszał już on na spotkaniu z trenerem i menadżerem drużyny Michaelem Reschke, że nie ma przyszłości w drużynie i może sobie szukać nowego pracodawcy natychmiast.
Balitsch dołączył do zespołu w czerwcu 2010 roku, rozgrywając 32 spotkania w lidze. W tym tylko 8, z czego 4 w pierwszym składzie. Dodatkowo zaliczył dwie krótkie zmiany w Lidze Mistrzów.
Według doniesień, zawodnik pokłócił się z trenerem w trakcie sezonu domagając się większej liczby minut na boisku. Po tym incydencie Balitsch zagrał ostatni raz w 10 kolejce, potem przyszła kontuzja uda, po której wyleczeniu siedział co najwyżej na ławce rezerwowych.
Wyrzucenie Balitscha ze składu ma odbudować respekt drużyny wobec trenera. Jednak trzeba się zastanowić, czy skreślenie pożytecznego rezerwowego jest do tego dobrym krokiem?