„Pracuję codziennie, aby zdobyć z Bayerem jakiś tytuł”.
„Nagle musiałem się stać zupełnie innym człowiekiem”
„Zajęło mi dwa lub trzy tygodnie aby znaleźć równowagę”
Droga Robina Dutta od początku była wyboista po objęciu posady trenera Bayeru Leverkusen. Trener nie zawsze wiedział, dlaczego tak się dzieje. Opisuje wszystko w wywiadzie dla Kickera.
Panie Dutt, czy czytał Pan gazety po meczu zremisowanym 2:2 z HSV Hamburg? Tytuły: „Dutt i Bayer – to nie pasuje”. Co Pan o tym sądzi?
Dutt: Wszystko zależy jak się na tą sytuację spojrzy. Jeżeli punktem odniesienia jest sytuacja idealna, to rzeczywiście ciężko się do niej zbliżyć. Jeżeli jednak wziąć pod uwagę wszystkie problemy, które miały wpływ na nasze wzloty i upadki, traktuję tą sytuację jako coś normalnego. Mam nad wszystkim kontrolę.
Powiedział Pan przed sezonem, że trudno jest konkurować z Volkerem Finke we Freiburgu czy obecnie z Juppem Heynckesem?
Dutt: Teraz wiem, że nie da się porównać obu tych sytuacji, gdyż są one bardzo zróżnicowane. Finke był we Freiburgu 16 lat, zbudował bardzo solidne struktury swojej pracy. Heynckes został trzecim trenerem rok po roku w Leverkusen. Są jednak dwie rzeczy wspólne: obaj trenerzy przede mną osiągnęli wielki sukces i praca w obu miejscach jest bardzo wymagająca. W zasadzie to chyba łatwiej zacząć pracę, gdy jest się następcą trenera, któremu się nie powiodło.
Spodziewał się Pan takiej pozycji w tabeli po 12 kolejkach?
Dutt: Jeśli spojrzeć na sytuację w klubie, trzeba zanalizować obecną sytuację i zobaczyć co warto zostawić, a co warto zmienić, aby się poprawić. Ale dziś patrząc na nasz bilans w lidze, musimy pogodzić się, że czasem rzeczy idą w gorszym kierunku. Choć może to sformułowanie jest jeszcze zbyt wczesne.
Oczekiwania na razie są wyższe od realnych osiągnięć. Co jest celem?
Dutt: Tak jest, to oczywiste. Pracuję codziennie, aby wygrać kiedyś tytuł z Bayerem.
Czy spodziewał się Pan takich problemów w swojej pracy?
Dutt: Tak, spodziewałem się, że to może nastąpić. Ale zdziwiło mnie, że krytyka zaczęła się już po 7 kolejce. Jestem osobą, która jest otwarta i szczera. Nagle zostałem opisany jako ktoś zupełnie inny. Dlaczego tak mnie potraktowano? Jak odbywało się tworzenie opinii? Dziennikarz z Freiburga zadzwonił do mnie i pytał: „Kiedy Pan się tak zmienił?”
Jak sobie Pan z tym poradził?
Dutt: Zajęło mi 2 lub 3 tygodnie, aby znaleźć równowagę.
Widzi Pan sposób na pozytywne zakończenie rundy jesiennej?
Dutt: Tak, widzę. To możliwe. Musimy grać z pełnym zaangażowaniem i pasją, bo nie będzie już czasu na zbyt intensywny trening. Nie pozwala na to harmonogram spotkań. Celem jest awans w Lidze Mistrzów i zajęcia konkurencyjnego miejsca w Bundeslidze.
Od kiedy zaczęło się niebezpieczeństwo?
Dutt: Po porażce z Mainz 0:2 mieliśmy kilka dobrych meczy. Potem przyszły porażki z Kolonią i Bayernem. Dlatego trudno to analizować. Faktem jest, że najważniejsze są dla nas punkty, nawet bardziej niż sama gra.
Jak rozpoznać zespół Dutta?
Dutt: Krótkie podania, gra kombinacyjna, ofensywa. To wpajam zawodnikom.
Zamiast tego zespół gra długie piłki na jedynego napastnika?
Dutt: Nie non stop, tylko w sytuacjach, kiedy przeciwnik na nas naciska. Gramy tak, jak brakuje między zawodnikami zaufania co do prowadzenia krótkiej gry. Jest dużo emocji i zawodnicy kierują się wtedy prostymi metodami. A do piłki nożnej potrzeba spokoju i jasności. Jeżeli nie da się połączyć tych dwóch elementów, wtedy nic nie idzie właściwie.
Krytykowany jest skład drużyny. Mówi się, że nie zostali znalezieni odpowiedni zmiennicy dla Vidala i Hyppi?
Dutt: Nigdy nie krytykuje polityki transferowej prowadzonego klubu, aby traktować ją jako alibi dla słabych wyników. Sprawę trzeba formułować dość przejrzyście. Ja dbam o zawodników, którzy są obecnie w klubie, a zarząd o zawodników, którzy wkrótce do niego dołączą. (śmiech)
Jest krytyka stosunków wewnątrz zespołu. Czy jest Pan w pełni zadowolony ze swojego zarządzania ludźmi?
Dutt: Nigdy nie można być w 100% zadowolonym. Ale biorąc pod uwagę ostatni dzień w jakimś okresie, zawsze w krótkiej perspektywie jestem bardzo zadowolony. Dla mnie dobry kontakt z zespołem zawsze był celem. Mogę żyć w przekonaniu, że ktoś nazywa mnie słabym trenerem, natomiast nie mógłbym żyć w przekonaniu, że ktoś nazywa mnie złym człowiekiem.
Został Pan oskarżony, że ustawia Pan swój zespół w zależności od mocnych stron przeciwnika. Czy zgadza się Pan z tym?
Dutt: Futbol dynamicznie się rozwija. Pozycje muszą być obsadzone, ale nie dzieje się to automatycznie, gdy przeciwnik na to nie pozwala. Także trzeba o te pozycje walczyć i ciężko nad tym pracować. Dlatego trzeba znać przeciwnika. Główna taktyka zawsze jednak jest skoncentrowana na wykorzystaniu swoich własnych mocnych stron.
Co Pana zadowoliło do tej pory?
Dutt: Niezależnie od zwycięstw, było to wiele rzeczy. Szczególnie nasze zwycięstwo z Valencią 2:1 i reakcja zespołu po fatalnej pierwszej połowie. Cieszę się także z konstruktywnej współpracy trenera z zespołem i z poparcia jakie otrzymałem od zarządu. To nie jest takie powszechne.
A z czego jest Pan niezadowolony?
Dutt: Z tych wszystkich rzeczy, które próbowałem robić, a które nie przełożyły się na pozytywną grę mojego zespołu.
Czyli?
Dutt: Nie chcę się teraz skupiać. Na pewno parę by się znalazło, a pewne jeszcze nie nadeszły.(śmiech)