Nie udało się Bayerowi sprawić niespodzianki w Monachium i przywieźć punkty z terenu mistrza Niemiec. Bayern Monachium gładko wygrał 3:0 po dwóch golach Thomasa Mullera i trafieniu Arjena Robbena.
Bayer podszedł do tego meczu wystraszony. Nie było spodziewanego pressingu, zadziorności. Być może miał na to wpływ fakt, że ciągle niezgrana i niepewna jest para naszych stoperów. Być może z Toprakiem w obronie pozwolilibyśmy sobie w ataku na więcej.
To jednak tylko gdybanie. Mecz za nami. Bayern miał w tym spotkaniu bohatera w osobie Douglasa Costy, który popisał się genialną asystą przy pierwszym trafieniu Thomasa Mullera i generalnie siał wiecznie ferment na swojej lewej flance.
Potem zaś już Bayernowi asystował … Robert Hilbert, który sprokurował dwa rzuty karne. Najpierw w idiotyczny sposób popychając Arturo Vidala, gdy ten skakał do dośrodkowania, a później zagrywając piłkę ręką. Dwa rzuty karne, przy których nic do powiedzenia tym razem nie miał Bernd Leno, który jednak i tak zagrał niezły mecz. Choć raz pomylił się, gdy wychodząc poza pole karne nabił Roberta Lewandowskiego przy próbie wybicia piłki. Ta jednak minimalnie minęła bramkę Aptekarzy.
Bayer również miał kilka swoich szans. Pojedynek sam na sam z Kiesslingiem wygrał jednak Neuer. W innej sytuacji, po rzucie wolnym Calhanoglu, bramkarza Bayernu uratowała go poprzeczka. Gdy już zaś piłka w końcu wpadła do bramki gospodarzy, arbiter słusznie wychwycił zagranie ręką Kruse.
Schmidt poza tym musi coś w końcu zrobić z parą Bender-Kramer, od których można oczekiwać znacznie więcej. Środkowi pomocnicy często wchodzą sobie w paradę na boisku, a przede wszystkim brakuje im zagrań robiących różnicę, rozbijających monolit gry defensywnej rywala. Obaj mają potencjał i to od Schmidta teraz zależy, by go obudzić.
Choć doceniamy siłę Bayernu, ekipa Schmidta mogła na Allianz-Arenie zrobić trochę więcej. Nie brakowało ambicji, walki, ale odwagi. Jak chcemy walczyć o najwyższe cele – ryzyko również musi się pojawić.