Dwa mecze na tydzień, wyczerpanie zawodników, skrajnie niewielka rotacja przy szybkiej i dynamicznej grze opartej na wysokim pressingu. To, co sprawdzało się w zeszłym sezonie, zawodzi w obecnym. Nawet słynny specjalista od przygotowania fizycznego, Oliver Bartlett, nie jest w stanie oszukać organizmów piłkarzy i sprawić, by ci byli gotowi na kilka „angielskich tygodni” z rzędu. Efekt – plaga kontuzji i obsuwa w tabeli.
Bayerowi grozi sezon bez pucharów, co może i rozwiązałoby wspomniany na wstępie problem wyczerpania, niemniej poważnie zaszkodziłoby klubowym finansowym i doprowadziło zapewne do masowego odejścia kilku ważnych zawodników, którymi interesują się uznane marki. Na liście piłkarzy, do których zdaniem mediów nie powinniśmy się zbytnio przyzwyczajać, widnieją nazwiska między innymi Javiera Hernandeza, Ömera Topraka, Jonathana Taha czy Bernda Leno.
Roger Schmidt wie, że jeśli dane mu będzie nadal prowadzić Bayer (a wcale nie jest powiedziane, że nie, choć sygnały wsparcia ze strony kierownictwa klubu nie muszą oznaczać gwarancji zachowania posady, zwłaszcza jeśli nie załapiemy się ostatecznie nawet na Ligę Europy), musi dokonać pewnych zmian. W ostatnich meczach, poniekąd z konieczności, postawił na młodych. Statystyczny piłkarz Bayeru, który zagrał w ostatnią niedzielę przeciwko Hamburgerowi SV miał 21 lat. Tym samym kolejny rekord młodości wyjściowej jedenastki w tym sezonie został pobity.
Zdaniem trenera Bayeru, jednym z problemów, jakie trapią obecnie drużynę, jest brak piłkarza doświadczonego, obdarzonego charyzmą, który potrafiłby zrównoważyć młodzieńczy entuzjazm reszty składu. Schmidt przyznał, że Leverkusen potrzebuje obecnie piłkarzy takich jak Simon Rolfes, Emir Spahic czy Gonzalo Castro. Pytanie tylko, dlaczego brak tego rodzaju zawodnika został przez szkoleniowca dostrzeżony dopiero teraz, skoro miał wraz z Rudim Völlerem i Jonasem Boldtem mnóstwo czasu na pozyskanie kogoś doświadczonego latem czy choćby w trakcie zimowego okienka…