O co będzie walczyć drużyna Bayeru Leverkusen w ostatniej fazie sezonu: o Ligę Europy czy o uniknięcie perspektywy baraży o utrzymanie w Bundeslidze? Spór o to, czy powinniśmy spoglądać w górę tabeli czy w dół, podzielił ostatnio ekspertów i członków klubowego zarządu. O tym, kto ma rację, zadecyduje jutrzejszy mecz u siebie z VfL Wolfsburg.
Rywale mają nieco więcej powodów do optymizmu w ostatnich tygodniach. Wprawdzie zajmują obecnie ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli, wygrali jednak dwa ostatnie spotkania, pokonując między innymi znajdujący się w czołówce RB Lipsk. Tabela jest płaska i jeśli uda im się utrzymać ten trend i punktować w miarę regularnie, widmo baraży po sezonie (dwójkę definitywnych spadkowiczów już właściwie znamy) znacznie się oddali.
Ze statystyk pojedynków z Wilkami można wyczytać, że w ostatnich 29 bezpośrednich meczach Aptekarze zawsze trafiali chociaż raz do bramki rywali ? ostatni raz, kiedy im się nie udało, przytrafił się w październiku 2002 roku, kiedy przegraliśmy 0-2.
Problem w tym, że w trzech meczach pod wodzą Tayfuna Korkuta, który jutro będzie świętował swoje czterdzieste trzecie urodziny, piłkarze Bayeru pokonali bramkarza przeciwnej drużyny tylko raz, chociaż okazji na większy dorobek bramkowy nie brakowało. W tej sytuacji raczej ciężko o optymizm.
Ponadto nękają nas braki kadrowe. Jonathan Tah wrócił w poniedziałek do treningów po siedmiu tygodniach przerwy spowodowanej kontuzją tylko po to, by przedwcześnie zejść z murawy. Jego występ stoi pod znakiem zapytania. Z kadry z kontuzją wrócił Julian Baumgartlinger, który być może zdoła dojść do pełni sprawności na Wolfsburg. Nierówną walkę z kontuzjami przegrał Lars Bender, który miał być gwarantem stabilizacji w drugiej linii, tymczasem zagrał w tym sezonie w ledwie dziewięciu meczach. I to by było na tyle, ponieważ na skutek kłopotów zdrowotnych kapitana die Werkself na boisku zobaczymy dopiero w przyszłym sezonie. Z kolei Leon Bailey jest przeziębiony i najpewniej również nie będzie mógł wspomóc kolegów.
Wracając jeszcze na moment do statystyk, te głoszą, że niegłupim pomysłem byłoby wystawienie na jutrzejszy mecz Stefana Kiesslinga, który spośród zawodników SVB może pochwalić się najlepszym dorobkiem bramkowym w meczach przeciwko Wolfsburgowi. Kiess w 23 meczach z VfL trafiał do siatki jedenaście razy.
Bayer stoi przed punktem krytycznym sezonu. W razie zwycięstwa wrócą nadzieje na ewentualne odbicie się od dna i pogoń za miejscem dającym udział w europejskich pucharach. Każdy inny rezultat sprawi, że w dalszej części sezonu walczyć będziemy o uniknięcie blamażu, jakim byłoby wylądowanie na pozycji numer 16, oznaczającej konieczność walki o byt w najwyższej klasie rozgrywkowej z trzecim zespołem 2. Bundesligi.
Czy staniemy się drugim HSV, z którego w ostatnich latach w Niemczech regularnie kpiono? Oby nie, ponieważ pierwsze kroki w kierunku przeobrażenia się w piłkarski objazdowy cyrk już poczyniliśmy. Pierwszym było zatrudnienie trenera kojarzonego z walką o utrzymanie, by powalczył o Ligę Europy lub może nawet Ligę Mistrzów. Kolejnym sygnałem, że coś może być nie tak, była deklaracja 90-letniego trenera-legendy, Rudiego Gutendorfa, który stwierdził, iż z chęcią wróciłby do uprawiania zawodu. Gutendorf wyznał, że dostał zielone światło od lekarzy, a jego możliwym kierunkiem mógłby być Bayer Leverkusen, gdzie z chęcią pomógłby pogrążonej w kryzysie drużynie jako doradca Tayfuna Korkuta. Szkoleniowiec ten pierwsze kroki w zawodzie stawiał w 1946 roku (!), a najbardziej wsławił się tym, że w pierwszym sezonie Bundesligi doprowadził outsidera, Meidericher SV (dzisiejszy MSV Duisburg) do tytułu wicemistrza Niemiec. W późniejszych latach kariery był selekcjonerem rozmaitych egzotycznych reprezentacji, między innymi Botswany, Bermud, Nepalu, czy Fidżi.
I nie, to nie jest primaaprilisowy żart. To nasza nowa rzeczywistość. Jeśli jutro Aptekarze nie zgarną trzech punktów i nie rozpoczną marszu, który doprowadzi ich przynajmniej do miejsca w środku tabeli na koniec sezonu, czeka nas zapewne więcej takich newsów.