Patrząc na ostateczny rezultat dzisiejszego meczu bez uprzedniego obejrzenia starcia zawodników Bayeru i SV Darmstadt, można dojść do wniosku, że był to niezwykle zacięty, pełen zwrotów akcji pojedynek. Nic z tego. Mecz był jednostronny, dominacja Aptekarzy nie podlegała dyskusji, a na pytanie, że skoro tak, to skąd aż dwa gole dla przyjezdnych, można tylko bezradnie rozłożyć ręce, wzruszając przy tym ramionami.
Pierwsza groźna sytuacja w spotkaniu przewrotnie poszła na konto zawodników z Darmstadt. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzał nogą na bramkę Bernda Leno oddał kompletnie niepilnowany Alexander Milosevic (8.). Powiało grozą, lecz piłka po uderzeniu poleciała w środek bramki i nie sprawiła wiele trudu golkiperowi gospodarzy.
To był jednak wyjątek, kolejne akcje ofensywne przeprowadzali już niemal wyłącznie Aptekarze. Wciąż czegoś jednak brakowało, choć bardzo śmiało na połowie rywala poczynał sobie Julian Brandt (dziś zdecydowanie piłkarz meczu). Jego prostopadłe podania do Chicharito nie mogły znaleźć adresata – zawsze coś stało na przeszkodzie, a to dobrze ustawiony obrońca, a to podniesiona chorągiewka bocznego arbitra, a to odważnie wychodzący do przecięcia zagrania bramkarz SV, Michael Esser.
Wreszcie sprawy we własne ręce wziął Hakan Calhanoglu. W 32. minucie oddał przepiękny strzał z 18 metrów, nie dając żadnych szans na interwencję wyciągniętemu niczym struna Esserowi. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od słupka.
Do końca pierwszej połowy mecz wyglądał tak samo; miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki miał Bayer. Kolejnych naprawdę groźnych sytuacji Aptekarze sobie jednak nie stworzyli.
Tuż po przerwie do ofensywy ruszyli goście, co dało dość niespodziewany efekt w postaci wyrównującego trafienia już dwie minuty od wznowienia gry. Julian Baumgartlinger nie nadążył za szarżującym lewym skrzydłem Marcelem Hellerem, który zmylił wracającego za nim Austriaka prostym zwodem i dośrodkował dochodzącą do bramki piłkę na trzeci metr, ponad głowami defensorów. Tam już czyhał wprowadzony w przerwie Antonio-Mirko Colak, który z najbliższej odległości mocnym strzałem wpakował piłkę do siatki.
Gospodarze nie stracili na szczęście głowy i dalej grali swoje, przekonani o swej piłkarskiej wyższości. Co najważniejsze, potrafili przekuć przewagę na gole. Najpierw dwójkową akcję rozegrali ze sobą Brandt i Chicharito (52.), co zakończyło się mocnym uderzeniem skrzydłowego Bayeru ponad bramką. Już pięć minut później Brandt, który zaliczył asystę przy golu Calhanoglu, cieszył się z własnego trafienia. Po kapitalnym podaniu na główkę od swego imiennika, Juliana Baumgartlingera, niczym rasowy snajper wpakował piłkę do siatki w pełnym biegu, z obrońcą na plecach.
W 65. minucie mało brakowało, by Brandt zanotował kolejne trafienie, piłka po jego strzale trafiła jednak w słupek i wróciła w pole karne, gdzie zabrakło któregokolwiek z zawodników Bayeru na dobitkę. Kolejny gol dla piłkarzy z Leverkusen jednak padł – w 69. minucie wprowadzony 10 minut wcześniej Charles Aranguiz w zamieszaniu otrzymał piłkę w polu karnym i nie namyślając się długo huknął potężnie prawą nogą, pakując ją do siatki. 3-1!
Zawodnicy Rogera Schmidta grali spokojnie, kontrolując sytuację na boisku. Byli nawet blisko podwyższenia rezultatu po groźnym uderzeniu Benjamina Henrichsa (80.), jednak kapitalnie interweniował Esser. Gdy wydawało się, że nic ciekawego w tym spotkaniu już się nie zdarzy, padła bramka kontaktowa dla Darmstadt. Po wrzutce z rzutu rożnego „balona” głową posłał na bramkę Leno Mario Vrancic, lobując z bliskiej odległości golkipera SVB.
Mimo wszystko, końcówka meczu była spokojna i nie musieliśmy drżeć o wynik. Spotkanie z Darmstadt możemy zapisać na plus – imponująca postawa Juliana Brandta, kapitalna asysta Juliana Baumgartlingera, brawurowe interwencje w obronie Benniego Henrichsa i Jonathana Taha, debiutujący Kai Havertz idealnie wkomponowujący się w drużynę, jakby grał z kolegami ze składu od lat… Możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość i oczekiwać lepszej gry po przerwie reprezentacyjnej. Albo i nie. W końcu to Bayer – żadne oparte na logice przewidywania w przypadku tej drużyny nie mają sensu.