„Angielskie tygodnie” i wywołane nimi zmęczenie zawodników to temat bumerang, powracający w każdym sezonie. Często wykorzystywany jest w celu usprawiedliwienia kiepskich wyników dobrze dotąd spisującego się zespołu; czasem jest to nawet prawda, choć i tak reakcje rozzłoszczonych kibiców takiego klubu są zawsze identyczne – wiele klasowych drużyn również zmuszonych jest grać dodatkowe spotkanie w środku tygodnia i jakoś sobie z tym radzą. Pozostali, którym nie dany jest przywilej występowania w europejskich pucharach, oddaliby z kolei naprawdę wiele, by móc mierzyć się z takimi kłopotami. Na problem zmęczenia zawodników i rolę, jaką odgrywa przygotowanie fizyczne we współczesnym futbolu, zwrócił uwagę między innymi menedżer Bayeru Leverkusen, Jonas Boldt.
W ostatnich tygodniach zarówno trener Aptekarzy, Roger Schmidt, jak i pełniący funkcję dyrektora sportowego Rudi Völler, głośno narzekali na nadmiar spotkań rozgrywanych tak w Bundeslidze (trafiła się jedna kolejka w ciągu tygodnia), jak i w europejskich pucharach. Można złośliwie odpowiedzieć, że skoro włodarze Bayeru teraz marudzą, to po co tak bardzo starali się o udany finisz poprzedniego sezonu? Oczywiście, chodzi o pieniądze i prestiż, jakie niesie ze sobą gra w Lidze Mistrzów. Skutkiem ubocznym jest jednak znacznie większe obciążenie dla organizmów zawodników – zwłaszcza, że mecze Ligi Mistrzów to żadne spacerki, tylko (zazwyczaj) ciężkie boje z wymagającymi rywalami.
Narzekanie na zmęczenie, choć irytujące, można zrozumieć. Tuż przed obecną, drugą w sezonie przerwą na występy reprezentacyjne, Bayer w ciągu dwudziestu czterech dni rozegrał siedem meczy. Już niebawem kolejna seria siedmiu spotkań, tym razem na przestrzeni dwudziestu dwóch dni. Nic dziwnego, że Stefan Kiessling wyznał ostatnio w wywiadzie udzielonym portalowi bundesliga.de, że dla niego przerwa na reprezentację jest jak wytchnienie – trenować oczywiście nadal trzeba, niemniej treningi przebiegają w spokojniejszej atmosferze i nie towarzyszy im aż takie obciążenie, jak w trakcie okresu przeznaczonego na piłkę klubową.
Skoro istnieje problem, należy znaleźć rozwiązanie. W tym wypadku Bayer do dyspozycji ma dwie opcje: albo odpuścić puchary (niewyobrażalne), albo dobierać sobie kadrę pod kątem wytrzymałości fizycznej, względnie pracować szczególnie intensywnie nad tym aspektem podczas treningów.
Kawał dobrej roboty w Leverkusen wykonuje odpowiedzialny właśnie za przygotowanie fizyczne Oliver Bartlett. Wyjątkowo ceniony w Niemczech Anglik (współpracował w przeszłości między innymi z reprezentacją Niemiec czy Borussią Dortmund) do Bayeru powędrował z Red Bull Salzburg w ślad za Rogerem Schmidtem. Już w Austrii Bartlett mógł się zatem zmierzyć z koniecznością „odświeżania” zawodników, którzy musieli wyciskać z siebie siódme poty, by spełniać wymagania ofensywnie usposobionego trenera. A ten, jak już kibice Aptekarzy wiedzą, chce, by jego piłkarze grali szybko, nie bawili się w przetrzymywanie piłki, tylko sunęli z nią możliwie najszybciej w pole karne przeciwnika. Jak wiemy, kto piłki nie posiada i jej nie rozgrywa, musi za nią biegać – w ślad za tym idzie ogromne zmęczenie. Czy Bartlett zdoła podołać wyzwaniu w Leverkusen na przestrzeni całego sezonu – pokaże czas.
Dobry trener od przygotowania fizycznego to podstawa, bowiem jak zauważa Jonas Boldt, w dzisiejszym futbolu jakikolwiek sukces (a Bayer do sukcesów aspiruje; tu znów można powołać się na deklaracje Stefana Kiesslinga, który mierzy w finał Pucharu Niemiec i przynajmniej 1/8 finału Ligi Mistrzów) pociąga za sobą konieczność zmierzenia się z problemem zmęczenia materiału ludzkiego. Boldt jako przykład klubu, któremu udało się przezwyciężyć tę trudność, przywołuje Atletico Madryt, które w poprzednim sezonie rozegrało trzydzieści osiem meczy ligowych (mistrzostwo Hiszpanii), trzynaście gier w Lidze Mistrzów (finalista), a do tego dziesięć spotkań w ramach krajowego pucharu (półfinalista).
Boldt już zapowiedział, że nie należy wykluczać, iż w trakcie zimowego okna transferowego do Bayeru trafi kilku nowych zawodników i że głównym kryterium doboru będzie – ze względu na filozofię Schmidta – właśnie wytrzymałość fizyczna.
Pewnym remedium na przemęczenie jest również rotacja. W tym względzie już niebawem trener Aptekarzy odzyska szersze pole do popisu. Do treningów wrócił już Julian Brandt, wczoraj z kolei Simonowi Rolfesowi z powodzeniem usunięto śruby z kostki. Kapitan die Werkself jest coraz bliżej powrotu na boisko. Dodatkową motywacją do jak najszybszego odzyskania dyspozycji sprzed kontuzji powinny być dla niego pogłoski, jakoby wraz ze Stefanem Reinartzem miał znaleźć się po sezonie na wylocie z klubu. Rolfes będzie więc musiał udowodnić swoją przydatność dla drużyny w dłuższej perspektywie. Łatwo nie będzie, bo raz, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na powrót Christopha Kramera z Borussii Mönchengladbach po ustaniu jego wypożyczenia, dwa – zawodnik w styczniu kończy 33 lata i może być mu coraz ciężej w wytrzymaniu wyczerpującego tempa narzucanego przez Rogera Schmidta…
Adrian Liput