Gdy piszę te słowa, na stronie znajduje się sonda, w której fani Bayeru mogą wytypować piłkarza będącego największym rozczarowaniem sezonu. Aktualnie prowadzi w niej Lars Bender, nieznacznie wyprzedzając Sebastiana Boenischa, na trzecim stopniu niechlubnego podium staje Eren Derdiyok. W zestawieniu nie ma wprawdzie Stefana Kiesslinga, ale nie da się ukryć, że i on na wiosnę spuścił z tonu względem formy z poprzedniego sezonu.

W sumie ciężko twierdzić, że Stefan gra słabo. Moim zdaniem nie można go zaliczyć do kategorii piłkarzy sprawiających fanom zawód. Choć brak skuteczności martwi, Kiess wciąż jest zawodnikiem, który walczy z przodu o każdą piłkę, szuka podaniami kolegów z drużyny i potrafi zaskoczyć formację defensywną rywali decydującym zagraniem. Tak było na przykład w spotkaniu z Wolfsburgiem, kiedy to akcję, która przyniosła nam jedyną bramkę zainicjowało właśnie prostopadłe podanie króla strzelców ubiegłego sezonu Bundesligi.

Problemem jest jednak skuteczność, przekładająca się na liczbę zdobytych goli, a to w końcu przede wszystkim z tego rozlicza się napastników. Niestety, Kiess lepiej niż teraz już raczej grać nie będzie (trzymam kciuki za pomyłkę w tym osądzie), a to znakomita okazja dla pozostałych napastników, ponieważ póki co wśród nazwisk przewijających się na liście potencjalnych celów transferowych Bayeru brakuje piłkarzy występujących na szpicy.

W swym ostatnim felietonie Martin poruszył kwestię Arka Milika i czasu, a raczej jego braku, by udowodnić swą przydatność dla drużyny. Mnie z kolei ciekawi, jak będą wyglądały pierwsze miesiące Joela Pohjanpalo w Leverkusen; on też spotka się z ogromną presją ze strony trenerów i kibiców.

Wiele sobie obiecywałem po tym piłkarzu, gdy Bayer w końcu ogłosił jego pozyskanie. Już w wieku 17 lat był czołową postacią swojej drużyny, HJK Helsinki: w 2012 roku rozegrał 28 ligowych spotkań, w których zdobył 11 goli. Że liga fińska poziomem nie może się w żadnej mierze równać z Bundesligą? Owszem, ale Joel już wcześniej pokazał, że nie boi się wyzwań w silniejszych rozgrywkach, zanim bowiem zasilił pierwszy skład HJK, występował w barwach rezerw tej drużyny, Klubi-04 w Kakkonen, czyli trzeciej klasie rozgrywkowej Finlandii. W ciągu całego sezonu 2011 strzelił dla zespołu 33 gole w raptem 25 spotkaniach. Sezon kończył już jako piłkarz pierwszej drużyny.

W Veikkausliiga, czyli pierwszej lidze fińskiej był jednym z największych talentów i z biegiem czasu stało się jasne, że musi uczynić kolejny krok do przodu. Joel wydawał się gotowy na transfer do silniejszej ligi. Mówiło się o zainteresowaniu ze strony m.in. Liverpoolu. O zawodnika dość ostro zabiegać miała Borussia Mönchengladbach, jednak ostatecznie młody Fin trafił do lokalnego rywala Źrebaków – Bayeru Leverkusen, gdzie zespół prowadził (wówczas jeszcze do spółki z Saschą Lewandowskim) jego rodak, Sami Hyypiä.

Gdy już zacierałem ręce w oczekiwaniu na pierwsze popisy Joela w czerwono-czarnych barwach, tudzież na rywalizację z Arkadiuszem Milikiem o pozycję zmiennika Stefana Kiesslinga, okazało się, że klub postanowił od razu wypożyczyć utalentowanego piłkarza do VfR Aalen. Oczywiście byłem „mądrzejszy” i zgrzytałem zębami na beznadziejną politykę Bayeru, ale rzeczywistość pokazała, że w rzeczy samej, Bundesliga i jej czołowy klub były jeszcze zbyt wysokimi progami dla młodego napastnika.

Dla Aalen, na zapleczu Bundesligi, Joel zagrał od początku obecnego sezonu w 13 meczach, z czego w zaledwie 6 wyszedł w pierwszym składzie. Łącznie na murawie dziewiętnastolatek spędził 586 minut. Zdobył dwa gole. Żałosny bilans, jak na kogoś, kto miałby zastąpić najlepszego strzelca sezonu 2012/13 w Niemczech, ale…

Nie zapominajmy o kwestii aklimatyzacji, szczególnie ważnej w przypadku zawodników młodych (a przecież Pohjanpalo to jeszcze nastolatek). W dodatku nawet 2. Bundesliga musiała być gwałtownym przeskokiem dla kogoś, kto przywędrował doń z ligi fińskiej. Obie bramki dla Aalen Joel zdobył w zeszłym miesiącu, do tego dołożył swoje premierowe trafienie dla dorosłej reprezentacji kraju w meczu towarzyskim z Węgrami, rozegranym przez Finów 5. marca. Coś drgnęło, zaś piłkarz znany do tej pory przede wszystkim z hat-tricka strzelonego w trzy minuty, zaczął potwierdzać pogłoski o swym niebagatelnym talencie.

Może więc i lepiej, że Pohjanpalo został wypożyczony. W Leverkusen mógłby liczyć co najwyżej na występy w Regionallidze, tymczasem w drugiej klasie rozgrywkowej zaczyna sobie poczynać coraz śmielej i niewykluczone, że latem trafi do nas piłkarz będący solidnym wzmocnieniem formacji ataku, mający papiery na zostanie w przeciągu kilku sezonów jednym z największych odkryć Bundesligi.

Naturalnie, o ile udowodni swą przydatność na boisku, a także nie odbije się od muru, jakim jest w tym wypadku nieufność Samiego Hyypii do młodych, jeszcze nie do końca ukształtowanych napastników. W każdym razie, odpowiedź na pytanie, czy Pohjanpalo będzie wzmocnieniem, czy transferowym niewypałem, poznamy dopiero za kilka miesięcy.

 

Adrian Liput

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
Captcha verification failed!
Ocena użytkownika captcha nie powiodła się. proszę skontaktuj się z nami!