Do startu sezonu pozostały ledwie dwa dni i wydaje się, że w tym momencie wszelkie spekulacje transferowe winny być właśnie niczym więcej, niż czczymi spekulacjami. Mimo to warto je, niejako z obowiązku, odnotować. Tym bardziej, że kadra Bayeru jest dość szeroka i logicznym posunięciem byłoby ją nieco zawęzić póki czas – okno transferowe zamyka się już 1. września.
Tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu Gonzalo Castro wydawał się być jedną nogą poza klubem. Konflikt z Rudim Völlerem sprowokował kilka radykalnych wypowiedzi piłkarza dla prasy, która dolewała oliwy do ognia, pisząc o zainteresowaniu, jakie względem „Gonzo” miało przejawiać Schalke Gelsenkirchen.
Co na to Gonzalo? Pora odkurzyć z archiwów pewną wypowiedź z maja: – Niemcy to moja ojczyzna. Stadiony, doping kibiców, emocje – liga jest super. W czerwcu skończę 27 lat, mogę pograć jeszcze trochę na najwyższym poziomie. I chciałbym to robić w Niemczech.
Po trzech miesiącach najwidoczniej sporo się w tym temacie zmieniło, ponieważ w udzielonym kilka dni temu dla spox.com wywiadzie Castro opowiada się z kolei za transferem za granicę i nie kryje, że chciałby kontynuować swoją karierę poza Leverkusen: – Mam plan, by kiedyś wyjechać za granicę – ponad wszystko do Hiszpanii. Chciałbym doświadczyć czegoś nowego.
Pomimo wszystko, między wypowiedziami Castro przebija się sentyment dla klubu i chęć dalszego reprezentowania jego barw. Zawodnik nie czuje się w Leverkusen jak niewolnik i pewnie nie będzie odstawiał szopek w stylu Hakana Calhanoglu. Temat transferu niemal na pewno wróci po sezonie, choć nie wiadomo, na ile będzie to próba jego drążenia przez media, a na ile rzeczywista chęć zawodnika do odejścia. Castro to piłkarz względnie młody, ma 27 lat, a w momencie wygaśnięcia jego umowy z Aptekarzami będzie tylko o dwa lata starszy. Niewykluczone więc, że „Gonzo” kontrakt wypełni, tym bardziej, że póki co nikt w klubie najwyraźniej nie ma zamiaru się go pozbywać.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa Philippa Wollscheida. Zagadnięty ostatnio przez dziennikarza obrońca stwierdził, że nie czuje się jak piąte koło u wozu i niespieszno mu odchodzić z klubu, a już na pewno nie na wypożyczenie. Jak już pisałem tydzień temu, klub z kolei chciałby wypożyczyć Wollscheida na rok, by ściągnąć go z powrotem, gdy z Leverkusen wyprowadzi się Kyriakos Papadopoulos (być może również Emir Spahic).
Stronami najbardziej zainteresowanymi pozyskaniem obrońcy Aptekarzy miały być angielskie Southampton FC oraz przedstawiciel Bundesligi, Hamburger SV. Trener „Świętych”, Ronald Koeman, zdementował podobne pogłoski tuż po towarzyskim meczu jego drużyny z Bayerem. Czyżby po tym, jak zobaczył Wollscheida w akcji?
W Hamburgu z kolei zainteresowanie piłkarzem przybrało w pewnym momencie dość konkretną formę, niemniej szybko przygasło: Philipp okazał się zaledwie jednym z wielu kandydatów na obsadę środka obrony. Pozyskanie przez HSV na zasadzie wypożyczenia Johana Djourou z Arsenalu Londyn z całą pewnością Wollscheidowi nie pomogło.
Wygląda więc na to, że były gracz 1.FC Nürnberg zostanie w obecnym klubie, o ile w ostatniej chwili nie wpłynie jakaś wyjątkowo interesująca oferta. Choć sam obrońca podobno rywalizacji się nie boi, moim zdaniem wątpliwe, czy udałoby mu się przebić do pierwszej jedenastki. Poprzedni sezon Philipp określił nader trafnie mianem „kroku wstecz” w swej karierze, a wtedy musiał konkurować o miejsce na środku obrony jedynie z popełniającym szczególnie na początku sezonu gafę za gafą Emirem Spahiciem. Papadopoulos może i wielkim grajkiem nie jest, ale najwyraźniej ma większe notowania u Rogera Schmidta. Prognoza: Wollscheid zostanie w klubie z braku chętnych na jego zatrudnienie, a to będzie oznaczać koncert pretensji w trakcie sezonu. Roczne wypożyczenie chyba jednak byłoby dla niego znacznie lepszą opcją: zamiast grzać ławę i wchodzić na ogony spotkań, gdy trzeba bronić wyniku, mógłby udowodnić opiekunowi Bayeru swój talent dzięki regularnym występom w barwach innego klubu.
Innym zawodnikiem przeznaczonym na połowiczny odstrzał w postaci wypożyczenia jest w Bayerze jeden z najbardziej niedocenianych członków obecnej kadry klubu, Robbie Kruse. Najpierw mówiło się o FSV Mainz, ale kiedy temat upadł, okazując się jedynie kolejną irytującą plotką transferową, na horyzoncie (podobno) pojawił się Hannover 96.
To na razie żaden konkret, ale zdaniem Bilda agent piłkarza, Jan van Ball, podobno odbył już pierwsze rozmowy z przedstawicielami die Roten. Ci z kolei chętnie widzieliby u siebie dynamicznego, szybkiego Australijczyka i co więcej, roczne wypożyczenie, na jakie jest gotów przystać Bayer, przyjęliby z ogromną radością. Za rok bowiem wolnym zawodnikiem byłby Stefan Aigner z Eintrachtu Frankfurt, którym w Hannoverze by nie pogardzili. Do tego czasu pozycję na prawym skrzydle trzeba jednak kimś wypełnić i tu na scenę wkracza wypożyczony Kruse. Na ile to prawda, a na ile pobożne życzenia dziennikarzy – bądź co bądź – szmatławca, nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że wracający po kontuzji Kruse w Bayerze na nadmiar spędzonych na boisku minut w ciągu najbliższych kolejek Bundesligi narzekać z pewnością nie będzie. Oba skrzydła są obsadzone przez Heung-Min Sona, Juliana Brandta oraz Karima Bellarabiego – ten ostatni w sparingach dostawał całkiem sporo szans. Odpada również atak, gdzie od biedy mógłby występować reprezentant Australii. Stefan Kiessling i Josip Drmic to dla Robbiego konkurencja nie do przeskoczenia.
Na pewno nie Mainz, być może nie Hannover… Ale jednak Kruse to na ten moment główny kandydat do odejścia na wypożyczenie. Co na ten temat sądzi zawodnik, na razie nie wiadomo.
Adrian Liput