Po ostatniej kolejce Bundesligi licznik trafień w najwyższej niemieckiej klasie rozgrywkowej zatrzymał się na liczbie 49 999, nic więc dziwnego, że tematem numer jeden przed meczem Augsburga z Bayerem Leverkusen była kwestia, kto okaże się zdobywcą pięćdziesięciotysięcznej bramki i czy zawodnika tego poznamy już w piątek. Kibice Bayeru mieli jednak i inne pytania, na które pragnęli poznać odpowiedź, z jednym na czele: czy Aptekarze wreszcie okażą się drużyną na tyle poukładaną, by po zwycięstwie nad Eintrachtem Frankfurt wygrać kolejny mecz ze średniakiem? Czy Chicharito podtrzyma formę strzelecką z ostatnich kolejek? Czy najgorsze jest już za nami?
Choć ostatnie z wymienionych zapytań wciąż pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi, pojedynek z Augsburgiem jest solidnym argumentem, na którym można oprzeć hipotezę, że wahania formy należą dla podopiecznych Rogera Schmidta do przeszłości. Pierwsza połowa w wykonaniu Bayeru wyglądała naprawdę obiecująco. Od pierwszych minut gospodarze z Augsburga cofnęli się do głębokiej defensywy i mimo stosowania przez graczy formacji ofensywnych wysokiego, agresywnego pressingu już w okolicach środkowej linii boiska, co miało dać początek groźnym kontratakom, Aptekarze dość łatwo przedzierali się w okolice ich pola karnego.
Kolejne uderzenia zawodników Bayeru nie osiągały celu. Pierwszy sił spróbował Kai Havertz (7.), który świetnie ruszył do prostopadłego podania zza biernych obrońców FCA, nie wykorzystał jednak nieudanej próby założenia pułapki ofsajdowej, ponieważ jego strzał z bliskiej odległości wybronił Marvin Hitz. Rzut rożny, będący konsekwencją tej sytuacji, zakończył się groźnym, lecz niecelnym uderzeniem głową Chicharito. Meksykanin próbował zdobyć bramkę również strzałem z dystansu (12.), jednak obrona płaskiego uderzenia w pobliże środka bramki nie stanowiła dla Hitza żadnego wyzwania.
Gospodarze odgryzali się, starając się przeprowadzać szybkie ataki po odebraniu piłki przyjezdnym. Już w 6. minucie rajd Takashiego Usamiego lewym skrzydłem zakończył się podaniem do Georga Teigla, który na szczęście uderzył niecelnie. Kolejna próba była znacznie bliższa powodzenia: Ja-Cheol Koo zdołał przedrzeć się przez obronę Aptekarzy i podał piłkę Raulowi Bobadilli, który uderzył po ziemi z ostrego kąta, centymetry obok dalszego słupka bramki Bernda Leno.
Na ogół jednak piłkarze z Leverkusen szybko rozbijali ataki rywali i dzięki temu sami mogli skupić się na konstruowaniu akcji ofensywnych. A te z minuty na minutę nabierały rozmachu. Kolejne uderzenia były jednak albo niecelne (Kevin Kampl, 20.), albo między słupkami Augsburga bardzo dobrze spisywał się Hitz (Havertz, 22.).
Mimo wszystko kwestią czasu wydawała się sytuacja, kiedy w końcu któremuś z zawodników uda się pokonać golkipera rywali, by na stałe wpisać się do annałów Bundesligi. Bramka numer 50 000 padła w 23. minucie, a jej zdobywcą okazał się Karim Bellarabi. Akcja jak z podręcznika: goście przejęli futbolówkę w środkowej strefie i wyprowadzili błyskawiczny atak. Chicharito wypuścił prawym skrzydłem Havertza, a młody zawodnik Bayeru dograł perfekcyjną piłkę na nogę Bellarabiego, który mocnym strzałem posłał piłkę do siatki obok bezradnego Hitza. Patrząc na dotychczasowy przebieg meczu, prowadzenie die Werkself było jak najbardziej zasłużone.
1-0 to jednak śliska przewaga, piłkarze Schmidta nie ustawali więc w próbach podwyższenia rezultatu. W 28. minucie piłkę z własnego pola karnego próbował wybijać jeden z obrońców Augsburga, trafił jednak w Benniego Henrichsa. Po odbiciu futbolówki od prawego obrońcy Bayeru, los rzucił ją Javierowi Hernandezowi. Chicharito sam chyba był zaskoczony takim obrotem spraw, bo najpierw zwlekał ze strzałem, a później okrutnie spudłował z bardzo bliskiej odległości od bramki.
Cieszyła oko również akcja z 32. minuty: Kai Havertz przytomnie dośrodkował sprzed pola karnego na długi słupek, gdzie już do strzału z woleja składał się Karim Bellarabi. Hitz umiejętnie jednak skrócił kąt i zdołał odbić piłkę.
Po chwili odpowiedzieli piłkarze FC: prostopadłe podanie do Usamiego znalazło Japończyka w polu karnym, w pozycji idealnej do strzału, jednak kapitalne wyjście Bernda Leno, który ostatecznie dał się trafić w klatkę piersiową, uratowało Aptekarzom skórę (33.).
Do końca pierwszej części gry pozostało pięć minut, kiedy piłkarzom z Leverkusen po raz kolejny dopisało szczęście, poparte niebanalnymi umiejętnościami w przeprowadzaniu szybkiego ataku na małej przestrzeni, w gąszczu rywali: Karim Bellarabi przedarł się przez obronę przed polem karnym i po serii błyskawicznych, krótkich podań, Lars Bender wypuścił Chicharito na klarowną pozycję strzelecką. W sytuacji sam na sam z Hitzem snajper Bayeru swej szansy nie zmarnował: spokojnie wyczekał, aż rywal położy się przed nim, a potem huknął lewą nogą i z najbliższej odległości posłał piłkę do siatki mimo rozpaczliwej próby interwencji ze strony powracającego obrońcy.
Wszystko rozwijało się pięknie, ale znalazła się i łyżka dziegciu w tej beczce miodu. W 44. minucie murawę z grymasem bólu opuścił kapitan die Werkself, Lars Bender, ustępując miejsca Charlesowi Aranguizowi. Nie wiemy jeszcze, czy uraz, jaki przytrafił się pomocnikowi, który w tym sezonie zdecydowanie zbyt często przebywał w gabinetach lekarzy i fizjoterapeutów, jest poważny i czy Bender będzie do dyspozycji Rogera Schmidta na kolejne spotkania.
W drugiej połowie sygnał do ataku dali miejscowi. Po kilku nieudanych próbach wyprzedzenia obrońców Bayeru, w 58. minucie Bobadilla wreszcie nie znalazł się na spalonym i po długim podaniu z głębi pola opanował futbolówkę, by popędzić z nią na bramkę. Po raz drugi tego wieczoru Bernd Leno stanął na wysokości zadania, skutecznie broniąc stuprocentową sytuację dla rywali.
Augsburg nie zwolnił jednak tempa i przyniosło to pożądany przez zawodników gospodarzy skutek. W pole karne drużyny z Leverkusen lewą stroną wbiegł Koo; Leno ruszył do Koreańczyka, ten jednak wycofał piłkę na środek do niepilnowanego Dominika Kohra. Były zawodnik Bayeru spokojnie postawił kropkę nad i, zdobywając kontaktową bramkę w 60. minucie meczu.
Przed oczami kibiców Bayeru przewijały się w tym momencie liczne spotkania, w których mimo świetnej gry i kilkubramkowej przewagi, podopiecznym Rogera Schmidta jakimś cudem udawało się wypuścić szansę na trzy punkty z rąk. Tym razem było jednak inaczej.
Minęło raptem pięć minut od straty gola, kiedy rzut wolny z własnej połowy bił Bernd Leno. Długą piłkę od golkipera na połowie Augsburga opanował Havertz, który natychmiast obsłużył Chicharito świetnym, prostopadłym podaniem. Javier po raz drugi tego dnia wygrał pojedynek jeden na jednego z Hitzem, przywracając swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie.
Prowadzenie, którego Bayer nie oddał już do końca. Chwilę po zanotowaniu swego drugiego trafienia, boisko opuścił Chicharito, zastąpił go Julian Baumgartlinger. Pięć minut wcześniej Schmidt ściągnął Juliana Brandta, wpuszczając za niego Kevina Vollanda. Trener Bayeru ewidentnie nie chciał przemęczać swych najlepszych zawodników przed wtorkowym meczem z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów.
Do końca meczu Bayer atakował, niespiesznie, mając wszystko pod kontrolą. Piłkarze Augsburga jakby opadli z sił. Najlepszą sytuację do strzelenia czwartego gola goście mieli w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Ładnie do przodu ruszył Bellarabi, zagrywając na lewo do wbiegającego w pole karne Kevina Kampla. Słoweniec złamał akcję do środka i zdołał oddać celne uderzenie, wybronione jednak przez Hitza.
Bayer przywiózł do domu niezwykle cenne trzy punkty, bramkę numer 50 000 w historii Bundesligi i, żeby nie było zbyt kolorowo, kontuzjowanego Larsa Bendera. Kapitalnie zaprezentowali się Karim Bellarabi (gol), Kai Havertz (dwie asysty) i Chicharito (dwa gole, pięć trafień w swoich ostatnich trzech meczach ligowych). Przed arcytrudnym dwumeczem z Atletico wreszcie mamy jakieś podstawy do optymizmu.