Dominującym uczuciem, przebijającym z ust piłkarzy Bayeru i Rogera Schmidta przed spotkaniem z Wolfsburgiem, był ostrożny optymizm. Wątpliwości było sporo, mimo że Bayer na przerwę reprezentacyjną schodził z dwoma zwycięstwami w dwóch ostatnich ligowych kolejkach. Passy trzech w tym sezonie osiągnąć się jeszcze nie udało, co naturalnie zmieniło się wczoraj. Aptekarze rozegrali doskonały mecz i odstawili Wilki w tabeli na siedem punktów, włączając się ponownie w walkę o Ligę Mistrzów.
Piłkarze Bayeru przycisnęli gości z Wolfsburga już od pierwszych minut, choć nie rzucali się na rywala na ślepo z radosnymi, bezmyślnymi atakami, które narażałyby ich na groźne kontry. Gospodarze walczyli głównie na połowie podopiecznych Dietera Heckinga, aż wreszcie spójne, składne i pełne polotu akcje przyniosły efekt bramkowy.
W 27. minucie spotkania Stefan Kiessling wygrał pojedynek główkowy (nie po raz pierwszy i nie ostatni w tym spotkaniu) z obrońcą rywali po długim zagraniu z linii obrony. Piłkę otrzymał Julian Brandt, który przyspieszył przed polem karnym VfL, rozegrał świetną dwójkową akcję z Hakanem Calhanoglu, przebiegł przez zasieki rywali niczym dym i nie dał sparaliżowanemu Diego Benaglio żadnych szans na interwencję. Piłka wpadła do bramki tuż przy słupku. 1-0!
Wynik utrzymał się do przerwy, a obraz gry nie uległ zmianie. Bezzębne Wilki rozbijały się o mur obrony Bayeru, a Bernd Leno długimi momentami był bezrobotny.
Druga odsłona rozpoczęła się od żywszych ataków zawodników Wolfsburga, jednak ani razu nie udało im się naprawdę poważnie zagrozić bramce gospodarzy, którzy przeczekali słabszy okres i wzięli się do roboty, nie znając litości dla słabości rywala. W 73. minucie przepięknym, podkręconym strzałem zza pola karnego popisał się Javier Hernandez, który tym samym w pełni zrehabilitował się za kilka zmarnowanych wcześniej sytuacji, spowodowanych przez fatalną, popełniającą wiele prostych pomyłek obronę gości.
Mając wynik 2-0 na tablicy i mecz pod kontrolą, piłkarze Leverkusen mogli skupić się na defensywie, lecz nie było to wszystko, co mieli do powiedzenia. 87. minuta przyniosła najpiękniejszą akcję meczu. Stefan Kiessling odebrał piłkę Ricardo Rodriguezowi z taką łatwością, z jaką zabiera się dziecku lizaka, oddał ją Julianowi Brandtowi, a ten z prawego skrzydła dośrodkował do Chicharito. Meksykanin, odwrócony plecami do bramki, odegrał do nabiegającego Vladlena Yurchenko, który pojawił się na murawie w drugiej połowie, zaś młodzieżowy reprezentant Ukrainy nie zmarnował swej szansy i posłał potężny strzał przy słupku. Benaglio tym razem postanowił, że wpuszczać trzeciego gola bez choćby żadnego ruchu nie wypada, więc dzielnie rzucił się za piłką, bez najmniejszych szans na jej sięgnięcie.
Podsumujmy: 3-0 z bezpośrednim rywalem do walki o europejskie puchary, powrót po kontuzji Larsa Bendera, czysty mecz bez ani jednej żółtej kartki dla podopiecznych Rogera Schmidta, debiut Charlesa Aranguiza (na kilka minut przed końcem zmienił Kiesslinga), bramka walczącego o nowy kontrakt Yurchenki, który w końcu zaczyna odgrywać poważną rolę w Bayerze… Swój najlepszy mecz odkąd trafił do klubu, rozegrał wczoraj Andre Ramalho, Stefan Kiessling odwalił kawał dobrej, czarnej roboty przy pierwszej i ostatniej bramce, przez cały mecz walczył jak lew, a Julian Brandt znów, jak w spotkaniu ze Stuttgartem, udowodnił swoją postawą, że na krytyczne artykuły w niemieckiej prasie potrafi zareagować we właściwy sposób.
Wszystko to sprawia, że w przyszłość możemy wreszcie patrzeć z optymizmem. Następny mecz Bayeru to niedzielne, wyjazdowe derby z Kolonią, których nie wypada nie wygrać.