Ostatnia seria gier w Bundeslidze przyniosła cały ogrom emocji w kontekście walki o miejsca premiowane udziałem w Lidze Europejskiej i o uniknięcie spadku. Mecz Eintrachtu Frankfurt z Bayerem Leverkusen, czyli dwóch drużyn, które w 34. kolejce o nic już nie walczyły, jawił się jako nudne spotkanie o przysłowiową pietruszkę. Mimo to zawodnicy obu zespołów pokazali całkiem atrakcyjny futbol, a momentami pojedynek między ekipą Thomasa Schaafa i drużyną Rogera Schmidta przypominał bokserską wymianę ciosów; akcja przenosiła się spod jednego pola karnego pod drugie w mgnieniu oka. Ostatecznie górą byli gospodarze.
Mecz miał szczególne znaczenie dla Stefana Reinartza, który – jak wiemy od niedawna – od przyszłego sezonu grać będzie w barwach dzisiejszego rywala. Reinartz dwukrotnie miał okazję, by przywitać się z nowym pracodawcą poprzez wpakowanie mu gola, w pierwszej połowie jego strzał wybił jednak jeden z obrońców Eintrachtu, a po przerwie żegnający się z Bayerem zawodnik zmarnował fenomenalny rajd Karima Bellarabiego przez pół boiska i jego nie mniej błyskotliwe prostopadłe podanie, w czystej sytuacji trafiając z szesnastu metrów prosto w bramkarza gospodarzy, Kevina Trappa.
Roger Schmidt miał spory ból głowy ze skompletowaniem czwórki obrońców na dzisiejsze spotkanie. Ostatecznie na lewej stronie zagrał Wendell, na prawej zameldował się Sebastian Boenisch, a parę stoperów stanowili Tin Jedvaj i Lars Bender. Między nimi była zaś dziura. Czasem względnie wąska, czasem gigantyczna, wręcz zapraszająca piłkarzy z Frankfurtu do zagrania weń jakiejś wyjątkowo złośliwej, prostopadłej piłki. W drugiej połowie Aptekarze bronili się momentami „na wariata”, a Lars Bender bliski był zdobycia bramki samobójczej, podając niecelnie piłkę głową do Bernda Leno, który w ostatniej chwili sparował ją na rzut rożny. Właściwie to jedynym aspektem piłkarskiej sztuki, jaki naszym defensorom dziś wychodził (poza akcją Eintrachtu przy golu na 1-0), były pułapki ofsajdowe.
Skupmy się jednak na najważniejszym, czyli na bramkach. Te nie kazały na siebie długo czekać. Pierwsza ofensywna akcja zawodników Schaafa po wznowieniu gry przyniosła im gola. Do piłki zagranej przez Marco Russa za plecy obrońców ruszył Haris Seferovic, który nie miał problemu z posłaniem jej do siatki obok wybiegającego spomiędzy słupków Bernda Leno.
Szybkie trafienie zasługiwało na szybką odpowiedź. Pokusił się o nią Karim Bellarabi. I to w jaki sposób! Pierwszy, ale nie ostatni w tym meczu raz świetnie szarpnął z piłką do przodu Julian Brandt, zagrał ją do znajdującego się za polem karnym Bellarabiego, a ten pięknym uderzeniem w samo okienko zmusił Trappa do kapitulacji.
W pierwszej połowie to przyjezdni mieli więcej z gry i gdyby po przerwie stwarzali sobie równie dobre sytuacje (czy raczej: gdyby nie brakowało im precyzji przy kluczowym dograniu w trakcie szybkiej kontry – a zdarzyło się to w drugiej odsłonie spotkania co najmniej dwukrotnie), wynik mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Niestety, tuż po golu na 1-1 Julian Brandt trafił w słupek, dobitkę wybronił Trapp, a późniejsza niezła próba Hakana Calhanoglu, który zamiast dośrodkowywać z rzutu wolnego, próbował wsadzić piłkę za kołnierz golkipera, zakończyła się niecelnym uderzeniem. W 36. minucie Brandt poprowadził kolejny obiecujący wypad ofensywny w okolice pola karnego rywali. Oddał piłkę na lewo do wbiegającego Heung-Min Sona, ten szybko zagrał ją z powrotem do pozbawionego obstawy inicjatora akcji, jednak Brandt przyjmował futbolówkę na dwa kontakty, co było wyjątkowo w smak obrońcy Eintrachtu, który zdążył dobiec i zablokować uderzenie.
Wydawać by się mogło, że dowiezienie do przerwy remisowego wyniku będzie dla piłkarzy Eintrachtu niejakim wysiłkiem, tymczasem w 39. minucie po rzucie rożnym w polu karnym Bayeru zapanował chaos. Piłka miotała się przez chwilę między Aptekarzami, z których żaden nie kwapił się do jej wybicia. Z zamieszania skorzystał Alexander Madlung, który mocnym strzałem nie dał Berndowi Leno żadnych szans na obronę.
Tym samym obrońca Eintrachtu ustalił wynik meczu na 2-1 dla swojego zespołu. Druga połowa nie była już tak ekscytująca jak pierwsza, przede wszystkim zabrakło goli. Bayer po wznowieniu gry grał jakby z mniejszą rozwagą, zabrakło w tym wszystkim jakiegoś zamysłu. W ostatnich sekundach meczu fatalny błąd popełnił Kevin Trapp. Bramkarz gospodarzy nieoczekiwanie wypuścił piłkę z rąk, na pustą bramkę próbował trafić podnoszący się z murawy, mocno przy tej próbie odchylony Bellarabi. Zawodnik Bayeru przestrzelił, pozwalając rywalom cieszyć się z trzech punktów. Większym powodem do radości dla kibiców Eintrachtu była chyba mimo wszystko pomeczowa koronacja Alexa Meiera na króla strzelców Bundesligi.